stat
Impreza już się odbyła
PATRONAT

Wieczór Absolwenta: Piotr Szczepanik

paź 4

piątek, g. 19:00

bilety 37-90 zł
ulgowy 27-70 zł
Kup bilet
sty 10

piątek, g. 20:00

Gdańsk,
bilety 140 - 190 zł
Kup bilet
AK PG KWADRATOWA ZAPRASZA NA KONCERT W RAMACH CYKLU "WIECZÓR ABSOLWENTA":

koncerty w Trójmieście


Już 23 kwietnia 2006 o godzinie 18:00.

Bilety:
Przedsprzedaż:
ulg - 12 / norm - 20
W dniu koncertu:
ulg - 15 / norm - 25

Wstęp za okazaniem dowodu tożsamości ze zdjęciem w przypadku biletów normalnych, oraz za okazaniem legitymacji studenckiej/karty absolwenta PG/karty pracownika PG/karty euro26 w przypadku biletów ulgowych.
Wstęp wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Piotr Szczepanik pojawił się na dalekiej lubelszczyźnie z początkiem lat czterdziestych bieżącego stulecia. Ogłoszony niedługo potem Manifest PKWN przyjął sceptycznie, przekreślając tym samym swe szanse na znalezienie godnego miejsca w różnych organizacjach, do których należała i należy jego krajanka Izabela Sierakowska. Potem brnął dalej. Mając w Lublinie do wyboru kilka uczelni, wybrał Katolicki Uniwersytet Lubelski. Została mu po nim lekko znoszona sutanna, w której czasami występuje, myśląc, że to surdut. Ze studiów na wydziale historii sztuki wyniósł głęboką wiedzę: nawet obudzony w środku nocy potrafi powiedzieć, kto skomponował "Bolero" Ravela. To dziwne - nawiasem mówiąc - że z takim zasobem wiadomości nie wygrywa co tydzień samochodu w Audio-tele. I szkoda, że nie wygrywa, być może raz w życiu zdecydowałby się na samochód, rezygnując z poruszania się konno. (Ten środek lokomocji wynika nie ze względów praktycznych, lecz z ukochanego przez Piotra image'u własnego: od wczesnej młodości Piotr stara się wyglądać na coś pomiędzy wiejskim pastuszkiem, a świątkiem przydrożnym z kresów znacznie dalszych niż Lublin.)

Kariera artystyczna Piotra Szczepanika zaczęła się na Mazurach. Zapoczątkował ją pewien drobny na pozór fakt. Oto w chaszczach nad jeziorem Krzywym, Piotr zobaczył dziwne zwierzę ze skrzydłami. Był to kormoran. Wówczas jeszcze nie opona. Szczepanik wiedziony nagłym, niezrozumiałym impulsem pogonił ptaka i wydał melodyjny jęk zdziwienia. Zdarzenie to opisał poeta Tylczyński, Szczepanik zanucił, naród padł na kolana. I pozostał w tej pozycji ładnych kilka lat. Właściwie dziwię Mu się do dziś!!! Pozycję narodu Szczepanik wykorzystywał cynicznie, co miesiąc wyśpiewując kolejnym autorom i kolejnym kompozytorom kolejnych piosenek, pierwsze miejsca na wszelkich możliwych listach przebojów, plebiscytach i festiwalach, z czego oni, jako że przysługiwały im tantiemy, mieli wciąż nowe wille i samochody, a z czego on, Szczepanik, miał g.... z chrzanem (bardzo przepraszam za wyrażenie), bo w socjalizmie tantiemy przysługiwały autorom, a wykonawcy nie. Autorzy do dziś zresztą uważają, że te nagrody to ich zasługa była, a nie, że ich teksty śpiewał Szczepanik. I tylko jeden autor tak nie uważa, przeciwnie jest głęboko wdzięczny, że Sczepanik śpiewał coś, co on napisał, choć ma lekki żal, że akurat obyło się bez nagród. Jak łatwo się domyślić, ten jeden szlachetny autor to wieloletni (lata 60-te i 70-te) kolega Szczepanika z objazdowego teatrzyku - Jacek Fedorowicz.

Szczepanik długo myślał jak się odegrać na socjalizmie i wymyślił. Po pierwsze przestał śpiewać piosenki chronione prze ZAIKS, a zaczął nie chronione, to znaczy stare romanse, zabytkowe, patriotyczne i inne takie, dzięki czemu coraz bardziej się podobał Marianowi Brandysowi na przykład, a coraz mniej bufetowej na dworcu PKS w Pile, też na przykład. Po drugie, gdy ob. Jaruzelski Wojciech zafundował nam stanik (wojenny), Szczepanik robił już wyłącznie rzeczy niedozwolone, których nie wyliczę szczegółowo, żeby mu nie zaszkodzić. Już i tak wystarczająco się rozniosło swego czasu, że wysługiwał się Solidarności i Wałęsie.

Wielu pomników się nie doczekał. Wyliczmy: kilka płyt i monument w Dajtkach. Tak! Wdzięczni Olsztynianie na miejscu pierwszego spotkania Szczepanika z kormoranem, wznieśli pomnik pod nazwą "Novotel". Gdy odkręca się kran w łazience, słychać czasem cichutkie: "Dzień... gaśnie w szarej mgle ...".

Jacek Fedorowicz