- 1 Szukają małego aktora do kultowej roli (11 opinii)
- 2 Dobra robota! Młodzi aktorzy błysnęli (14 opinii)
- 3 Na tę imprezę niektórzy czekają cały rok (21 opinii)
- 4 Co czytać w wolnej chwili? (20 opinii)
- 5 Wszyscy sprzedają akcje? On kupuje (25 opinii)
- 6 Gdańsk: kto dostał pieniądze na kulturę? (43 opinie)
Wspomnień czas: Scena Letnia w Orłowie
Wizytę w teatrze, przynajmniej w wymiarze rzeczywistym, wciąż musimy odkładać na później. W tej sytuacji przybliżamy kolejne sceny i spektakle, które zapadły w pamięć. Tym razem sięgamy do wspomnień o Scenie Letniej w Orłowie. Przyglądamy się wybranym spektaklom Teatru Miejskiego realizowanym w najpiękniejszej teatralnej scenerii w Gdyni.
Skorzystaj z usług online
"Awantura w Chioggi", reż. Waldemar Śmigasiewicz (1996)
Tego tytułu nie mogło zabraknąć, bo od niego wszystko się zaczęło. Staraniem ówczesnej dyrektorki Teatru Miejskiego w Gdyni, Julii Wernio, zespół Miejskiego w okresie letnim po raz pierwszy przeniósł się na gdyńską plażę, do Orłowa. Wtedy Scena Letnia w Orłowie w niczym nie przypominała obecnego, składanego na okres lata amfiteatru. Ułożono z desek scenę wprost na piasku, a teren Sceny Letniej ograniczono brezentowymi płachtami i sieciami rybackimi. "Awantura w Chioggi" Carlo Goldoniego była pierwszą propozycją Miejskiego w takiej scenerii. Spektakl wyreżyserował Waldemar Śmigasiewicz. Od początku gra na plaży z widokiem na morze zachwycała publiczność, która pokochała teatr tworzony tuż nad Bałtykiem.
"Cud się zdarzył na orłowskiej plaży, gdzie od piątku działa Scena Letnia Teatru Miejskiego. (...) W gdyńskim spektaklu, granym w przestrzeni wydzielonej przez brezentowe, obwieszone, obwieszone sieciami i praniem parawany, nie trzeba było używać wymyślnych mechanizmów do poruszenia butaforowych fal. Morze, które stanowiło część dekoracji, z pewnością nie było namalowane, podobnie jak rybackie łodzie, horyzont, mewy i przyjacielski kundelek, zwabiony na scenę przez śpiew aktora. Dwadzieścia minut przed końcem przedstawienia spadł zdecydowanie prawdziwy deszcz. Ale nawet on został "wchłonięty" przez ten niezwykły teatr, przydając aktorom determinacji i skrzydeł" - opisywała premierowy wieczór na Scenie Letniej Joanna Chojka w "Gazecie Morskiej".
"Iwona, księżniczka Burgunda", reż. Waldemar Śmigasiewicz (1998)
Kolejna premiera, przygotowana przez Waldemara Śmigasiewicza na Scenie Letniej, okrzyknięta została jednym z najlepszych spektakli sezonu na Pomorzu i doceniona przez lokalną i ogólnopolską krytykę. Fakt, że nie pierwszy raz sięgał on po ten tytuł Witolda Gombrowicza w niczym tu nie umniejsza sukcesu. Spektakl wybrano Najlepszym Przedstawieniem Roku w województwie pomorskim, Pomorską Nagrodą Teatralną otrzymała też odtwórczyni tytułowej roli Sylwia Głaszczyk, dla której była to, niestety, ostatnia rola w życiu (aktorka Miejskiego wkrótce zginęła tragicznie).
"Przedstawienia Waldemara Śmigasiewicza nie waham się okrzyknąć wydarzeniem sezonu teatralnego. Żaden inny spektakl grany na scenach Gdańska i Gdyni nie został potraktowany z podobną konsekwencją, żaden inny nie był równie czysty interpretacyjnie i inscenizacyjnie" - pisała Monika Brand w "Gazecie Morskiej".
"Anioł zstąpił do Babilonu", reż. Julia Wernio (2000)
Tekst Friedricha Dürrenmatta to połączenie tragizmu z farsą, groteską i makabrą. Sztukę o aniele, który nie mając odpowiedniego rozeznania w ludziach pozostawia świeżo stworzoną, prześliczną Kurrubi niewłaściwemu żebrakowi, bardzo dobrze wkomponowano w gdyńską plażę. Bałtyk "zagrał" Eufrat, a całość zyskała dzięki otwartej przestrzeni dużo świeżości. Spektakl sióstr Wernio (Julia Wernio reżyserowała, a Elżbieta Wernio przygotowała scenografię) zapamiętany został także z powodu "latającego" nad sceną Anioła, granego przez Rafała Kowala.
"Z przyjemnym rozbawieniem śledzi się logiczną ekwilibrystykę żebraka-filozofa (Eugeniusz Kujawski), westchnienia niewinnej Kurrubi (Karolina Adamczyk), loty nad plażą pozłacanego anioła (Rafał Kowal) i całą galerię postaci mniej lub bardziej epizodycznych, aż po prawdziwego osiołka roznoszącego mleko. Julia Wernio reżyserując ten spektakl umiała trafić we właściwy ton: pozbawiony namaszczenia, nie narzucający się z morałem, delikatny w uwspółcześnianiu kostiumów i sytuacji. Pogodny i zadumany jak morska dal" - pisał o tym spektaklu Jacek Sieradzki w "Polityce".
"Don Kichote", reż. Jacek Bunsch (2005)
Letnia scena stała się stałym punktem letniego kalendarza imprez w Gdyni. Przejmujący po Julii Wernio Teatr Miejski Jacek Bunsch również nie odmówił sobie przyjemności czynienia honoru gospodarza sceny i otwarcia jej swoją produkcją. Wybór padł na "Don Kichote'a" Miguela de Cervantesa z tytułową rolą Sławomira Lewandowskiego. Oprócz efektownych, inspirowanych kulturą Hiszpanii kostiumów autorstwa Zofii de Ines w pamięci zapadały konie Don Kichote'a i Sancho Pansy, którymi były quady z końskimi łbami zrobionymi z końskiej zbroi.
"W "Don Kichote" tempo jest niesamowite, akcja toczy się naprzód z szybkością odrzutowca, a wydarzenie goni wydarzenie. Świetnie sprawdzili się aktorzy odtwarzający dwójkę głównych bohaterów - czyli Sławomir Lewandowski (Don Kichote) i Bogdan Smagacki (Sanczo Pansa) - którzy praktycznie ani na moment nie schodzą ze sceny. (...) Spektakl Bunscha jest klasyczną komedią. Mimo rozmaitych przykrości spotykających tytułowego bohatera, widzów nie opuszcza uśmiech" - pisał Mirosław Baran w "Gazecie Wyborczej Trójmiasto".
"Zorba", reż. Jan Szurmiej (2006)
To jeden z tych spektakli, które publiczność kocha i wraca na nie wielokrotnie. Trudno znaleźć produkcję Sceny Letniej w Orłowie, która byłaby równie entuzjastycznie przyjmowana, a finałowa zorba potrafiła porwać publiczność do wspólnego tańca. Po raz kolejny świetnie w greckie realia musicalu Johna Kandera "wcielono" gdyńską plażę, z wykorzystaniem zejścia na plażę jako elementu scenografii. Tytułową postać z wdziękiem grał Dariusz Siastacz (gościnnie także Krzysztof Stasierowski).
Wydarzenia online w najbliższym czasie
"W musicalach sceny dramatyczne zwykle traktuje się jako zło konieczne, łącznik pomiędzy kolejnymi numerami wokalnymi. W "Zorbie" jest odwrotnie - fragmenty dramatyczne są mocno rozbudowane, bardzo starannie wyreżyserowane i dobrze zagrane. Przez to spektakl nie jest tylko zbiorem efektownych piosenek, lecz także spójną opowieścią. Twórcy "Zorby" konsekwentnie unikają zapożyczeń z głośnego filmu Michaela Cacoyannisa z Anthonym Quinnem w roli głównej. Zamiast tego proponują widzom dobrą, ale nie bezrefleksyjną, rozrywkę. Trudno też wyobrazić sobie lepsze miejsce, które mogłoby "grać" Grecję niż Scena Letnia Teatru Miejskiego w Gdyni - położona na skrawku wąskiej plaży, pomiędzy morzem i stromym klifem" - pisał o "Zorbie" Sławomir Krystkiewicz w tygodniku "Ozon".
Miejsca
Opinie (7) 1 zablokowana
-
2020-04-26 09:29
bardzo wiele imprezek nie odbyło się lub nie odbedzie sie, (2)
co z pieniędzmi przeznaczonymi na ten cel? teatr letni kilkaset tysięcy, opener 8 milionów itd
- 4 1
-
2020-04-26 11:39
trzeba je zainwestować w suvy i operacje powiekszania piersi
- 4 1
-
2020-04-26 17:43
Pies lal na openera
Z tego to akurat sie ciesze.
- 1 0
-
2020-04-26 13:15
super
tam lubie sie zabawic z menelkami hasese
- 0 4
-
2020-04-26 16:08
Czy osoby zamieszczające komentarze zobaczyły chociaż jeden spektakl?
- 3 2
-
2020-04-26 21:19
A "Mewa"?
Doskonale zrobiona, bardzo nastrojowa.
- 0 0
-
2020-04-27 07:47
Aż się łezka kręci w oku.
Kiedyś to były przedstawienia. Od kiedy jest nowy dyrektor, niestety wszystko się splycilo, straciło kontrast....
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.