• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Finaliści konkursu Wieniawskiego oczarowali publiczność

Ewa Palińska
5 listopada 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Weriko Czumburidze, tegoroczna zwyciężczyni Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, wykonała w Filharmonii Bałtyckiej Koncert skrzypcowy a-moll nr 1 op. 77  Dymitra Szostakowicza. Weriko Czumburidze, tegoroczna zwyciężczyni Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, wykonała w Filharmonii Bałtyckiej Koncert skrzypcowy a-moll nr 1 op. 77  Dymitra Szostakowicza.

W piątkowy wieczór w Filharmonii Bałtyckiej wystąpili finaliści tegorocznego Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego - zwyciężczyni Weriko Czumburidze, Richard Lin (V nagroda) oraz jedyna Polka w finale, Maria Włoszczowska (VI nagroda) z towarzyszeniem Orkiestry PFB pod dyr. Mirosława Jacka Błaszczyka.



Pierwsza edycja Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego odbyła się w 1935 r. w Warszawie, dokładnie w setną rocznicę urodzin kompozytora. Kolejne edycje miały odbywać się co pięć lat, jednak II wojna światowa pokrzyżowała plany. Drugi konkurs zorganizowany został w 1952 r., po 17 latach, w Poznaniu. Od tej chwili impreza odbywa się regularnie, co pięć lat, w Auli poznańskiego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

Przez lata konkurs Wieniawskiego był postrzegany jako wydarzenie o wysokim prestiżu, jednak tegoroczna edycja wzbudziła więcej kontrowersji niż zachwytu. Krytycy podawali w wątpliwość nie tylko umiejętności zakwalifikowanych uczestników, ale również werdykt jury. Choć ciężko opowiedzieć się po którejkolwiek ze stron po wysłuchaniu raptem trojga uczestników, piątkowy koncert w Filharmonii Bałtyckiej pokazał, że różnice w poziomie prezentacji były znaczne.
Richard Lin zachwycił słuchaczy swoją interpretacją II Koncertu skrzypcowego Henryka Wieniawskiego. Richard Lin zachwycił słuchaczy swoją interpretacją II Koncertu skrzypcowego Henryka Wieniawskiego.

Już sam program robił wrażenie, bo znalazły się w nim jedne z najciekawszych koncertów skrzypcowych w historii muzyki. Na początek wysłuchaliśmy Koncertu skrzypcowego D- dur op. 77 J. Brahmsa w wykonaniu Marii Włoszczowskiej. Nie ma sensu omawiać walorów owego dzieła, jeśli wykonanie pozostawiało tak wiele do życzenia. Zagrana schematycznie, chwilami wręcz chaotycznie, kompozycja w wykonaniu Włoszczowskiej nie zrobiła na mnie większego wrażenia, pozostawiając niedosyt. Choć orkiestra pięknie muzykowała i próbowała nawiązać dialog ze skrzypcami, solistka pozostawała oporna i mechanicznie odtwarzała zapis nutowy. Gdyby był to koncert abonamentowy, najprawdopodobniej byłabym usatysfakcjonowana, choć nie zachwycona. Czy jednak było to wykonanie na miarę zakwalifikowania się do konkursu Wieniawskiego, że o finale nie wspomnę? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi.

Po Marii Włoszczowskiej na scenę wkroczył reprezentujący USA Richard Lin, momentalnie ratując sytuację. Jego interpretacja II Koncertu skrzypcowego d-moll nr 2 op. 22 Henryka Wieniawskiego miała w sobie nie tylko to, co w "Wieniawskim" powinno się znaleźć, czyli perfekcję techniczną i wirtuozerię, ale i to, czego do Brahmsa nie włożyła Włoszczowska - emocjonalne piękno. Wisienką na torcie była współpraca z orkiestrą - Lin nieustannie kontrolował sytuację, pozostawał w kontakcie z dyrygentem i nawet jeśli wdrażał swoje własne wizje interpretacyjne, dawał Błaszczykowi czas na "ogarnięcie" i wprowadzenie orkiestry. Publiczność była pod wrażeniem i po zakończeniu utworu natychmiast poderwała się z miejsc, nagradzając artystę owacją na stojąco oraz okrzykami zachwytu.
W wykonaniu Marii Włoszczowskiej, zdobywczyni VI nagrody na Konkursie Wieniawskiego, wysłuchaliśmy  Koncertu skrzypcowego  D- dur op. 77 J. Brahmsa. W wykonaniu Marii Włoszczowskiej, zdobywczyni VI nagrody na Konkursie Wieniawskiego, wysłuchaliśmy  Koncertu skrzypcowego  D- dur op. 77 J. Brahmsa.

Drugą część piątkowego wydarzenia wypełniło wykonanie Koncertu skrzypcowego a-moll nr 1 op. 77 Dymitra Szostakowicza. Tegoroczna triumfatorka Konkursu Wieniawskiego, Weriko Czumburidze, miała jednak dość ekspansywną wizję interpretacyjną, w którą nie zamierzała włączyć Orkiestry PFB. Faktem jest, że grała precyzyjnie, wyraziście i ekspresyjnie, jednak często zapominała o tym, że koncert został napisany również na orkiestrę. Każde kolejne wejście realizowała we własnym tempie, w oderwaniu od "reszty świata". Dyrygent walczył co sił, żeby utrzymać nad tym wszystkim kontrolę i na szczęście z niezłym skutkiem. Tylko czy na takiej "walce" naprawdę polega muzykowanie? Po zakończonym występie publiczność nagrodziła artystkę owacją na stojąco i doprosiła się bisu - zabrzmiało Adagio z Sonaty g - moll Jana Sebastiana Bacha (wolne części z utworów Bacha zagrali na bis również Lin i Włoszczowska).

Piątkowy koncert był niewątpliwie ucztą dla ucha. Publiczność była wyciszona i skupiona nie mniej niż sami artyści, a emocje na wypełnionej do ostatniego miejsca widowni PFB niejednokrotnie sięgały zenitu. Największe owacje, moim zdaniem słusznie, otrzymał Lin, choć i prezentacja Czumburidze została oceniona przez publiczność bardzo życzliwie - publiczność nie tylko klaskała i krzyczała, ale i tupała z zachwytu.

Znakomicie spisała się również Orkiestra PFB, fantastycznie prowadzona przez Mirosława Jacka Błaszczyka. Maestro miał kontrolę nad każdym rubatem, każdą zmianą tempa, a jego wskazówki momentalnie były realizowane przez orkiestrowych muzyków. Wykonanie II Koncertu Wieniawskiego w porównaniu z tym, co usłyszeliśmy w kwietniu br., było krokiem milowym.

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (12)

  • Nie byłam, więc się wypowiem :-) (1)

    Veriko ma swoją wizję koncertu i wystarczyło wysłuchać jej wykonania w Poznaniu, żeby wiedzieć, że tempo w niektórych momentach może być dla orkiestry zabójcze :-) Jeszcze bardziej żałuję, że nie udało mi się kupić biletu...

    • 10 0

    • następnym razem nie zrażaj się brakiem biletu i przyjdź przed koncertem po wejściówkę ;)

      Ja kupiłem jakies 30 minut przed koncertem, a miejsc na chórze było jeszcze sporo. Może widoczność ograniczona, ale słychać wszystko było znakomicie.

      • 4 0

  • Brawo orkiestra...naprawde mily wieczor..

    • 6 0

  • Brawo !

    • 3 0

  • I znowu dwie największe gwiazdy, czyli Bomsori Kim i Seiji Okamoto olały Gdańsk (1)

    To samo miało miejsce po konkursie chopinowskim. No cóż... Pominę już, że żaden z laureatów nie zdecydował się na wybór I Koncertu Wieniawskiego, trudniejszego technicznie (o Paganinim nie wspominając).

    • 2 1

    • Co do Bomsori Kim - zgoda, gwiazda i talent.

      Ale żeby gwiazda nazwac tego pajaca?

      • 3 0

  • "oczarowali publiczność"

    Kolejna recenzja na portalu z tym tytułem.
    Macie jakieś gotowce, czy ubogie zasoby leksykalne?

    • 5 4

  • (4)

    Pani Maria - powinna przesłuchać swoje nagrania sprzed 5 lat. Usłyszeć tą świeżość interpretacji i jednocześnie moc wykonania. Trochę "zapomnieć" o kursach mistrzowskich i nieco się "odmanierować". I będzie dobrze. Przecież nie można Jej odmówić ani talentu, ani techniki, ani w końcu zapomnieć o pracy którą włożyła w przygotowanie TAKIEGO programu jak na konkurs Wieniawskiego. Artysta nie może być niewolnikiem żadnego Maestro. Musi być jak pasożyt - wyssać co najlepsze i dalej iść własną drogą...

    Pan Richard - no cóż. Wykonanie perfekcyjne, włącznie z trudną (chyba) dla Azjaty zmienną agogiką ronda w 3 części Wieniawskiego, jak i z obiektywnie niełatwą zmianą tonacji (D-dur) z zachowaniem spójności sonorystycznej. Generalnie - młody, profesjonalny perfekcjonista. Oby tylko nie przekształcił się w robota wykonawczego.

    Nie zgadzam się z Panią Redaktor w ocenie występu Pani Weriko. Owszem, jest to osobowość ekspansywna, ale w granicach przyzwoitości. Nic agresywnego nie było w Nokturnie. Wręcz przeciwnie - oniryczny i nieoczywisty dźwięk Jej skrzypiec był wręcz prowadzony przez orkiestrę. Piękne dialogowanie z tubą i kontrafagotem - to był przecież pokaz współpracy solista-orkiestra!. Rubata w Scherzo - tu można by się zgodzić z opinią Pani Redaktor, gdyby nie jedno. Otóż (moim zdaniem) niemożliwym jest, by orkiestra tak precyzyjnie reagowała na takie zmiany. To musiało być uzgodnione i przećwiczone. A efekt... Vox populi vox Dei! :-)
    Passacaglia - to "podprowadzenie" do kadencji. Kadencja zaś i Burleska - to już niewątpliwie "własność" solisty. Pani Weriko doskonale dała to do zrozumienia - ot i wszystko. Inna sprawa, że Jej interpretacje dużych form wymagają towarzystwa więcej niż doborowego.

    I takim też towarzystwem była tego wieczoru Orkiestra PFB! Wielki szacunek dla Muzyków i Dyrygenta.

    • 16 4

    • (1)

      Fetyszyzm?

      • 0 1

      • Kretynizm?

        • 0 0

    • Niestety (1)

      Nic nie było uzgodnione i przeciwiczone, bo Veriko niestety nie panuje nad swoja emocjonalnoscia, jest wulkanem ognia ktory nie wiadomo gdzie kiedy i jak wybuchnie. Dlatego granie z nia bylo ekstremalnie trudne i momentami ocieralo sie o zupelne rozminiecie. Dorabianie tak gornolotnych teorii nijak sie ma do rzeczywistosci, trzeba tylko ta rzeczywistosc znac.

      • 1 1

      • Pewnie że trzeba znać. Opowiesz trochę o tej rzeczywistości? Wiesz, inaczej rzecz wygląda z pozycji widza, a inaczej z pozycji twórcy. Wybacz proszę zatem te "górnolotne teorie".

        • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Najstarszym zabytkiem w Sopocie, będącym jednocześnie oddziałem Muzeum Archeologicznego w Gdańsku jest:

 

Najczęściej czytane