Recenzja filmu "Boscy". Penelope Cruz, Antonio Banderas i satyra na szołbiznes
Megalomanię nadętych artystów, próżność celebrytów i przerośnięte męskie ego w błyskotliwy i zabawny sposób obśmiewają twórcy argentyńsko-hiszpańskiej komedii z Penelope Cruz i Antonio Banderasem. "Boscy" są niezwykle inteligentną satyrą na współczesny show-biznes, nawet pomimo tego, że czasami zbyt karykaturalnie ilustrują środowisko filmowców i opierają się na dość oczywistych przesłankach. Brawurowe aktorskie popisy i nienachalny humor wybijają jednak produkcję duetu Cohn/Duprat ponad przeciętność i oferują prawie dwie godziny przyjemnej rozrywki w doborowym towarzystwie.
Imprezy filmowe w Trójmieście: festiwale, pokazy specjalne
Świętujący 80. urodziny miliarder z branży farmaceutycznej dochodzi do wniosku, że chciałby pozostawić ludzkości coś więcej niż tony medykamentów. Wpada więc na pomysł nakręcenia filmu, dzięki któremu złotymi zgłoskami zapisze się w historii światowej kinematografii. Dysponując ogromnym majątkiem, realizuje, wydawałoby się, idealną receptę na sukces. Kupuje prawa do nagrodzonej Noblem powieści, zatrudnia topową reżyserkę, angażuje dwie aktorskie sławy latynoskiego kina i udostępnia całej trójce luksusową willę do scenariuszowych prób. Początek prac nad filmem wcale nie zapowiada jednak udanego przedsięwzięcia.
Świeżo upieczony producent w tych czysto teoretycznych kalkulacjach nie wziął bowiem pod uwagę tzw. czynnika ludzkiego. Felix (Antonio Banderas) i Ivan (Oscar Martinez) prezentują dwie zupełnie odmienne szkoły aktorskie, co już od pierwszego spotkania skutkuje zgrzytami i ścieraniem się wybuchowych temperamentów. Współpracy obu panom nie ułatwia też nieco apodyktyczna i specjalizująca się w kontrowersyjnych metodach pracy reżyserka Lola (Penelope Cruz). Angaż tego osobliwego tria artystów przypomina więc eksperyment szalonego chemika, który po wymieszaniu niewłaściwych probówek musi w popłochu uciekać z laboratorium.
Filmowcy w (nie do końca) krzywym zwierciadle
Odpowiadający za reżyserię Mariano Cohn i Gaston Duprat dość bezceremonialnie szydzą z branży, w której na co dzień funkcjonują. Z dużym przymrużeniem oka portretują ekscentrycznych artystów, którym sława i przeświadczenie o własnej nieomylności utrudniają znalezienie jakichkolwiek kompromisów. Każde z trojga bohaterów ma własną wizję idealnej sceny i pojedynczego ujęcia. Szczególnie ten kontrast widać na linii Felix - Ivan. Pierwszy jest międzynarodowym gwiazdorem, który aktorskie sukcesy utożsamia z milionami na koncie, liczbą followersów na Instagramie i statuetkami za indywidualne osiągnięcia. Drugi wyznaje zasady "pracy organicznej", gardzi splendorem i komercyjnym kinem, próbuje swoją warsztatową wyższość nad partnerem wykazać w każdym, choćby najmniej istotnym ujęciu.
"Coś się psuje" w Teatrze Muzycznym. Znamy obsadę i datę premiery
Scenariuszowe próby są więc dla obu artystów okazją do pojedynkowania się na większe ego i udowodnienia "czyje jest na wierzchu". Ich wzajemne tarcia obnażają małostkowość, kompleksy i lęki, które każdy z aktorów kamufluje w inny sposób. Gęstą atmosferę na planie mąci również Lola, która uporczywie wierzy w skuteczność swoich dziwacznych metod pracy, nawet jeśli nie zdają one zupełnie egzaminu. Modernistyczna posiadłość, w której zamknięci zostają bohaterowie, zaczyna więc przypominać poligon, na którym zadufani i zawistni artyści obrzucają się naprzemiennie kłamstwami i pozorowanymi grzecznościami.
Humor mocnym punktem "Boskich" ...
Wszystkie te zaproponowane przez "Boskich" wnioski i obserwacje powielają prawdy objawione o show-biznesie. Twórcy filmu nie silą się pod tym względem na jakąkolwiek oryginalność, nie wychodzą poza schemat, nie koloryzują środowiska filmowego ani go specjalnie nie wybielają. Scenariusz, pomimo oczywistości i co najmniej dwóch zupełnie zbędnych scen, prezentuje się jednak zaskakująco świeżo. Lekkości z całą pewnością dodaje mu inteligentnie wtrącony humor, który nieodpowiednio użyty mógłby "Boskich" zamienić w jedną z wielu komedii pomyłek. Dowcip jest tu jednak wyważony z aptekarską wręcz dokładnością i idealnie współgra z tempem opowieści.
Naturalnie najwięcej sytuacyjnego i słownego żartu znajdziemy w scenach, w których Lola do granic wytrzymałości testuje cierpliwość swoich aktorów. Nakazuje im czytanie dialogów pod wiszącym 5-tonowym głazem, innym razem przywiązuje ich taśmą lub instruuje na temat poprawności damsko-męskich pocałunków. Temu precyzyjnie dobranemu humorowi czasami brakuje jednak nieco śmielszego przełamania. Być może takim zabiegiem miała być jedna z końcowych i kluczowych zarazem scen, ale wydaje się, że zarówno pomysł, jak i wykonanie były już zbyt groteskowe i trochę zaburzyły tonację całego filmu.
... ale jeszcze mocniejszym Cruz, Banderas i Martinez
Na powodzenie tak kameralnych produkcji, jaką z pewnością są "Boscy", niebagatelny wpływ ma obsada, na której - z powodu niewielkiej liczby fabularnych twistów i zarazem obszernych dialogów - skupia się niemal cała uwaga widowni. Mając do dyspozycji taki tercet wybitnych specjalistów w swoim fachu, duet reżyserów miał zdecydowanie ułatwione zadanie. Antonio Banderas doskonale i bardzo świadomie bawi się własnym wizerunkiem. Kroku dotrzymuje mu Oscar Martinez, który w pozornie opanowanego Ivana wlał zaskakująco dużo emocji. Największego kolorytu ( i to niekoniecznie za sprawą fantazyjnej fryzury czy kreacji) dodaje oczywiście zjawiskowa Penelope Cruz, której energia ewidentnie napędza "Boskich".
Rozpędzić się w kierunku kinowej sali powinni natomiast ci widzowie, którzy doceniają nieco ambitniejszy humor, lubują się w dialogowych i inscenizacyjnych niuansach (świetne zdjęcia i scenografia!), delektują się dryfującym tempem opowieści i uwielbiają podglądać aktorów w naturalnych warunkach bez migocącego w tle CGI czy green screenów. Nieprzypadkowo książka, na bazie której bohaterowie próbują nakręcić film nosi tytuł "Rywalizacja". "Boscy" są udaną satyryczną przypowieścią o ludziach, których poczucie wyższości wprost proporcjonalnie zaniża zdolność do współpracy i dialogu z drugim człowiekiem. Przyjemna filmowa pozycja, choć raczej do jednorazowego zastosowania.
OCENA: 7/10
Film
Opinie wybrane
-
2022-05-16 12:36
Bardzo fajny film (1)
Świetna Penelope! Jak ktoś lubi filmy w języku hiszpańskim to samo słuchanie dialogów jest wielką przyjemnością. Poza tym film odebrałam jako hołd złożony pracy aktora i reżysera. Pokazana jest ich ciężka praca nad każdą kwestią, angażowan emocje i wielka wrażliwość.
Z drugiej strony wniosek: nie wierz aktorowi, bo nigdy nie wiesz kiedy gra a kiedy coś jest naprawdę.- 0 0
-
2022-05-17 18:48
No właśnie. Tego typu filmy trzeba rozumieć w oryginale.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.