2016-04-17 21:32
Czy dezorientowali państwo ostatnio swego kota? - Spytał weterynarz-
- Obawiam się, że nigdy go nie dezorienotowaliśmy - powiedziała właścicielka tonąc we łzach
- Cóż, polecę państwu specjalistów, ale obawiam
Czy dezorientowali państwo ostatnio swego kota? - Spytał weterynarz-
- Obawiam się, że nigdy go nie dezorienotowaliśmy - powiedziała właścicielka tonąc we łzach
- Cóż, polecę państwu specjalistów, ale obawiam się..... że może już być za późno! - powiedział weterynarz grobowym głosem.
Tak właśnie zaczyna się pamiętny skecz Latającego cyrku Monty Pythona "Confuse-a-cat" - i takie powinno być wejście do spektaktlu "Martwe Dusze". To, co dzieje się na scenie to czysta grotreska i nonsens. Nonsens to dobre określenie, bo próba ogarnięcia całości mija się z celem.
Muzyka, scenografia, gra aktorska - i oczywiście charakteryzacja - jest wprost rewelacyjna. Tylko nie ma to sensu. Jest kilka powracających wątków, ale nijak się ze sobą nie sklejają, oprócz banalnego vanitas vanitatum et omnia vanitas. A już zupełnie nie widać w tym Gogola. Niestety - forma świetna, treść gorzej. Gdyby całość była krótsza - była by genialna. Gdyby miała sens -w znaczeniu głębokiego powiązania ze sobą różnych historii, choćby i poprzez oryginalne wątki Martwych Dusz, lub inny sprytny sposób, ale umieszczający fabułę za szeregiem scen - ponownie, byłoby genialnie. Tak jak jest, jest pretensjonalnie. To farsa przebrana za dramat, nie odwrotnie. Rozumiem ulgę po opadnięciu kurtyny - gdyby kontynuować w tym stylu jeszcze 1.5h, to byłoby nieznośne. Tak - było ciekawe, i mimo wszystko zabawne.
Po tym spektaklu jestem jak ten kot ze skeczu - zdezorientowany.
Ale cóż - jako temat do rozmowy na przyjęciach (vide zespół Iwona) - ten spektakl jest wręcz nieoceniony!
2015-03-02 13:03
co to było !?
2015-03-01 20:49
Gra tej aktorki zachwyca.
..Sztuka budzi wiele emocji, ale nie żałuję wieczoru spędzonego w teatrze...
Doskonała oprawa muzyczna i choreografia...
2015-03-01 00:16
Mało zrozumiały zlepek fragmentów sztuk i wierszy "z epoki" (na pewno był "Oniegin"i Lermontow a nawet i Gogol się pojawił, hi,hi) posklejany w duchu Kantora. Brak wątku, sensownego połączenia poszczególnych scen,
Mało zrozumiały zlepek fragmentów sztuk i wierszy "z epoki" (na pewno był "Oniegin"i Lermontow a nawet i Gogol się pojawił, hi,hi) posklejany w duchu Kantora. Brak wątku, sensownego połączenia poszczególnych scen, "przeszkadzająca" momentami muzyka. Trzeba przyznać: świetni aktorzy, aż żal, że nie dostają do grania czegoś, co pozwoliłoby im w pełni wykorzystać możliwości.
W sumie niezrozumiała nuda, zmarnowany wieczór i tyle. No i- niestety- gdzies uciekła cała ta magia, dla której warto chodzić do teatru. Szkoda
2014-01-22 10:18
Czekam kiedy w Wybrzeżu powstanie spektakl, w którym widac wkład w scenografie, kostiumy i wszystko to co sprawia, że wizyta w teatrze jest magiczna i przenosi nas w inny swiat
2015-02-03 21:04
nas dwóch
2014-01-22 10:23
były zrobione całkiem spoko... do przerwy , potem troche słabiej
2014-01-22 10:40
Arabela też jest spoko
Opinia została zablokowana przez moderatora
2014-02-24 00:54
Kolejna stracona szansa Teatru Wybrzeże. Z Gogola nic nie zostało - może tylko postać Cziczikowa. Klimat rejonu Rosji czy historii bardzo słabo zarysowany i zupełnie zduszony. Fabuły brak. Zamiast tego zlepek mniej lub
Kolejna stracona szansa Teatru Wybrzeże. Z Gogola nic nie zostało - może tylko postać Cziczikowa. Klimat rejonu Rosji czy historii bardzo słabo zarysowany i zupełnie zduszony. Fabuły brak. Zamiast tego zlepek mniej lub bardziej luźno skojarzonych tekstów z wybranych dzieł i wałkowanie tematu starości i śmierci (a może raczej jej wyobrażeń i jej kultury) na różne mało atrakcyjne sposoby.
W sumie nie jest to klasyczny teatr raczej jakaś forma pseudomuzykalu i niby to teatru tańca tyle, że ani to muzykal (nikt nie śpiewa na szczęście) ani też i teatr tańca. W tle cały czas buczy muzyka - niczym natrętny tzw. mjuzik podczas zakupów w sklepie - tak, że momentami zagłusza recytacje aktorów. Muzyka jednak współczesna nijak się ma do tej dziwnej mozaiki jaką ułożył reżyser (w pewnym momencie np. mamy podkład odgłosów współczesnego miasta z charakterystycznymi dźwiekami syren pojazdów). Niemal wszyscy aktorzy cały czas są w podgrygach, raczej bardzo chrakterystycznych. Wszystko to ma swój rytm tyle, że to jest po prostu rytm totalnej bieżączki tak jakby ktoś z neurotycznym pośpiechem niedbale pisał na scenie wystukując rytm na klawiaturze maszyny do pisania. Do tego jeszcze dochodzi zupełny brak autentyzmu (ja nie wiem dlaczego niektórzy myślą, że skoro to jest teatr to musi wszystko być sztuczne w sumie "teatr" nie usprawiedliwia takiej nieautentyczności). Postacie przemykają pospiesznie jak jakieś teatralne maskotki (fakt, że ulepnione bardzo zmyślnie i plastycznie ale co z tego?). Więcej jest w tym iście karnawałowej maskarady i klownady niż autentycznej gry aktorskiej. Aktorzy w większości scen nie grają tylko deklamują swoje teksty niczym uczniowie na szkolnym apelu, wyrzucają z siebie teksty pośpiesznie jakby zupełnie nie miało znaczenia to o czym mówią. Do tego dość lakoniczna i nudna scenografia (za to na scenie aktorów tyle, że trudno ich wszystkich zliczyć - tylko co ta masa ma znaczyć?). Powaga miesza się z groteską i komizmem w sposób trudny do zniesienia (np. wątroba wyciągana ze zmarłego jakby nie chciała się oddać w obce ręce i wydaje z siebie głosy, że z nią jest wszystko dobrze).
Faktycznie jest w tym sporo plastyki, trochę udanych rekonstrukcji widoczne w strojach aktorów, klika udanych scen bardzo starannie odegranych, kilka ciekawych pomysłów (pseudo)tanecznych. Ale całość budzi nieciekawe wrażenie.
Faktycznie można było wziąść Gogola, pokazać to o czym chciał opowiedzieć Gogol i pokazać jak się to może uwidaczniać też dziś (te wszystkie absurdy mechanizmów biurokracji i działań psuedogospodarczych, obracanie wyobrażonymi a nieistniejącymi zasobami takimi jak "martwe dusze" -jakże aktualne to dziś w czasach co raz to pojawiających się kryzysów finansowych napędzanych właśnie wiarą w takie "martwe dusze"). Można było narysować choć kilka wyrazistych postaci, bohaterów tak by pokazać mentalność tamtejszych ludzi - tak jak chciał to pokazac Gogol. Można było pokazać klarowny wątek, zagrać autentycznie z odpowiednim klimatem, zabrać widza na małą pouczającą wycieczkę, pozostawić go z tym by sam wyciągnął wnioski. Można było zrobić przerwę i nie męczyć widza przez 1,5 godziny non-stop. Można było... można... można... (było). Zamiast tego powstał teatralny fast-food, zlepek niemal nic nie znaczących, prawie dadaistycznych układów. Niczym w kiczowatym spektaklu Gdzieci-faceci zebrano do wora wszystko co się dało. Czasami aż brak chwili ciszy, jakiegoś zatrzymania, chwili oddechu na to by spokojnie wchłonąć to co jest pokazywane. Doprawdy czasami mniej znaczy więcej - szczególnie w teatrze.
Ciekaw jestem ilu widzów wychodząc z tego spektaklu w ogóle zaskoczyła po co Cziczikow skupował martwe dusze...
A na dokładkę jeszcze niemal nieczytelny choć drukowany program do spektaklu. Ale jaki oryginalny i plastyczny! Żenada!
2014-12-17 22:31
to zrób dobrą sztukę. Czekamy. Krytykować łatwo
2014-02-25 08:53
"wziąć", a nie "wiąść" drogi panie...
2014-02-25 23:46
Do prawdy mam juz dość tych złorzeczeń polonistów. Szkoda, że nie bardzo mają oni pojęcie o językoznawstwie - więc i złorzeczą. Język jest dla ludzi a nie dla polonistów - jeden jest na świecie choć ma wiele odmian,
Do prawdy mam juz dość tych złorzeczeń polonistów. Szkoda, że nie bardzo mają oni pojęcie o językoznawstwie - więc i złorzeczą. Język jest dla ludzi a nie dla polonistów - jeden jest na świecie choć ma wiele odmian, dialektów dzisiejszych i oniegdysiejszych. Przykładowo w Norwegii każdy mówi jak chce i pisze też jak chce zależnie od tego skąd pochodzi. Jest co prawda wersja urzędowa (książkowa) ale nikt jej nie traktuje poważnie. Zdarza się widzieć spotykających się przy stoliku Norwegów dyskutujących, że u nich to się inaczej wymawia no stąd też i inaczej się pisze... czasami faktycznie się nie rozumieją... Młodzi Francuzi na forach w ogóle nie przestrzegają żadnej ortografii ... ale jakoś się rozumieją. Więc jeśli piszę coś i nadal jestem zrozumiały to i tak jest nieźle. A jak nadal bedą mi złośliwi poloniści zarzucać, że nie piszę po polsku to może faktycznie... Może stać mnie na swój własny język! Teraz bedę pisał na złość - nie po polsku tylko po krytolsku. Ustanawiam więc nowy język: język krytolski ... i proszę się mnie więcej nie czepiać!
2014-02-27 08:19
a ja ustanawiam ekspertanto
2014-02-26 10:46
Czytam Pana opinie od dawna i dochodzę do wniosku że Pan ma chyba jakiś problem z samym sobą. I to poważny. Musi być Pan małym człowieczkiem... Współczuję.
2014-02-24 18:27
w dzisiejszych czasach mało jest osób, które naprawdę analizują każdą scenę spektaklu, pod każdym względem. Pomimo tego, że widziałam i przyznaję, że mało zrozumiałam, to z każdą minutą tego spektaklu coraz bardziej się
w dzisiejszych czasach mało jest osób, które naprawdę analizują każdą scenę spektaklu, pod każdym względem. Pomimo tego, że widziałam i przyznaję, że mało zrozumiałam, to z każdą minutą tego spektaklu coraz bardziej się uśmiechałam. Bo o to chodzi w sztuce, żeby dobrze się bawić, uśmiechać i próbować zawsze czegoś nowego i interpretować sztukę na swój własny sposób. A program do spektaklu jest inny, niezrozumiały jak sztuka, ale ile zabawy może sprawić, żeby go odszyfrować ;)
2014-02-24 13:18
Zgadzam się z opinią krytola. Ale na boga.. z błędem napisać słowo, to także żenada :) -> "wziąć Gogogola", nie "wziąść".
Co do spektaklu..
Kostiumy i charakteryzacja aktorów - arcyciekawa. Scenografia lekko
Zgadzam się z opinią krytola. Ale na boga.. z błędem napisać słowo, to także żenada :) -> "wziąć Gogogola", nie "wziąść".
Co do spektaklu..
Kostiumy i charakteryzacja aktorów - arcyciekawa. Scenografia lekko uboga, choć może w zamyśle reżysera uwypuklać miała charakter przedstawianych dusz - ich miałkość, szarość właśnie. PRZEDE WSZYSTKIM zabrakło "dantejskiego piekła". W tej wariacji na temat Gogola nie dało się wyczuć tego najpotrzebniejszego elementu. W gruncie rzeczy ta "wszechobecna" śmierć przeistacza się w brak. Postaci wykrzykują w fizjologicznym bólu swój strach, cierpienie, ale ja temu nie ufam, bo te egzaltowane wykrzykniki są fałszywe, czuć w tym farsę, a szkoda. Odniosłam wrażenie, że reżyser nie potrafił ujarzmić rosyjskiej ironii, bo jeśli już się pojawiała, wymykała się aktorom z rąk. Niektóre z postaci na pewno zapadają w pamięć, zasługując na pochwałę - choćby Cziczikow, Kopiejkin, konferansjer.
Spektakl podjął ciekawą próbę, która ostatecznie pozostawia duży niedosyt i niesmak. To tak jakbyś poszedł na randkę z malarzem, który zaczyna opowiadać Ci o komiksie..
2014-02-24 09:14
Zgadzam się w pełni z tą opinią. Spektakl męczący i dokładnie - czułam się momentami jak na szkolnym apelu. A rola p. Góry-Weber niemalże identyczna jak w Czarownicach z Salem. Tak, jakby odcinała kupony od tamtej roli. Irytujące i męczące 1,5h. Odetchnęłam z ulgą, że kurtyna oznaczała koniec a nie przerwę.
2014-02-24 06:20
Krytolu, czas już ruszyć na małą pouczającą wycieczkę...
2014-01-21 23:41
Coś nie tak z datami a raczej dniami tygodnia!
2014-07-03 22:30
olac daty:) charakteryzacja niesamowita. Sylwia Weber mistrzostwo jak zwykle:) Ninkiewicz, coz mowic, jak zwykle klasa:) Cezary Rybinski niczym Pan Kleks. Sztuka momentami przydlugawa i nudna. Ale warto zobaczyc dla samej charakteryzacji i muzyki. Mocne 3.
2014-01-22 11:00
to daty lutowe
2014-04-26 11:37
Ja sam nie wszystko zrozumiałem, ale parę razy się wzruszyłem, zachwyciłem się grą aktorów (bo tu należało grać), czas spektaklu umknął zbyt szybko. I za to kocham Teatr... I jeszcze Śmierć - Pani Sylwio - szacun.
:-)
2014-03-27 22:38
to prawda
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.