2015-05-23 10:34
Zachęcony dość poztywnymi recenzjami, licząc na ucztę duchową postanowiłem oddać swoje ciało w teatralny areszt na 3 godziny. Ciało swoje wycierpiało, żadnej wielkiej uczty jednak nie było. Wyjść w trakcie głupio, nawet
Zachęcony dość poztywnymi recenzjami, licząc na ucztę duchową postanowiłem oddać swoje ciało w teatralny areszt na 3 godziny. Ciało swoje wycierpiało, żadnej wielkiej uczty jednak nie było. Wyjść w trakcie głupio, nawet zdrzemnąć się nie dało gdyż autorzy wstawili sporo przerywników w postaci bardzo nieświeżego (fuj!) anglojęzycznego popu do tego dobudzając widzów przerażającymi grzmotami z błyskawicami. Skąd te błyskawice to nie wiem (zwykle Zeus ciska je z nieba) skoro jak wskazywała scenografia (wiszące u sufitu szponiaste konary korzeni drzew) akcja raczej rozrywała się w piekiełku lub czeluściach jakiegoś grobowego świata. Duet twórców przetworzył Nieboską komedię na swoje własne kopyto tak, że z nieboskiej (już też bedącej przetworzeniem wcześniejszej boskiej) nic nie zostało. Ostatecznie powstał mocno rozwklekły, bełkotliwy, trudny w odbiorze portret jakoby współczesnego społeczeństwa i jego frustracji. Ostatecznie robiącą na kserokopiarce dziewczynę po studiach można uznać za symbol szerszej współczesnej generacji ludzi, którzy pracują na równie wysokim stanowisku z równie wysokimi technologiami. Kim jednak jest nowy hrabia Henryk - wszak arystokracja w Polsce w zachodnim rozumieniu nie istnieje. Tu nie ma w zasadzie klasy typowej np. dla wysp brytyjskich gdzie garska ludzi pozostaje w posiadaniu 1/3 powierzchni kraju (z tym co na niej stoi). W Hiszpanii taka garstka trzyma w swoich rękach aż 70% powierzcni kraju (też z tym co na niej stoi). Skąd więc w pokumunistycznej Polsce hrabia Henryk - czemu taki zdechlak, zniewieściały grany przez aktora żeńskiego? A i owszem. Momenty są. To znaczy lepsze momenty (jak chociażby ten monolog frustrata, który krzyczy, że nie chce ani nie ma czasu na to by się pięknie różnić). Momentami można się zaśmiać,spojrzeć krytycznym okiem na świat społeczny jaki nas otacza, jednak stosunek dobrych momentów do czasu jaki autorzy zużyli na pokazanie wszystkiego co im tylko przyszło do głowy nadwyraz niekorzystny dla widza. Być może po przeczytaniu 5 razy boskiej, 10-tym nieboskiej i po 5-ty obejrzeniu tego dzieła można coś z tego spektaklu wynieść. Jednak za pierwszym po 3 godzinach dość wątpliwej rozrywki wynosi się niewiele więcej niż swój zobolały tyłek. Faktycznie nie jest to głupie dzieło, mój główny zarzut jest jednak taki, że rozdrobnione dzieło nie wciąga ni jak widza ani intelektualnie ani emocjonalnie. Sceny dzieją się niejako poza widzem a nie w widzu, który pozostaje mocno obojętny wobec spazmatycznych ruchów, regularnych wybuchów krzyku. Całość tworzy estetykę na wzór trudnych do odcztytania bazgrołów jaki nadpobudliwi mają w zwyczaju wymalowywać na wolnych kartkach w wolnych chwilach. Nie napiszę więc na koniec, że się zawiodłem co by nie psuć sobie humoru.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.