2016-09-15 06:11
2016-09-15 11:18
to siedź w domu.
2016-09-15 13:45
Jak masz z tym problem, to nie idz do teatru tylko siedz w domu z tą ciężą!!!!
Więcej czytaj. Może zmądrzejesz.
2016-09-15 13:54
racja w pełni popieram, niestety nie mogę dać + bo eksperci od informatyki tego portalu to uniemożliwiają
2016-09-15 08:04
Nie przepadam za Szekspirowskim
2016-09-15 13:20
2016-09-15 09:00
Teatru Muzycznego :-)
2016-09-15 09:07
twoja wiedza o teatrze jak widać jest zerowa....
2016-09-15 09:25
W jakim sensie ?
2016-09-15 16:04
Przeprowadziłem się z małego miasteczka do dużej aglomeracji. Argumenty znane wszystkim "w małym mieście nuda" , "nie ma co robić", " w dużym mieście to można iść do kina, teatru czy na basen".
Jak już się
Przeprowadziłem się z małego miasteczka do dużej aglomeracji. Argumenty znane wszystkim "w małym mieście nuda" , "nie ma co robić", " w dużym mieście to można iść do kina, teatru czy na basen".
Jak już się przeprowadziłem to poszedłem. Do kina było fajnie, na basenie też miło no i ten nieszczęsny teatr...
No więc kupiłem bilety (z małżonką poszedłem).
Ja stojąc w adidasach i bluzie w przedpokoju, zdążyłem się już spocić. Dobrze, że polaru nie zakładałem bo dopiero bym się zagrzał a moja luba stroiła się jak na jakieś wesele, zamknięta w łazience i garderobie chyba ze dwie godziny po czym wyszła w sukni z włosami utapirowanymi, owiana mgiełką perfum.
Moja małżonka chyba za gorący prysznic wzięła bo jak mnie zobaczyła to usłyszałem, że jestem gbur, cham i prostak i ze nie wie dlaczego za mnie wyszła i że mogła posłuchać swojej mamusi i takie tam jeszcze.
By nie zadrażniać, nie psuć sobie wieczoru i nie stracić (drogich!) biletów poszedłem się przebrać. Dobrze, że siostrzenica w zeszłym roku brała ślub to garnitur miałem pod ręką. Skurczył się nieznacznie w tej szafie, no ale wiadomo nie używany to miał prawo.
Wychodziliśmy z domu w atmosferze lekko chłodnej, której nie poprawiły pytania o możliwość zakupu jakiś chrupek, popcornu przed seansem/sztuką.
Zwróciłem uwagę, że tendencja strojów ministerialnych udzieliła się wszystkim. Zatem natężenie much, krawatów, woalek był ogromny. Nawet kobieta z szatni prezentowała się lepiej niż spikerka z wiadomości.
Nazwy przedstawienia nie pamiętam, ale śpiewali od czasu do czasu co skutecznie przeszkadzało w ucięciu sobie drzemki. Zresztą jak już mi się na chwilę udało to obudził mnie ból żebra w którym tkwił łokieć mojej małżonki. Owego kuksańca skwitowała cichym "ty buraku".
Kiedy sztuka zaczynała być ciekawa a główna aktorka wyszła w samej bieliźnie z pieśnią na ustach opadła kotara bo nastąpił jakiś antrakt czy jakoś tak. Wszyscy wstali i wyszli. Ja doświadczony codzienną podróżą SKM-kami wiedziałem, że o miejsce po powrocie może być trudno i powiedziałem, że nie wychodzę i popilnuję siedzeń. Nie spotkało się to ze zrozumieniem mojej żony.
Ale uważam, że dobrze zrobiłem bo czekała na mnie w tej przerwie jakieś fułaje a to już brzmiało bardzo niesmacznie. Doczekałem na wpół żywo do końca, walcząc ze snem i znużeniem.
Moja po wszystkim klaskała jakby ją rój komarów dopadł. W drodze powrotnej licząc na rozluźnienie atmosfery próbowałem rozpalić ogień namiętności ale taksówka nie była chyba najlepszym rozwiązaniem.
W tej chłodnej sytuacji, po powrocie zrzuciłem krępującą szubienicę zwaną krawatem, marynarkę trzepnąłem w kąt, runąłem na kanapę z pilotem w ręku.
Kończył się świetny odcinek "Kiepskich" a za chwile miał być mecz naszych w ręczną. I tak se myślę, że by zobaczyć to wszystko to wcale się nie trzeba nigdzie przeprowadzać.
2016-10-08 10:19
jest osobą lubiącą kulturę, po spektaklu poprzednim musiała pójść na rehabilitacje coś balkon jej nie służył.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.