2015-06-04 09:06
Na premierę RADIO ŻELAZA nie ma już miejsc, ale przedłużamy festiwal o jeden dzień! Będą dodatkowe przedstawienia https://www.facebook.com/events/394258534116944/?ref=5
2015-06-06 05:42
Na otwarcie Trójmiejska Korporacja Tańca - i niewątpliwie najciekawszy pokaz wieczoru to spektakl grupy Dziki Styl Company. O ile ostatnia produkcja tych artystów - Fox Pale zebrała dość mieszane recenzje to zapewne
Na otwarcie Trójmiejska Korporacja Tańca - i niewątpliwie najciekawszy pokaz wieczoru to spektakl grupy Dziki Styl Company. O ile ostatnia produkcja tych artystów - Fox Pale zebrała dość mieszane recenzje to zapewne Radio Żelaza spotka się ze zdecydowanie cieplejszym przyjęciem. Tytuł "Radio żelaza" choć nawiązuje do obecnych na you tube filmików, przymomina mi niegdysiejszą płytę Rogera Watersa, której tytuł brzmiał "Radio K.A.O.S" (podobieństwo nie tylko tytułu lecz i zabarwienia politycznego dosć znaczne). Artyści przyznają się bez bicia do inspiracji indywidualistyczno-liberalną filozofią Ayn Rand. Wykopali ponoć też pokryty patyną tekst Dzieje bez Dziejów - Teoria rozwoju wewnętrznego Polski Jana Stachniuka. Tekst o tyle ciekawy, że odrzuca dominujące dziś kierunki ideowe (socjalizm, kapitalizm, chrześcijaństwo). Zamiast tego przedstawia dość fantastyczną ideologię łączącą myśl narodowościową z wyobrażeniami "szlachetnego słowianina" (a może nawet "szlachetnego Piasta"). Trochę to przypomina faszystowskie połączenie nacjonalizmu z wyobrażeniami o czystej rasie aryjskiej, które powstały w zbliżonym okresie. Trochę równie fantastyczne wizje "szlachetnego dzikusa".
Wszystko to układa się w pewną opowieść o społecznym zniewoleniu jednostki zagubionej w gąszczu utopijnych ideologii, przygnięcionej ciężarem władzy sprawowanej przez "ciemną masę". Władzę społeczna reprezentuje męska postać. Mężczyzna ten, z megafonem w ręku - niczym ze zdewirtualizowanym głośnikiem radiowym czy medialnym, porusza się na niewielkim podeście na kółkach, gdy w tle rozbrzmiewają syreny typowe dla wozów policyjnych. To władza jak się zdaje dość urzędnicza - na kostium składają się skautowsko-harcerskie krótkie spodenki, czerwone szelki adwokackie i czarna koszula przypominająca górną część sukmany księdza. W opozycji mamy drugą postać męską w dość "typowej" dla hipsterskich artystów czapce. Po za tym dwie postacie kobiece również jak widz dalej zobaczy nie wolne od wpływów władzy społecznej. Na taneczną opowieść składają się sceny interakcji władzy z jak się można domyślić wolnymi (a może właśnie zniewolonymi) jednostkami. W rozwinięty jak dywan czerwoną płachtę ujęty zostanie przez siły władzy (nie-wolny) człowiek, spowity jak w całun czy kokon ciągnięty po scenie, następnie ustawiony w takim stanie jak pomnik. Artyści włożyli w swoje ruchy sporo drapieżności, gwałtowności a nawet wulgarności. Nie zaszkodziło to jednak ujęciu tematu, wręcz przeciwnie - sceny nabrały sporo dramaturgii. Całość tworzy bardzo spójną kompozycję zarówno pod względem dźwiękowym, estetycznym, rytmicznym. Faktycznie na tym spektaklu pełnym zwrotnych akcji trudno zasnąć.
Abstrachując więc od tego czy jest to dość naiwny manifest grający na uczuciach politycznych (szczególnie nastawionych liberalnie - a może nawet libertyńsko - wielkomiejskich wykształciuchów) czy też nie, to pod wględem artystycznym całość budzi bardzo dobre wrażenie. Faktycznie sala na premierze była pełna i chyba dobrze się stało, że organizatorzy zdecydowali się na podówójny replay na koniec festiwalu. Jeśli więc ktoś się nadal zastanawia czy warto to zobaczyć wystarczy chyba tylko rzucić: Do żaka marsz! Można oczywiście krytykować, że dziki Styl Company dość kurczowo trzyma się swojego wyświechtanego gimnastycznie stylu tanecznego - niby nic nowego. Całość lekko zahacza o performance ale nie popada w ten gatunek tak bardzo jak poprzednia produkcja grupy (Pale Fox). Znacznie bliżej temu spektaklowi do przedstawienia "7.2", które miało również całkiem dobry odbiór. Na pewno hit wieczoru a być może i jeden z większych hitów tego festiwalu.
Znacznie bardziej blado prezentowały się dwie poprzedzające ten spektakl produkcje taneczne. Cygańskie opowieści z romską muzyką ozdobione tanacznymi pokazami wypadły - co by tu nie powiedzięć - nieco szkolnie. Rozczarowała też nieco Helena Ganjlyan ze swoją historią o "prywatnych mapach" (choć faktycznie trudno występ solowy mierzyć tą samą miarą co występy zespołowe).
Można by wieczór zaliczyć do bardzo udanych gdyby nie blisko godzinne opóźnienie organizatorów. W ten sposób nawiązują oni do najgorszych praktyk tego typu jakie można było już nie raz obserwować np. na "Metropolia jest ok". Rozumiem, że zmiana entourage - może być 15, 20 minut opóźnienia ... ale godzina (!) W zeszłych latach jakoś nie było takich poślizgów!
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.