• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Brzuch Matki Boskiej". Marta Handschke o losach swojej rodziny

Aleksandra Wrona
7 czerwca 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
"Brzuch Matki Boskiej" to opowieść o losach czterech pokoleń kobiet. "Brzuch Matki Boskiej" to opowieść o losach czterech pokoleń kobiet.

Marta Handschke to człowiek wielu talentów. Fotografka, graficzka, ilustratorka, wokalistka zespołów Oczi Cziorne i Kobiety, a od niedawna także autorka książki. "Brzuch Matki Boskiej" to pełna rodzinnego ciepła opowieść o skomplikowanych losach czterech pokoleń kobiet. Ile w niej prawdy, a ile fikcji?



Czy znasz losy swojej rodziny?

Aleksandra Wrona: Z zawodu jesteś fotografką, zajmujesz się grafiką i ilustracją, śpiewasz... Skąd w tym wszystkim wzięła się jeszcze literatura?

Marta Handschke: Pisanie nie jest dla mnie niczym nowym, ale do tej pory robiłam to raczej do szuflady. Spisywałam swoje myśli, spostrzeżenia, impresje... Jestem też autorką kilku tekstów piosenek zespołu Kobiety. Impulsem do napisania "Brzucha Matki Boskiej" było moje zafascynowanie jedną z głównych bohaterek - siostrą mojej babci. Ciocia jest niezwykle barwną postacią z zacięciem filozoficznym i bardzo chciałam w ten sposób utrwalić naszą relację. Oczywiście nie dało się też w tej historii ominąć jej sióstr.

Pomysł, żeby napisać książkę pokoleniową przyszedł mi do głowy już kilka lat temu. Brakowało mi literatury tego typu... W liceum zauroczyła mnie powieść "Tato" Williama Whartona i stąd chyba wzięła się tęsknota za tego rodzaju historiami.

Wieczory literackie w Trójmieście


Forma książki również przypomina zbiór krótkich, rodzinnych anegdot.

Zdecydowałam się na krótkie rozdziały, bo zależało mi na przytoczeniu opowieści moich bohaterek w oryginalnej formie. Spisywałam je z dyktafonu, okraszałam swoimi myślami i tak powstawały kolejne elementy historii. Nie chciałam zanudzać czytelników rozwlekłymi opowieściami rodzinnymi czy opisami przyrody. Wydaje mi się, że takie krótkie, proste, esencjonalne formy były najlepszym sposobem przedstawienia tej historii. W znalezieniu chronologii i ogarnięciu tego chaosu pomogli mi za to redaktorzy prowadzący z wydawnictwa. Jestem im za to bardzo wdzięczna.

Książce towarzyszą też piosenka i teledysk zespołu Kobiety "Ballada o rybaku".

Tekst piosenki napisałam w oparciu o historię z książki. Mój wujek był rybakiem i kiedy wychodził w morze, czekałyśmy z ciocią na niego w dużym napięciu, mając nadzieję, że i tym razem wróci. Kładłyśmy się do łóżka, wsłuchując się w dźwięk "buczka", czyli dźwięku wydawanego przez latarnię morską, naprowadzającego rybaków w czasie mgły. To przyjemne wspomnienie takiej kobiecej solidarności, ale też oczekiwania, tęsknoty...

Nie mieliśmy żadnego specjalnego pomysłu na teledysk. Wszystko to wyszło dość spontanicznie, kiedy pojechaliśmy na zdjęcia do Władysławowa i na miejscu złapał nas deszcz ze śniegiem. Wyszła z tego nieco oniryczna opowieść o kobietach.


Wróćmy do książki. Jak wyglądała droga od pomysłu do realizacji?

Ta droga była w dużej mierze intuicyjna. Próbowałam zdystansować się i psychologicznie rozgryźć te wszystkie relacje, choć zdaję sobie sprawę, że moja perspektywa jest bardzo subiektywna. Opierałam się głównie na opowieściach kobiet z mojej rodziny, dodając do tego swoje domysły, odczucia, a czasem i sny.

Marta Handschke, Brzuch Matki Boskiej, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018 Marta Handschke, Brzuch Matki Boskiej, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018
W takim razie ile prawdy znajduje się w tej powieści?

Powiedziałabym, że mniej więcej 80 proc. jest prawdą, natomiast resztę musiałam dopowiedzieć sama, bo dla moich bohaterek niektóre tematy to wciąż tabu, choćby przemoc wobec kobiet, o której wtedy nie mówiło się głośno. Niestety, teraz też często nie mówi się o tym głośno.

Czy rozmawiając z bohaterkami książki dowiedziałaś się czegoś, co wpłynęło na twoje życie?

Chyba inaczej spojrzałam na swoje relacje z mężczyznami, które widzę teraz jako kontynuację historii rodzinnej. Mam w tej kwestii trochę do zrobienia...

Psychologia transgeneracyjna mówi, że szukając źródła swoich problemów powinniśmy poznać historię naszych przodków. Zakłada nawet, że problemy z rodzin pochodzenia mogą ujawnić się w objawach następnych pokoleń. Myślisz, że to ważne, żebyśmy poznawali historie naszych rodzin?

Myślę, że to kwestia bardzo indywidualna i zależna od tego, czy mierzymy się z jakimiś problemami. Można oczywiście zgłębiać ten temat z czystej ciekawości, ale myślę, że to nie jest konieczne. Wbrew pozorom nie jestem wielką zwolenniczką grzebania w przeszłości i uważam, że w pewnym momencie trzeba tę przeszłość za sobą zostawić. Wiadomo, że ona na nas wpływa, ale nie możemy zapomnieć, że żyjemy tu i teraz. W przypadku powracających problemów np. w relacjach damsko-męskich można szukać wzorców z przeszłości, ale chyba każdy sam intuicyjnie czuje, czy warto iść w tym kierunku.

"Kobiecość wiąże się z potworną powinnością" Sylwia Kubryńska


Poczułaś się zmęczona swoją historią rodzinną?

Bardzo. Powiedziałabym nawet, że to zmęczenie trwa do dzisiaj. Pisanie jest trochę takim psychotycznym procesem, który wymaga pełnego wejścia w opisywany świat. Po wydaniu tej książki doświadczyłam czegoś na kształt depresji poporodowej, która jeszcze się nie skończyła. Kiedy teraz myślę o tym, czy zrobiłabym coś podobnego jeszcze raz, mam poczucie, że nie dałabym rady.

Czy twoje rozmówczynie przeżyły ten proces równie mocno?

Trudno powiedzieć, ja nie odczułam, żeby było to dla nich dramatycznym doświadczeniem. Odkąd pamiętam, chętnie opowiadały mi swoje historie, więc kiedy jechałam do nich z dyktafonem wystarczyło, że przypomniałam im to, co kiedyś już mówiły. Czasem musiałam mocniej drążyć temat, ale nie wyglądało to tak, że otworzyły się przede mną po latach milczenia. Śmieję się nawet, że skoro od początku byłam karmiona tymi historiami, to przyszedł dzień, kiedy musiałam je wypluć.

Kobiety - Ballada o rybaku

Piosenka inspirowana opowieścią z książki "Brzuch Matki Boskiej"


Twoim bohaterkom nie przeszkadzał fakt, że ich historie ujrzą światło dzienne?

Nie za bardzo, choć czasem upominały mnie, że muszę koniecznie zmienić jakieś nazwisko. Na etapie pisania nie czułam oporu, ale kiedy książka się ukazała, pojawiły się wątpliwości i lęk przed tym co powiedzą ludzie, głównie ze strony mojej mamy. To właśnie jej reakcji obawiałam się najbardziej, ale było to bardzo oczyszczające doświadczenie. Po przeczytaniu mama podziękowała mi za to, że to spisałam. Myślę, że całe życie stanęło jej przed oczami i mogła niektóre rzeczy przepłakać.

Recenzje książek z Trójmiasta


Mam wrażenie, że choć czasy się zmieniają, to problemy kobiet pozostały takie same.

Pewnie, że tak. Dalej jesteśmy niepewne siebie, dalej bywamy tłamszone przez mężczyzn, mierzymy się z problemem przemocy czy alkoholizmu. Wciąż nie mówi się głośno np. o przemocy w rodzinie czy molestowaniu seksualnym. "Tacy są mężczyźni, z tym się nic nie zrobi" mawiała moja ciocia i myślę, że takie myślenie wciąż nie jest rzadkością.

A czy jest coś, co mężczyźni mogą znaleźć dla siebie w tej książce?

Muszę przyznać, że mężczyźni nie zostali w niej oszczędzeni. W książce czuć dużą dawkę gniewu, który w moich bohaterkach kumulował się przez lata i w części spłynął też na mnie przez to, że żyłam tymi historiami. Nie chcę jednak wzbudzać w nikim poczucia winy tylko dlatego, że jest mężczyzną. Myślę, że najważniejszą lekcją z tej książki może być to, że w tych związkach zabrakło szczerej rozmowy, okazywania emocji i próby zrozumienia siebie nawzajem. Bardzo chciałabym usłyszeć te same historie z perspektywy opisanych mężczyzn. Niestety, wykończyłyśmy ich szybko i głosu już nie mają.

Opinie (13) 8 zablokowanych

  • nie wolno drwić z imienia Matki Bożej (2)

    • 21 33

    • Hmm

      Moim zdaniem, polscy Katolicy sami drwią z imienia Matki Bożej, nazywając ją Maryja. A przecież nosiła piękne imię Maria!

      • 13 9

    • a mało to matek bogów ?

      z resztą i tak wszystkie wymyślone, tak jak pan Reksia

      • 9 6

  • Mizoandria w słabym wydaniu,

    176 stron, wzorowane na przeciętnych, ale o kilka klas lepszych "Gugułach" Wioletty Grzegorzewskiej.
    Krótkie zdania ułatwiają z pewnością odbiór tekstu odpowiedniej grupie czytelniczej. Zmiana stylu pisarskiego przy każdej wypowiedzi wyszła mocno sztucznie. Dodatkowo podkreślenia i wyjustowania wypowiedzi, wprowadzone przez autorkę, bądź wydawcę wyglądają tragicznie. Brak wniosków i chociażby próby interpretacji występujących tarć między płciami. 4/10 na zachętę, za przedstawienie losów, aż czterech bohaterek.

    • 17 3

  • Matka Bosa zawsze w ciąży (1)

    Handsshke to pewnie krajanka?

    • 2 7

    • gdańszczanka z Moreny?

      • 3 0

  • Włodzimierz Handschke, syn Ludwika, urodzony 28-07-1946 to ktoś z bliskiej rodziny?

    • 2 0

  • Niestety ale zawiedzione Kobiety daja sie balamucic dziwnym artystom z trójmiasta

    i potem wyrabiaja sobie zdanie o mezczyznach na tych doswiadczeniach. Kobieta madra, swiadoma ma lepszy start. Tak mysle.

    • 8 7

  • Nie jest człowiekiem tylko człowieką

    chyba

    • 11 3

  • kolejne dzieło będzie nosiło tytuł "Kolana Allaha" lub "Łokcie Mojżesza", bardzo twórcze takie będzie

    • 13 3

  • czlowiek o wielu talentach

    no prosze a na moich nikt sie jeszcze nie poznal !

    • 1 1

  • Nikt was nie zmusza do wiązania się z mężczyznami.

    Świat jest pełen bezpańskich kotów.

    • 5 2

  • Masz przecudne oczy...

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie przechowywany jest obecnie księgozbiór Johanna Uphagena?

 

Najczęściej czytane