• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dotknąć miejsc, które bolą. O spektaklu "Z życia glist"

Aleksandra Lamek
2 kwietnia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Ten kameralny, ale angażujący emocjonalnie spektakl jest jak przypomnienie o tym, że wszyscy mamy na skórze bolesne siniaki, których trzeba czasem dotknąć - choćby po to, by przekonać się, że żyje się naprawdę. Ten kameralny, ale angażujący emocjonalnie spektakl jest jak przypomnienie o tym, że wszyscy mamy na skórze bolesne siniaki, których trzeba czasem dotknąć - choćby po to, by przekonać się, że żyje się naprawdę.

"Ja chcę tylko, żeby mnie kochano!" - wyznaje z rozbrajającą szczerością Hans Christian Andersen, grany przez Szymona Sędrowskiego. I o tym właśnie jest spektakl "Z życia glist" w reżyserii Krzysztofa Babickiego: o pragnieniu akceptacji, podziwu i miłości, pragnieniu, które czasem, tak jak w przypadku głównych bohaterów sztuki Pera Olova Enquista, kończy się uwikłaniem w toksyczne relacje bez możliwości ucieczki.



Choć Hans Christian Andersen uznawany jest dziś za jednego z najgenialniejszych bajkopisarzy świata, jego życie osobiste wcale bajki nie przypominało. Wręcz przeciwnie: podszyte było poczuciem obezwładniającej samotności, inności i wyobcowania. Jako syn szewca i alkoholiczki nieustannie zmagał się z poczuciem własnej niższości i rozmaitymi kompleksami. Rozchwiany emocjonalnie, wiecznie kimś zafascynowany lub zakochany (niektórzy biografowie twierdzą, że obiektami jego uczuć były zarówno kobiety, jak i mężczyźni), nigdy nie zaznał szczęścia w prawdziwym, stabilnym związku.

Pretekstem do stworzenia opowieści o mrocznych stronach życia wybitnego duńskiego autora jest w sztuce "Z życia glist" jego niespodziewana wizyta w domu państwa Heibergów: Johanny Luisy (Monika Babicka) i Johanna Ludwiga (Eugeniusz Krzysztof Kujawski). Ona - obdarzona nietuzinkową urodą aktorka, ikona swojej epoki; on - ceniony poeta, krytyk i dyrektor Teatru Królewskiego w Kopenhadze. W ciemnym, nieco klaustrofobicznym salonie ich mieszkania (oszczędna, ale wysmakowana scenografia Zofii de Ines) wszyscy troje uwolnią tłumione od dawna traumy i lęki, by przypomnieć sobie, kim właściwie są.

Dorota Lulka w roli Łysej, czyli matki Johanny Luisy, potwierdza swoją wielką aktorską klasę. Przez cały spektakl unieruchomiona na wózku inwalidzkim, schorowana, porozumiewająca się z otoczeniem monosylabami i dziwacznymi dźwiękami, jest jak przerażający wyrzut sumienia. Dorota Lulka w roli Łysej, czyli matki Johanny Luisy, potwierdza swoją wielką aktorską klasę. Przez cały spektakl unieruchomiona na wózku inwalidzkim, schorowana, porozumiewająca się z otoczeniem monosylabami i dziwacznymi dźwiękami, jest jak przerażający wyrzut sumienia.
A zaczyna się niewinnie i zabawnie: Andersen (znakomity Szymon Sędrowski) opowiada o swojej kompromitującej "katastrofie" podczas uroczystości na dworze królewskim. W charakterystyczny dla siebie, egzaltowany sposób, zalewa się łzami i wyolbrzymia całe zdarzenie, by wywrzeć jak największe wrażenie na pani Heiberg. Ona, obojętna i zdystansowana, schowana za ścianą lodu niczym Królowa Śniegu, ożywi się dopiero, gdy zaczną rozmawiać o miłości. O miłości, której pragnienie było dla tych "dwóch bagiennych roślinek", jak mówią o sobie Hans Christian i Johanna, siłą napędową, by wyrwać się ku lepszemu życiu.

Ich dzieciństwo było bowiem bardzo podobne: oboje pochodzili z nizin społecznych, oboje od najmłodszych lat doświadczali przemocy. On, przez swój zniewieściały, nieco pretensjonalny styl bycia, nieustannie spotykał się z obelgami i niezrozumieniem otoczenia. Ona, od dziecka molestowana, dorastała w ubogiej rodzinie, w której jej matka Żydówka stała się obiektem nienawiści agresywnego męża alkoholika. W tym pełnym emocji - tyleż intensywnych, co głęboko skrywanych - spotkaniu po latach, oboje będą starali się zachować swoje przebrania, w których czują się najlepiej. Dla pięknej aktorki jest to pozorny chłód emocjonalny, dla pisarza - dziecięca naiwność, za pomocą której broni się przed trudnymi tematami. Chwilami jednak zza ich noszonych na co dzień masek przebijają prawdziwe, niemal czyste uczucia - co z tego, skoro, jak mówi w pewnym momencie Johanna, jest już o wiele za późno na zmiany. Tutaj nie będzie szczęśliwego zakończenia: oboje wiedzą, że "ci, którzy urodzili się w bagnie", muszą przez całe życie pamiętać o regułach gry dającej im szansę na wybicie się w górę.

Na podstawie wybranych fragmentów biografii wybitnego duńskiego pisarza, Krzysztof Babicki stworzył uniwersalną opowieść o ludziach, którzy pragnąc akceptacji, podziwu i miłości, wikłają się w toksyczne związki, gubiąc po drodze swoje prawdziwe uczucia. Na podstawie wybranych fragmentów biografii wybitnego duńskiego pisarza, Krzysztof Babicki stworzył uniwersalną opowieść o ludziach, którzy pragnąc akceptacji, podziwu i miłości, wikłają się w toksyczne związki, gubiąc po drodze swoje prawdziwe uczucia.
W tym kameralnym, pełnym napięcia spektaklu najlepiej wypada grający Andersena Szymon Sędrowski. Egzaltowany i przewrażliwiony, z upodobaniem stosujący dziecinne gesty (tupanie ze złości, zakrywanie uszu, głośny płacz), od początku przedstawienia skupia na sobie całą uwagę widza. Kroku dotrzymuje mu Monika Babicka - jej Johanna Luisa Heiberg nasuwa skojarzenia z Marilyn Monroe, posągową pięknością, która, choć podziwiana i otoczona luksusem, nigdy nie uporała się ze swoimi wewnętrznymi demonami. Ciekawie wypada także Eugeniusz Krzysztof Kujawski jako Johann Ludwig Heiberg. Świadomy swojej pozycji i władzy, nie jest jednak pozbawiony uczucia lęku - wie, że jego młodsza o kilkadziesiąt lat żona nigdy nie odwzajemni jego uczuć, a wraz z pojawieniem się w ich domu znanego pisarza, staje się najzwyczajniej w świecie zazdrosny.

Nie sposób na koniec nie wspomnieć o Dorocie Lulce, która w roli Łysej, czyli matki Johanny Luisy, potwierdza swoją wielką aktorską klasę. Przez cały spektakl unieruchomiona na wózku inwalidzkim, schorowana, porozumiewająca się z otoczeniem monosylabami i dziwacznymi dźwiękami, jest jak przerażający wyrzut sumienia, martwy obiekt przypominający o trudnej przeszłości, o tych wszystkich "miejscach bolesnych", których tak bardzo boi się jej córka.

Na podstawie wybranych fragmentów biografii wybitnego duńskiego pisarza, Krzysztof Babicki stworzył uniwersalną opowieść o ludziach, którzy pragnąc akceptacji, podziwu i miłości, wikłają się w toksyczne związki, gubiąc po drodze swoje prawdziwe uczucia. Ten kameralny, ale angażujący emocjonalnie spektakl jest jak przypomnienie o tym, że wszyscy mamy na skórze bolesne siniaki, których trzeba czasem dotknąć - choćby po to, by przekonać się, że żyje się naprawdę.

Przed premierą spektaklu "Z życia glist" 2 kwietnia zostały przyznane Nagrody Prezydenta Miasta Gdyni z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru, który obchodzony jest 27 marca. Wyróżnieni zostali aktorzy i pracownicy Teatru Muzycznego w Gdyni: Mariola Kunicka, Małgorzata SiewertSebastian Wisłocki oraz Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Gdyni: Elżbieta Mrozińska, Jagoda Pikiewicz, Szymon SędrowskiBogdan Smagacki.

Spektakl

7.4
29 ocen

Z życia glist

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Wydarzenia

Opinie (13)

  • Doskonały spektakl

    Po raz kolejny gdyński zespół stworzył przedstawienie w którym widz jest wbity w fotel ( krzesło) i w skupieniu śledzi tok przedstawienie brawo !!!

    • 31 2

  • Polecam

    • 25 0

  • Da Się obejrzeć

    Całkiem przyzwoity spektakl (szczególnie w porównaniu z Żyć jak Krzysztof Krawczyk), świetna muzyka, gra aktorów :
    - Szymon Sędrowski - jak zwykle ze swoją manierą w wypowiadaniu kwestii ale do zniesienia,
    - Monika Babicka - słabo, brak widocznych emocji w wypowiadanych kwestiach, każda emocja (złość , radość , smutek ...) wyrażana w ten sam sposób , zero zmiany barwy i wyrazu,
    -Eugeniusz Krzysztof Kujawski - najlepsza z ról, u pana widać udawany luz podszyty zazdrością,
    - Dorota Lulka - ciekawa rola.
    Scenografia pasująca do muzyki.
    Ogólnie spektakl do obejrzenia.

    • 6 6

  • (1)

    Bardzo nudny spektakl. Samym, Być jak Krzysztof Krawczyk, Kolacja dla głupca, Żółta łódź podwodna, czy choćby Biesy. To były super, ciekawe sztuki. Ta mnie wymęczyła. Czekałam z utęsknieniem na koniec. Aczkolwiek to tylko moja opinia :)
    Pozdrawiam

    • 6 31

    • Zgadzam się. Nudny, bez polotu.

      • 2 4

  • Dobry pod tym względem, że niewiele w nim zbędnej treści

    I aktorsko rewelacja, ale sama historia taka sobie.

    • 3 1

  • średni

    plusy:za kameralność (to akurat lubię w teatrze)co wiąze się, z tym,że mozna pooglądać aktorów z bardzo bilska oraz za grę aktorską Andersena, ale generalnie spektakl średni, widziałam lepsze

    • 3 3

  • konik

    nie, nie nie

    • 1 12

  • polecam

    Piękny spektakl.Ogromne brawa dla p. Moniki Babickiej i p. Szymona Sędrowskiego. Gratuluję!!!!!!!!!!

    • 19 1

  • Znakomite, mocne, esencjonalne. Brawo

    • 14 1

  • ŚWIETNY SPEKTAKL POLECAM

    Recenzja Pani A.Lamek bardzo trafna oddająca prawdziwy klimat przedstawienia.
    Spektakl trzyma w napięciu nie ma dłużyzn, wspaniała gra aktorska całej czwórki.
    Dziękuje aktorom i reżyserowi za mile spędzony wieczór. Kameralność spektaklu ma swoje plusy - bliski kontakt z aktorem / widoczna jego mimika , grymas twarzy/ a to też istotne w tego typu spektaklach. POLECAM wszystkim myślącym warto

    • 21 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwsza nazwa Muzeum Miasta Gdyni to:

 

Najczęściej czytane