• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polskie rymowanki o wszystkim i niczym. Po premierze w Teatrze Miejskim

Łukasz Rudziński
21 grudnia 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
"Polskie rymowanki albo ceremonie" zbudowane są wokół głównego bohatera, który melorecytuje tekst, opisując zjazdy rodzinne i usiłując poznać głęboko skrywane rodzinne tajemnice. "Polskie rymowanki albo ceremonie" zbudowane są wokół głównego bohatera, który melorecytuje tekst, opisując zjazdy rodzinne i usiłując poznać głęboko skrywane rodzinne tajemnice.

W Teatrze Miejskim w Gdyni dokonano odważnego eksperymentu. Melorecytowana sztuka Andrzeja Błażewicza "Polskie rymowanki albo ceremonie", która znalazła się w finale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2019 i przeczytana została w trakcie majowego Festiwalu R@Port, w niemal niezmienionej formie trafiła do repertuaru teatru. Niestety, zaproponowana przez reżyserkę Ewę Rucińską formuła ma wiele słabych punktów, które obnażyła premiera spektaklu 20 grudnia.



Tekst Andrzeja Błażewicza był jednym z odkryć Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej 2019. Jego struktura, rytmika i problematyka zaskakiwały rozpiętością podjętych zagadnień. Autor za pomocą rymowanego strumienia myśli nakreśla obraz rodzinnych ceremonii, takich jak komunia święta czy hucznie wyprawiane urodziny, dających pretekst do rodzinnych zjazdów i spotkania przy jednym stole. Wtedy od dawna niewidziane ciotki i wujkowie, przy obiedzie lub torcie mają okazję zadać dziesiątki niedyskretnych, krępujących młodych ludzi pytań.

Co grają w teatrach w najbliższych dniach


Efektowna, ukazana z perspektywy młodego człowieka rzeczywistość takich spotkań, przedstawiona jest w formie melorecytacji, co wymusza odpowiedni sposób podawania tekstu. To rap wyraźnie inspirowany twórczością Taco Hemingwaya i jego stylem opisywania świata.

Rodzinne spotkania pełne są tu konwenansów, prezentów i wymuszonej okolicznościami serdeczności. Na zdjęciu od lewej: Grzegorz Wolf, Marta Kadłub i Szymon Sędrowski. Rodzinne spotkania pełne są tu konwenansów, prezentów i wymuszonej okolicznościami serdeczności. Na zdjęciu od lewej: Grzegorz Wolf, Marta Kadłub i Szymon Sędrowski.
Jednak autor "Polskich rymowanek albo ceremonii", tworząc rozpisaną na dziesięć rozdziałów "nawijkę" swojego bohatera, stara się przedrzeć przez konwenanse rodzinnych spotkań i poprzez ciekawość i dociekliwość bohatera dotknąć prawdziwej historii rodzinnej, naznaczonej traumami z czasów II wojny światowej. Powoli, pomimo zmowy milczenia i niechęci do rozgrzebywania starych ran, ze strzępek informacji i rzuconych mimochodem uwag, bohater dowiaduje się o losach pradziadków i dziadków, naznaczonych cierpieniem i desperacką walką o przetrwanie. Stara się zrekonstruować obraz swoich przodków, by odkryć własną tożsamość.

Dobrze przyjęte czytanie dramatu w trakcie 14. Festiwalu R@Port w reżyserii Ewy Rucińskiej skłoniło dyrektora artystycznego Teatru Miejskiego w Gdyni, Krzysztofa Babickiego, do wprowadzenia tytułu do repertuaru teatru. Reżyserka rozdzieliła tekst "Polskich rymowanek..." na siedmioro aktorów, z których jeden prowadzi cały spektakl jako główny bohater, a pozostali odgrywają role epizodyczne, czasem stanowiąc chórek podczas refrenicznych powtórzeń jakiejś frazy.

Spektakl Teatru Miejskiego to właściwie powtórzenie performatywnego czytania, zaprezentowanego w maju na gdyńskim R@Porcie. Zachowano w całości jego muzyczną strukturę wraz z muzyką opracowaną przez wykonawcę głównej roli - Jakuba Sasaka oraz rekwizyty, wykorzystywane przede wszystkim w trakcie rodzinnych spotkań bohatera. Nie zmieniły się także rozwiązania sceniczne.

Reżyserka przy pomocy aktorów Miejskiego tworzy tło dla głównego bohatera (na przykład ostentacyjnie się witając), dając im odgrywać role epizodyczne. Na zdjęciu od lewej: Szymon Sędrowski, Dorota Lulka i Maciej Wizner. Reżyserka przy pomocy aktorów Miejskiego tworzy tło dla głównego bohatera (na przykład ostentacyjnie się witając), dając im odgrywać role epizodyczne. Na zdjęciu od lewej: Szymon Sędrowski, Dorota Lulka i Maciej Wizner.
Zespół aktorski również pozostał w niemal niezmienionym składzie (jedynie Macieja Sykałę, grającego wujka głównego bohatera podczas majowego czytania, zastąpił Grzegorz Wolf). Pozostali - Olga Barbara Długońska, Marta Kadłub, Dorota Lulka, Szymon SędrowskiMaciej Wizner - mają do odegrania dokładnie te same role, co w trakcie czytania.

Powodzenie spektaklu zależy przede wszystkim od Jakuba Sasaka, który jako główny bohater prowadzi cały spektakl. Niestety, grający gościnnie aktor jest najsłabszym aktorsko ogniwem przedstawienia. Mając bardzo trudną rolę i bardzo obszerny tekst do przekazania, aktor skupia się na samej melorecytacji zamiast na budowaniu postaci, w efekcie podaje tekst płasko i mechanicznie, pomimo bardzo dobrego wyczucia rytmu. Jego image grzecznego chłopca drażniąco kontrastuje z pełnym wulgaryzmów językiem bohatera, a wyczuwalna, frapująca w lekturze chropowatość tekstu Błażewicza, ulatnia się w interpretacji Sasaka całkowicie.

Najciekawsze teatralnie są sceny, w których aktorzy Miejskiego mają okazję wyłonić się na moment z tła i ogrywanych zbiorowo rodzinnych konwenansów, żeby nakreślić relację z bohaterem. Niemal pozbawiona słów rozmowa bohatera z ojcem (Szymon Sędrowski), chwila jego rozmowy z wujkiem (Grzegorz Wolf) czy reakcja babci (Dorota Lulka) na powrót swojego ojca do domu to momenty, które zapadają w pamięć lepiej niż długie, czasem bełkotliwe i nie do końca zrozumiałe monologi głównego bohatera.

Zdecydowanie najwięcej pracy ma Jakub Sasak (po prawej), który prowadzi cały spektakl jako główny bohater. Z tego zadania wywiązuje się z różnym skutkiem.  Zdecydowanie najwięcej pracy ma Jakub Sasak (po prawej), który prowadzi cały spektakl jako główny bohater. Z tego zadania wywiązuje się z różnym skutkiem.
Dramaturgia spektaklu z różnym skutkiem skoncentrowana jest wokół kolejnych, czasem właściwie oderwanych od siebie epizodów, połączonych osobą głównego bohatera. Muzyczna rama spektaklu przypominającego momentami koncert hiphopowy oraz rytm tekstu wywołują bardzo dobre pierwsze wrażenie. Frazy w stylu: "Mieć Lewandowskiego dzisiaj, To jest jak mieć Miłosza wczoraj, Puść mi hymn tego kraju, I jak najgłośniej go graj, Raj, Niezły haj, Niezły hajp, Pewnie pęknie tan balonik, Ale to jest romantyczny kraj" z pewnością trafią do młodszych widzów.

Kup bilet-prezent do teatru


Paradoksalnie jednak to, co najważniejsze w tekście Błażewicza, tu wydaje się mało istotne. Ciężar gatunkowy wspomnień bohatera w spektaklu Ewy Rucińskiej wydaje się wręcz balastem, który osłabia wymowę całości. Pozostaje dla jednych atrakcyjna, dla innych po prostu oryginalna forma. Dlatego "Polskie rymowanki..." Miejskiego to wciąż raczej poprawne, sprawne technicznie przedstawienie tekstu w muzycznej oprawie niż pełnoprawny spektakl.

Spektakl

6.0
2 oceny

Polskie rymowanki albo ceremonie

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (8) 1 zablokowana

  • (1)

    Prawdę mówiąc mowę mi odjęło, gdy okazało się, że czytanie performatywne jest teraz spektaklem, za który w teatrze chcą brać niemałe pieniądze. Bo przedstawienie pozostało na poziomie czytania z R@Portu, gdzie niegotowy produkt był uzasadniony i nikt nie wymagał czegoś więcej. Całość niestety nie przekonuje, a pana autora, z całym szacunkiem, od Doroty Masłowskiej dzielą lata świetle.

    • 6 2

    • Ale skąd to porównanie do Masłowskiej? Czy autor chce być Masłowską? Zauważyłam, że "wyciąga się" ją w różnych absurdalnych momentach

      • 3 0

  • No to mogę sobie darować ten spektakl

    • 2 2

  • Veto! (4)

    A ja - nie będąc fanem Miejskiego, ba, często krytykując za złe spektakle ("Czarne wdowy"!) - nie zgodzę się z recenzją. Nie widziałem czytania na Raporcie, ale to, co zobaczyłem w niedzielę, usatysfakcjonowało mnie jak dawno nic w tym teatrze (jeszcze raz: "Czarne wdowy").

    Wreszcie mamy bardzo dobry, świeży tekst (i wreszcie Miejski wykorzystuje fakt, że jest współorganizatorem GND!). Mamy ciekawą formę, brak dosłowności, dobre aktorstwo. Główny aktor dał radę - a zadanie ma potwornie ciężkie.

    Można oczywiście się przyczepiać - że scenografia właściwie żadna, że niektóre zabiegi wykorzystane kilkakrotnie, że Wizner ma na początku rolę kumpla/dopowiadacza hiphopowego, co potem zupełnie zanika (a szkoda), że początek (techniczni ustawiający wodę?) jest kuriozalny. Co nie zmienia faktu, że ten spektakl się ogląda, słucha, przeżywa.

    Ktoś zaś powyżej napisał, że to "niemałe pieniądze". Tymczasem ze świecą można szukać w 3mieście spektakli (nawet amatorskich czy półamatorskich), gdzie bilet normalny kosztuje 20 zł. A tutaj tak właśnie jest.

    • 2 0

    • (2)

      Marcinie - zgadzam się z większością Twojej wypowiedzi, tylko że to 20 zł za bilet to raczej jest jakaś forma zapełnienia publiczności w okresie okołoświątecznym... Kolejne spektakle już są po 50 zł (normalne) i 40 zł (ulgowe). Taki pomysł cenowy istniał jeszcze przed premierą, więc nie można zasugerować, że uznano ten spektakl za sukces i dlatego cena wzrosła, bo nic takiego się nie wydarzyło. Od początku było jasne, że to 20 zł to jednorazowa "promocja".

      • 2 0

      • (1)

        Ooo, o tej promocji nie wiedziałem.

        No, ale to tyle ile za Czarne wdowy. A różnica klas niebotyczna.

        • 1 0

        • No te wdowy to jest takie nieporozumienie, że im powinno być wstyd to grać.

          • 2 0

    • W porządku

      Popieram opinie poprzednika. Aczkolwiek, uważam, że gra aktorska głównego bohatara faktycznie gdzieś ulotniła się w trakcie rapowania.

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Który znany polski pisarz zamieszkał niedawno w Brzeźnie?

 

Najczęściej czytane