2009-07-11 12:57
Wystarczy trochę znać się na jazzie, połączyć nazwiska Harriet Tubman i Alice Coltrane i domyślić się, że to może być trudne w odbiorze. Jak ktoś idzie na film von Triera, a później rozpacza, że to mu w niczym nie przypominało "Bezsenności w Seattle", to sam jest sobie winien.
2009-07-11 13:50
Byłam. Zapewniam Cię, że słucham rozmaitej muzyki, ale ta nie była trudna w odbiorze, tylko SŁABA... Jak każdy gra sobie, to to nie jest zespół. A jazda na efektach gitarowych to też żadna rewelacja.
2009-07-11 09:01
Pierwszy dzien koncertu byl rewelacyjny,muzyka docierala do wnetrza mojej duszy!szkoda tylko ze bylo tak krotko! dziwie sie niezadowoleniu,jezeli ktos nie potrafi docenic piekna prawdziwej,dobrej muzyki to moze czas wybrac sie na koncert dody?
2009-07-10 23:30
Całe szczęście drugi dzień z Carmen Cuestą był bardzo udany, w porównaniu z pierwszym, gdzie zgadzam się z przedmówcami. Po pierwszym dniu byłem tak zbulwersowany, że chciałem nawet złożyć reklamację - nad ranem całe
Całe szczęście drugi dzień z Carmen Cuestą był bardzo udany, w porównaniu z pierwszym, gdzie zgadzam się z przedmówcami. Po pierwszym dniu byłem tak zbulwersowany, że chciałem nawet złożyć reklamację - nad ranem całe szczęście mi przeszło. Aczkolwiek do dzisiaj uważam że organizatorzy powinni się z tego wytłumaczyć, bo dobrze wiedzieli w co wdepnęli już przed koncertem - zapowiedź wokalistki już była dziwna!!!
Carmen wprowadziła miły nastrój. Ładny głos, udane solówki jej męża na gitarze, jak i również pianisty - to jest to po co się tam przychodzi. Dowodem udanego koncertu był podwójny bis, na co sobie całkowicie zasłużyła. Bravo ;)
2009-07-10 13:54
Liczę na udany koncert i myślę, że się nie zawiodę.
Trochę spokojnej bossanowy być może.
2009-07-10 12:05
Jestem oczarowany koncertem. Ta muzyka dociera do dna duszy. Wielkie Dziekuję dla Organizatorów , że nie powielili schematów z lat poprzednich .
Andrzej
2009-07-10 14:49
Festival otwiera słuchaczy na szersze horyzonty jazzu, smooth jazzu, bossanovy itd i w tym klimacie ma się to odbywać. Odbieganie od schematów, jak Pan to napisał, nie ma w tym wypadku żadnego sensu, a tym bardziej
Festival otwiera słuchaczy na szersze horyzonty jazzu, smooth jazzu, bossanovy itd i w tym klimacie ma się to odbywać. Odbieganie od schematów, jak Pan to napisał, nie ma w tym wypadku żadnego sensu, a tym bardziej związku z jazzem, co wczoraj miało miejsce. Zgadzam się z Joanną, dodam do odczucia irytacji i rozczarowania, zmęczenie i jedno wielkie " ale o co chodzi?! "
2009-07-10 16:31
Wybacz Dominiko, Joanno
Nie jestem ekspertem muzycznym , a zwyklym odbiorcą ale wydaje mi się,
że jak Moniuszko to nie cała muzyka klasyczna, tak smooth, bosanova , jazz tradycyjny , etc to nie cały jazz.
Wybacz Dominiko, Joanno
Nie jestem ekspertem muzycznym , a zwyklym odbiorcą ale wydaje mi się,
że jak Moniuszko to nie cała muzyka klasyczna, tak smooth, bosanova , jazz tradycyjny , etc to nie cały jazz. Na tym polu ( pięknym i wielkim ) jest miejsce i dla Cuesta-Loeb i dla Dudziak i dla Harriet Tubman . Smutno, że zamykacie się
w schematach.
Pozdrawiam
Andrzej
2009-07-10 14:32
Może ta muza dociera do dna duszy, ale trzeba być na ostrym haju. Poza tym Ladies odwiedzają ludzie nastawieni na kontretny typ muzyki a nie jakieś szarpidructwo! Nadmieniam, że na koncercie nie było żadnej pozytywnej Energi nic prócz irytacji i rozczarowania!
2009-07-10 13:05
Gdy zobaczyłem na widowni Grzegorza Skawińskiego, pomyślałem, że chyba gitarzyści będą naprawdę warci posłuchania. Gdy były bisy, nie dostrzegłem go już na sali - może ekstaza nim szarpnęła, ale boję się, że jednak nie.
Gdy zobaczyłem na widowni Grzegorza Skawińskiego, pomyślałem, że chyba gitarzyści będą naprawdę warci posłuchania. Gdy były bisy, nie dostrzegłem go już na sali - może ekstaza nim szarpnęła, ale boję się, że jednak nie. Dla mnie wyglądało to tak: jeden pan dmący w dziwny miech wydający odgłosy starej kozy, drugi, bawiący się gitarą i wydający z niej różne ciekawe dźwięki, trzeci, napirzający w bas bez umiaru i uzyskujący dźwięki bardzo zbliżone do tych, które wydają sprzęgające się mikrofony (tylko one robią to przez chwilę), czwarty - grający fajnie na perkusji, i piąta pani, która raz na jakiś czas plumkała niesłyszalnie na basie, potem go zostawiała, wychodziła, wracała, mruczała coś do mikrofonu i znów coś plumkała.
Myślę, że wykonawcy dobrze się bawili i radośnie eksperymentowali - ale publiczność powinna w tym czasie być gdzie indziej. Wyszedłem obolały i w poczuciu splątania (jak piszą na niektórych silnych lekach). Słowem: ani lejdis ani jazz. Na szczęście dziś Carmen Cuesta i nie będzie eksperymentów. Jednak rację ma inżynier Mamoń, że lubi to, co zna. To na pewno bezpieczniejsze od ataku kozy;)
2009-07-10 16:51
Wybacz " zygmuntzt " ale w czasie koncertu nie wlepiałem oczu w Skawińskiego.
Jeśli wyszedł to raczej ze wstydu , że bedąc tak dobrym gitarzystą firmuje " gra
i trąbi zespół Kombi ". To rozsądne, że zabezpieczasz się odpowiedzialnie i posłuchasz dziś tego co " lubisz i znasz "
Pozdrawiam
Andrzej
2009-07-10 13:11
Dokładnie tylko perkusista wart uwagi.
2009-07-10 11:23
Żółta kartka dla organizatorów!!!
Bilety na koncert zespołu Harriet powinny być za darmo a nie w kosmicznej cenie!!!!
2009-07-10 11:15
Niestety muszę się zgodzić z dwiema poprzednimi opiniami. sama jestem jedną z tych osób, które wyszły.
koncert miał być dla mnie przyjemnością, a niestety był wielką MĘCZARNIĄ !!!
2009-07-10 09:18
Niestety zgadzam się z poprzednimi opiniami. Starałam się dotrwać do końca koncertu, bo mimo dobrych chęci, to doznanie muzyczne nie było przyjemnością. Być może wytrawni melomani i koneserzy nowych eksperymentalnych
Niestety zgadzam się z poprzednimi opiniami. Starałam się dotrwać do końca koncertu, bo mimo dobrych chęci, to doznanie muzyczne nie było przyjemnością. Być może wytrawni melomani i koneserzy nowych eksperymentalnych brzmień byli usatysfakcjonowani. Nasunęło mi się określenie narkotyczno-atystycznego brzmienia, bo odniosłam wrażenie, że najlepiej czuli się i bawili wykonawcy na scenie. To oczywiście złośliwość ale odbiorcy Ladies Jazz Festival z pewnością przyszli na inny rodzaj muzyki. To zwyczajnie nie ta widownia! Widać to było po zaskoczeniu wychodzących z niedowierzaniem w oczach, czy to aby na pewno ten koncert na który przyszli. Pomijając już fakt, że wiele osób wyszło w trakcie koncertu. Myślę, że organizatorzy, którzy nawiasem mówiąc do tej pory nie zawiedli słuchaczy, tym razem "zaszaleli". Niemniej sprzedali coś totalnie innego, niż obiecuje formuła Festivalu. Od wczoraj zdecydowanie baczniej będę się przyglądać temu na co idę w ramach "Ladies", bo w ciemno, jak widać, już nie można. Jednym słowem trwale straciłam zaufanie do organizatorów.
2009-07-10 08:39
Szanowni Państwo, jeżeli gdziekolwiek zobaczycie ten zespół uciekajcie gdzie pieprz rośnie!!! Organizatorom festiwali chyba coś się pokręciło, bo muzyka wykonywana przez Harriet i jej towarzyszy w niczym nie przypomina jazzu!!! Koszmarny koncert- ludzie uciekali jak szczury z pokładu statku!!!!
Okropność!!!
2009-07-10 08:58
To, że od jazzu daleko, to nie taki problem, jak fakt, że po prostu słaby występ. Jak dla mnie perkusista może zostać, reszta - out. No i to miał być LADIES jazz, a tej pani za wiele widać ani słychać nie było; głos ani
To, że od jazzu daleko, to nie taki problem, jak fakt, że po prostu słaby występ. Jak dla mnie perkusista może zostać, reszta - out. No i to miał być LADIES jazz, a tej pani za wiele widać ani słychać nie było; głos ani mocny, ani wyrobiony, w każdym razie nie zaprezentowała żadnych specjalnych możliwości. Za tę cenę biletów (130 zł!!!!) spodziewałam się czegoś znacznie lepszego.
PS. Który facet był Harriet? Bo który to Me'Shell, to w końcu doszłam...
2009-07-10 08:18
Trudno określić nawet, jaki rodzaj muzyki wykonywali. Kawałki monotonne, wręcz transowe ciągnące się w nieskończoność. Uwielbiam odkrywać dźwięki, ale tym państwu już podziękuję.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.