• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niemoralna propozycja. Recenzja "Pełni szczęścia" Teatru Wybrzeże

Łukasz Rudziński
27 lutego 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Życie Toma i Ellen jest bezpieczne, ułożone i zrytualizowane. Dawno wyparowała z niego namiętność, ale nie przeszkadza to im dobrze razem funkcjonować, bez zastanawiania się nad swoim życiem. Życie Toma i Ellen jest bezpieczne, ułożone i zrytualizowane. Dawno wyparowała z niego namiętność, ale nie przeszkadza to im dobrze razem funkcjonować, bez zastanawiania się nad swoim życiem.

Pesymistyczna, depresyjna wręcz, ale przeciętnie wyreżyserowana "Pełnia szczęścia" Teatru Wybrzeże nie pozostawia złudzeń czy nadziei na happy end. Przedstawia zimny, wyrachowany, zdehumanizowany świat, w którym najmniej liczy się drugi człowiek, a między oprawcą i jego ofiarą jest płynna, bardzo cienka granica.



Diagnoza naszych czasów, jaka bije ze sztuki "Pełnia szczęścia" holenderskiego duetu: Charles den Tex i Peter de Baan, jest skrajnie jednowymiarowa. Przedstawia ludzi, którzy zdecydowali się na pełne wygody, komfortowe życia, eliminując z niego zbędne jego składniki, które zagrażałyby by ich karierom i samorealizacji. Listę zagrożeń otwiera posiadanie potomstwa, bo dziecko oznacza ciągły stres, wyrzeczenia i konieczność dostosowania się do potrzeb innych. Hurtem w gronie zagrożeń słodkiego, miłego życia znalazły się też szczerość, prawda, potrzeba rozmowy, wsłuchanie się w coś jeszcze poza własnym ego i wszelkie ludzkie odruchy.

Poznajemy parę po czterdziestce - Tom jest biznesmenem, szefem potężnej międzynarodowej firmy, a jego żona Ellen wziętym prawnikiem. Krzątają się w oczekiwaniu na przyjaciółkę Ellen - pośrednika finansowego Marę. Od razu widać, że relacja małżonków jest sztuczna i oficjalna i dawno wyparowała z ich związku namiętność. Po pojawieniu się przyjaciółki szybko okazuje się też, że pomimo 20-letniego stażu małżeńskiego Tom i Ellen kompletnie się nie znają. Mara, zadeklarowana singielka, ma dla nich niemoralną propozycję - chce mieć dziecko. Ale nie dziecko z próbówki czy z banku spermy. Chce mieć dziecko od konkretnego dawcy, najlepiej jak będzie to dziecko Toma.

Jednak niemoralna propozycja Mary (Sylwia Góra-Weber) działa jak wirus komputerowy, który dezintegruje znaną, bezpieczną przystań słodkiego, miłego życia. Jednak niemoralna propozycja Mary (Sylwia Góra-Weber) działa jak wirus komputerowy, który dezintegruje znaną, bezpieczną przystań słodkiego, miłego życia.
Już sam fakt, że temat zostaje na chłodno przedyskutowany, z przedstawianiem racji "za" i "przeciw", wydaje się podejrzany. To jednak świat, gdzie wszystko poddawane jest racjonalizacji i logice. Mara wie, że dla niej to już "ostatni dzwonek", ma 38 lat i nie chce podzielić losu swojej parę lat starszej przyjaciółki. Jednak nie podejrzewa nawet, że decydując się na złożenie nietypowej "oferty" i podejmując się kierowania sprzedażą firmy Toma, ryzykuje nie tylko wolność i niezależność. A z samodzielnej i kierującej swoim życiem kobiety wkrótce stanie się niewolnicą.

Każdy z bohaterów przechodzi metamorfozę, w spektaklu Adama Orzechowskiego coraz bardziej absurdalną. Choć sztuka jest na wskroś psychologiczna, a reżyser stawia na bardzo sprofilowane typy bohaterów, w kolejnych scenach, przerywanych głośną muzyką i zmianami rekwizytów oraz kostiumów na oczach widzów, relacje bohaterów również ulegają zmianie.

I tak Tom (grany przez Marka Tyndę) początkowo przypomina służalczego, kanapowego pieska, który za wszelką cenę stara się przypodobać swojej pani Ellen. Jednak nie minie dużo czasu, gdy obudzi się w nim instynkt zdobywcy, zamieni się w przebiegłego, chytrego lisa, by ostatecznie okazać niebezpiecznym, bezwzględnym sadystą. Z kolei Ellen (Małgorzata Brajner) z rzutkiej, ale schowanej za kokonem poprawności i własnej samorealizacji kobiety, przemieni się w posiadającą emocje i słabości kobietę-ofiarę, która po chwili z mściwą satysfakcją odrzuci ludzkie odruchy i wróci do roli oprawcy. Jeszcze inaczej potoczą się losy Mary (Sylwia Góra-Weber).

Marek Tynda jako Tom ma najmniej szans by się aktorsko wykazać. Przez charakter spektaklu przypomina klienta, który kolejne wcielenia bohatera "przymierza" jak garnitury w sklepie. Marek Tynda jako Tom ma najmniej szans by się aktorsko wykazać. Przez charakter spektaklu przypomina klienta, który kolejne wcielenia bohatera "przymierza" jak garnitury w sklepie.
Ta podszyta zawiścią i podsycona dawnymi traumami rywalizacja odbywa się w scenografii Magdaleny Gajewskiej, której motywem przewodnim są elementy konstrukcji budynku - stropy. Bo też bohaterowie sztuki przez cały czas budują rozmaite konstrukcje, czy to życiowe, czy finansowe. Elementy konstrukcyjne stanowią stoły, znajdują się nad i pod aktorami. Dzięki temu życie bohaterów przypomina wielki plac budowy. Na scenie wybudowano uniwersalną przestrzeń, zamkniętą przeciętym w poprzek pudełkiem (sprawiającym wrażenie fragmentu monstrualnego domku dla lalek), z trzema lustrami i bogato zdobionymi ramami, które aktorom służą za garderoby. Całości dopełnia momentami ostra i kąśliwa, momentami subtelna i delikatna muzyka Filipa Kanieckiego alias MNSL.

Pomysły reżysera są widoczne jak na dłoni, jednak konsekwencja, z jaką prowadzi aktorów w coraz bardziej mętne i mniej wiarygodne rejony, uparcie trzymając się psychologii postaci, staje się kompletnie niezrozumiała. Dlatego, choć cała trójka gra nieźle, właściwie pozbawiona jest szans na budowanie kreacji i wypada ledwie przyzwoicie. Mara Sylwii Góry-Weber z błyskotliwej, rzutkiej kobiety interesu staje się zwyczajną idiotką, wyjętą z kompletnie innej bajki, a Marek Tynda kolejne "wcielenia" Toma zakłada jak garnitury do przymierzenia przed lustrem i odwieszenia na miejsce, w każdym z nich "wyglądając" tylko poprawnie.

Najlepiej wypada Małgorzata Brajner, która kolejny raz stara się dać swojej postaci możliwie ludzki wyraz i emocjonalną konsekwencję, co tym razem charakter spektaklu skutecznie ogranicza. Jednak tylko metamorfoza jej bohaterki przeprowadzona jest w sposób wiarygodny.

Najciekawszą postać - Ellen, prezentowaną niejako wbrew charakterowi spektaklu wiarygodnie i z konsekwencją, zagrała Małgorzata Brajner. Najciekawszą postać - Ellen, prezentowaną niejako wbrew charakterowi spektaklu wiarygodnie i z konsekwencją, zagrała Małgorzata Brajner.
Ponura wizja świata pozorów, połyskującego niczym przezroczysta podłoga sceny w "Pełni szczęścia" Teatru Wybrzeże, spod którego przeziera niemożliwa do zapełnienia pustka i wyrzut, że życie potoczyło się tak a nie inaczej, to motyw, do którego Adam Orzechowski wraca po raz kolejny. Tym razem fundując publiczności brudną, pozbawioną cienia nadziei sztukę, dzięki której widz może poczuć się jakby wylano na niego wiadro pomyj. Nie ma żadnej kontry, która pełną jadu i frustracji egzystencję bohaterów uczyniłaby znośniejszą.

Zimny, nieprzyjemny, pozbawiony człowieczeństwa świat ludzkich manekinów przedstawiony jest wprost, bez jakiejkolwiek metafory, co czyli spektakl podwójnie nieznośnym. Przez bardzo przeciętną reżyserię i nie mniej dotkliwy temat, w którym dziecko jest zabawką w rękach osób, nie mających pojęcia co to miłość.

Spektakl

6.5
59 ocen

Pełnia szczęścia

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (21) 1 zablokowana

  • niedowartościowanie? (1)

    A może Pan Łukasz po prostu nie lubi Pana Orzechowskiego? Wybaczcie drodzy Państwo, ale nie spotkałam się z pozytywną opinia niejakiego Pana Łukasza na temat orzechowskiej reżyserii. Coś jest na rzeczy? Czy zalazł Panu za skórę Pan Orzechowski? Bo staje się bardzo płytkie pisanie wciąż tego samego Drogi Panie Łukaszu, chciałabym tu raz od Pana obiektywną opinię usłyszeć, a nie ciągle widzieć bolące niedowartościowane ego. Jedyny plus - ludzie tu zaglądają i czytają to wszystko. pytanie czy tym sposobem warto nakręcać komenatrze? Myślę, że portal stać na nieco bardziej wyrafinowane sposoby.

    • 11 1

    • A może po prostu Orzechowski jest marnym reżyserem?

      Po co to pseudointeligenckie szukanie drugiego dna. Wylądowałem ostatnio na Parparanojach Orzechowskiego i przeżyłem prawdziwy szok, że coś takiego doczekało się premiery.Aż boję się iść na Pełnię Szczęścia.

      • 1 1

  • O jakie wiadro pomyj ...

    ... chodzi recenzentowi? Czy na pewno obejrzał ten sam spektakl, co ja? A spektakl zaliczam do tych ciekawszych wśród wielu innych w naszym " Wybrzeżu". Przedstawia smutny obraz dzisiejszego świata, ale obraz prawdziwy: upadek wartości, przewartościowanie słów, chłód relacji między ludźmi, manipulowanie uczuciami, egoizm itd. Na kłamstwie nie można zbudować szczęśliwego świata. Można udawać szczęście, mieć jego namiastkę, żyć pozorami... To smutna rzeczywistość. Jednak trzeba ją dostrzec, jeśli chcemy odmienić nasz świat ... Ciekawy pomysł z lustrami i przebieraniem się. Bardzo dobre role całej trójki aktorów! Polecam wszystkim zainteresowanym!

    • 10 0

  • nudny i przewidywalny (2)

    Dzień dobry

    Przykro mi, ale spektakl okazał się po prostu nudny, dialogi oczywiste, nie było żadnych zwrotów akcji, gra aktorów pretensjonalna. Sztuka nie daje do myślenia, gdyby była przygotowana przez uczniów Liceum Ogólnokształcącego OK, rozumiem. Jeszcze na żadnym spektaklu nie zauważyłem by tak wielu widzów spoglądało na zegarek. Nie polecam.

    • 1 8

    • zero dynamiznu

      spektakl ciągnie się, brak akcji, temat ciekawy, gra aktorów też niezłą, ale całość jakoś się nie klei, można obejrzeć, ale nie jest to niezbędny punkt w repertuarze.

      • 1 0

    • bardzo złe przedstawienie

      Zgadzam się z recenzją Pana Łukasza, bardzo złe przedstawienie, nie polecam!!!!

      • 0 2

  • Pełnia szczęścia

    Sztuka świetnie zagrana, cala konwencja spektaklu włącznie z przebieraniem sie aktorów na scenie bardzo na tak. Dwie godziny upływają niewiadomo kiedy. Bardzo bardzo polecam, warto wybrać sie, obejrzec i docenić prace aktorów oklaskami na stojąco. SUPER !

    • 0 0

  • Najlepsza sztuka TW ostatnimi czasy!

    Bardzo mi się podobało. Nie było nagości jakby komuś na tym zależało. Sztuka porusza współczesne tematy i trudne o których się nie mówi. Ostatnio oglądając Broniewskiego czy Belle zwatpilam w moc TW. Ta sztuka te nadzieje odbudowala. Pozdrawiam!

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdańsk posiada wyjątkowe muzeum, w którym co roku organizowane są wydarzenia muzyczno-artystyczne, niespotykane w innych miastach Polski. Jakie to muzeum?

 

Najczęściej czytane