• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

A tak to robią kobiety

Przemysław Rydzewski
19 lipca 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
Po raz pierwszy Ladies' Jazz Festiwal zagościł w hali widowiskowo-sportowej w Gdyni. Na scenie The Manhattan Transfer. Po raz pierwszy Ladies' Jazz Festiwal zagościł w hali widowiskowo-sportowej w Gdyni. Na scenie The Manhattan Transfer.

Tegoroczny Ladies' Jazz Festiwal wypadł dobrze, bo różnorodnie. Od zniewalającej Randy Crawford po tragiczną Florę Purim, od intrygującej Gaby Kulki po prześmiewcze The Puppini Sisters i klasyczny The Manhattan Transfer. Zabrakło jedynie odrobinę tego, co jazz czyni drapieżnym i intrygującym. Zdaję się też, że bez panów w tle, panie nie miałyby najmniejszych szans.



Koncert Randy Crawford absolutnie przyćmił inne wydarzenia festiwalu. Koncert Randy Crawford absolutnie przyćmił inne wydarzenia festiwalu.
Niewątpliwie na miano królowej Ladies' Jazz Festiwal 2010 zasłużyła Randy Crawford. Jej koncert, jako wielki finał kobiecego święta jazzu, absolutnie przyćmił wydarzenia dni poprzednich. Od pierwszych dźwięków rozpoczynającego występ "No regrets", publicznością zawładnęła pewna aura. Crawford oczarowała słuchaczy nie tylko niezwykłym głosem, którym posługiwała się z niebywałą wręcz lekkością, ale też drzemiącym w jej ciele tańcem. Delikatność, z jaką przepływała przez bluesy czy jazzowe piosenki dosłownie hipnotyzowała. Artystka emanowała na scenie serdecznością, jakby to ona nam była wdzięczna, a nie na odwrót, że możemy wspólnie spędzić niedzielny wieczór. Czy można żądać czegoś więcej od wielkiego artysty?

Oczywiście nie zabrakło największych hitów "Feeling good", "One day i'll fly away" czy "Street life". Przyglądając się jej scenicznemu zaangażowaniu, trzeba stwierdzić jedno: Randy Crawford jest spadkobierczynią wszystkiego, co Bessie Smith wniosła do kobiecego bluesa, a Aretha Franklin do jazzu. Nie byłoby jednak tak pięknie, gdyby nie towarzyszący artystce Joe Sample Trio. To oni swoim instrumentalnym popisem wprowadzili królową na scenę gdyńskiego Teatru Muzycznego. W otoczeniu takiego dworu, można podbić cały świat!

The Puppini Sisters hołdowały na scenie klasycznemu swingowi. The Puppini Sisters hołdowały na scenie klasycznemu swingowi.
A wszystko rozpoczęła trzy dni wcześniej Gaba Kulka. Jej koncert zachwycił ogromem energii. Piosenki artystki intrygowały, wykonane przy jej własnym brawurowym akompaniamencie klawiszy i w towarzystwie skromnej sekcji rytmicznej. Kulka nosi w sobie pewien teatralny potencjał, w jej muzycznych sztukach ścierają się ze sobą przeróżnie doświadczeni bohaterowie. To piosenki o dokonywaniu najważniejszych wyborów, ale też poezji codzienności. Efekt owej wielowarstwowości osiągała na scenie "skacząc" zarówno po tonacji głosu jak i emocjach - od zawołań po szept. Tylko publiczność biła brawo jakoś niepewnie. Cóż, Gaba Kulka to artystka niepokorna, jej piosenkowy jazz nie jest przeznaczony dla pań, a raczej dla niegrzecznych kobiet - dojrzałych i mądrze zbuntowanych.

Zupełnie inaczej zaprezentowały się tego samego wieczoru The Puppini Sisters, które dały szalony występ. Brytyjskie damskie trio pokazało bowiem jak powinno wyglądać prawdziwe show, z muzyką i śpiewem na pierwszym planie, ale też tańcem, stylizacją i popisami komicznymi. The Puppini Sisters hołdowały na scenie klasycznemu swingowi i w pełni spełniły jego najważniejsze zadanie - rozbawienie publiczności. Kiecki żywcem wyjęte z garderoby Moulin Rouge, instrumentalne popisy na akordeonie i skrzypcach, zsynchronizowany taniec, a w tle przygrywające oprychy w kaszkietach i szelkach, niczym sycylijska gwardia Michaela Corleone. Panie wzięły na warsztat nie tylko lata czterdzieste i pięćdziesiąte z " Mr. Sandman" The Chordettes na czele, ale chociażby "I Will Survive" Glorii Gaynor czy "Crazy In Love" Beyonce.

Wiele wskazywało na to, że kolejny dzień festiwalu będzie prawdziwym świętem dla miłośników klasycznych, bo prekursorskich brzmień tzw. fusion. Rozpoczęło się przepięknie, na scenie rozbrzmiały pierwsze dźwięki "Return to forever" Chicka Corea. Na perkusji grał towarzyszący kompozytorowi podczas nagrań w 1972 roku, legendarny Airto Moreira. Jedynie flet Joea Farrella zastąpiła trąbka, a elektryczne pianino - fortepian. W tej konfiguracji muzyka zyskała, pokryta została bowiem subtelnym, szlachetnym szlifem i taka pozostała już do końca wieczoru.

Oczywiście najważniejsza była gwiazda, Flora Purim, która cztery dekady temu wzbogaciła album Corea wspaniałymi wokalami. Pojawiła się zaraz po pierwszym utworze, a wraz z nią na licznie zgromadzoną publiczność runął dramat. Z jej sześciooktawowego głosu pozostały bowiem strzępy w postaci być może oktaw dwóch. To był koszmar, w którym doskonale grający zespół zderzał się z kanonadą fałszów i zwykłym brakiem możliwości. Znana z wysokich rejestrów Purim próbowała usilnie przywołać swój dawny blask, ale niestety nadaremnie. Koncertu nie uratowały nawet solowe, szamańskie popisy wokalne Airto Moreiry. Również występująca tego dnia na scenie klubu Ucho Natalia Grosiak i zespół Mikromusic wypadli jakoś zbyt romantycznie, mdło i mało dojrzale, jak na swój wielki potencjał.

A duch Chicka Corea nadal unosił się nad festiwalem. W kolejnym dniu zaprezentowali się bowiem The Manhattan Transfer z premierowym wykonaniem niewydanej jeszcze w Polsce płyty "Chick Corea Songbook". To był bardzo dobry koncert dla miłośników rozrywkowego jazzu.

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (7) 3 zablokowane

  • czas POnarzekać Gdańszczanie (2)

    jak to było źle na tych koncertach:))

    No który pierwszy i lepszy. A może już sobie odpuściliście, bo łyso Wam, że w Gdyni same hiciory i super koncerty?

    • 1 8

    • A co byoł tym hicorem? (1)

      występ tetryków The Manhattan Transfer?
      Zapewne zrobili sobie przerwę w turne po domach starców i zawitali na "festiwal".

      • 2 6

      • tetrycy?

        niektórzy w wieku lat 25 nie mają tyle pary co oni :) fajny koncert :)

        • 4 1

  • fantastyczny MT

    jak można napisać, że to był dobry koncert Manhatanu. Chyba nie był Pan na koncercie, bo występ był wspaniały to mało powiedziane. Fantastyczny. Nie ma na świecie lepsze zespołu tego gatunku a wiek i doswiadczenie zespołu w przeciwieństwie do Fory Purim powoduje iż śpiewaja obłędnie i są coraz lepsi i lepsi. Pełen profesjonalizm, ten kto tego nie docenia to ma drewniane ucho.

    • 3 2

  • :)

    całkowicie się zgadzam

    • 1 0

  • Flora Purim- koszmar za duże pieniądze!!!!!
    Gaba i The Puppini Sisters- super!!!
    Randy Crawfor- rewelacyjna i czarująca!!!
    The ManhattanTransfer- niestety nie widziałam- brak środków!!!!!
    Ogólnie tegoroczny festiwal był bardzo udany!

    • 0 0

  • szkoda narkotykowych gangow

    i dzieci niewolniczo zbierajacych maryche

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak Muzeum Historyczne Miasta Gdańska nazywało się do 2000 roku?

 

Najczęściej czytane