• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wyścig, który trwa - o "Czyż nie dobija się koni?" w Teatrze Muzycznym

Łukasz Rudziński
23 lutego 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Zdecydowanie najciekawszą postać Glorii w "Czyż nie dobija się koni?" kreuje Dagmara Rybak (po prawej, w rozmowie z Anitą, graną przez Paulę Philipp, w tle Izabela Pawletko). Zdecydowanie najciekawszą postać Glorii w "Czyż nie dobija się koni?" kreuje Dagmara Rybak (po prawej, w rozmowie z Anitą, graną przez Paulę Philipp, w tle Izabela Pawletko).

Od kilku lat dyplomy IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni są nie tylko zawodowym egzaminem dojrzałości dla adeptów kończących naukę i okazją do zaprezentowania się przed kolegami i rodziną, ale też biletowanymi spektaklami Teatru Muzycznego w Gdyni, włączonymi do repertuaru teatru. "Czyż nie dobija się koni?" to duża porcja studenckiego, musicalowego grania w mądrze zrealizowanym przedstawieniu.



Już sam dobór tekstu, który wzięli na warsztat studenci tegorocznego IV roku Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej pod okiem Małgorzaty Talarczyk (profesora Studium, od wielu lat związanej z Teatrem Miejskim w Gdyni) jest trafiony i niezwykle aktualny. Trudno o bardziej dobitną metaforę wyścigu, w jakim zmuszeni są uczestniczyć wszyscy, którzy wkraczają w dorosłość.

W "Czyż nie dobija się koni?" to oczywiście wyścig nie tylko o to, by mieć co do garnka włożyć (powieść Horace'a McCoya rozgrywa się w latach 30. XX wieku, w czasie wielkiego kryzysu, biedy i głodu w USA), ale też o godność i dobre życie oraz o samorealizację. Marzenia o sławie i sukcesie zderzone są z brutalną rzeczywistością, która dla bohaterów powieści McCoya okazuje się bezwzględna. Bo wyścig ma to do siebie, że najsłabsze jednostki są eliminowane. Pozostali walczą aż do utraty tchu.

Adepci Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni bardzo efektownie wypadają w trudnych technicznie układach zbiorowych i imponują przygotowaniem fizycznym. Adepci Studium Wokalno-Aktorskiego w Gdyni bardzo efektownie wypadają w trudnych technicznie układach zbiorowych i imponują przygotowaniem fizycznym.
Na scenie oglądamy życiowych rozbitków, których los zmusił do udziału w maratonie tanecznym. Zasady rywalizacji są proste: należy tańczyć przez dwie godziny, po których ma się 10 minut odpoczynku i znów wraca na parkiet, by przetańczyć kolejne dwie godziny. Taniec trwa tak długo, aż pozostanie tylko jedna para. Do wygrania jest 1500 dolarów (w pierwszej połowie XX wieku był to majątek, dziś wydaje się to śmiesznie mało, w kontekście zaangażowania i wysiłku "maratończyków", co jednak obnaża absurd bezpardonowej, wyniszczającej rywalizacji). Najwytrwalsze pary muszą spędzić na parkiecie przynajmniej kilkaset godzin.

Powieść McCoya nie doczekałaby się jednak świetnej ekranizacji Sydneya Pollacka z 1969 roku, gdyby ta nieludzka wręcz konkurencja nie miała, wzorem innych arcydzieł amerykańskiej literatury, wielu pięter odniesień do życia, kultury i realiów Stanów Zjednoczonych - w tym wypadku z czasów wielkiego kryzysu, z obezwładniającym bohaterów poczuciem beznadziei.

Gdyńska inscenizacja nie wszystkie niuanse oddaje równie starannie. Skupiona jest na rywalizacji bohaterów (wiele wątków pobocznych poddano mocnym redukcjom lub zarysowano o tyle, o ile potrzebne to było do wyeksponowania młodych aktorów), wchodzących ze sobą i z prowadzącymi imprezę w toksyczne, pełne zależności relacje, gdzie dominują seks, przemoc i gwałt. W odróżnieniu od fabuły książki i wersji filmowej, kluczowa dla całej intrygi zbrodnia nie jest oczywista ani spodziewana. Nie ma tu w związku z tym (z korzyścią dla spektaklu) zbyt wiele psychologizowania. Są za to określone postawy i bohaterowie skrojeni na miarę potrzeb spektaklu dyplomowego.

Mocną stroną spektaklu są efektowne, dynamiczne układy taneczne. Na pierwszym planie Ewa Kłosowicz (po lewej) i Izabela Pawletko (po prawej) Mocną stroną spektaklu są efektowne, dynamiczne układy taneczne. Na pierwszym planie Ewa Kłosowicz (po lewej) i Izabela Pawletko (po prawej)
Każdy z 16 adeptów ma w spektaklu swoje "pięć minut" - czas, by zapisać się w pamięci widzów i wykonać piosenkę. Wszyscy też tańczą w ciekawych zbiorowych układach tanecznych, przygotowanych przez Dariusza Lewandowskiego. O efektowną, świetnie dopasowaną do sytuacji na scenie muzykę zadbał Artur Guza, który przygotował też aranżacje piosenek (niektóre z nich, dzięki choreografii Dariusza Lewandowskiego, wyglądają wręcz jak teledyski). Zaś surową scenografię, przypominającą zaplecze czy też garderoby sali tanecznej przygotowała reżyserka Małgorzata Talarczyk do spółki z choreografem.

Nie dziwi, że największym atutem większości wykonawców jest wokal oraz imponujące przygotowanie fizyczne. Ujmuje piosenka ciężarnej Ruby (Ewa Kłosowicz), na emocjonalnej nucie bardzo udanie rozgrywa swój song znajdująca się na marginesie akcji, niedoceniana Rosemary (Izabela Pawletko), silnym melodyjnym głosem pochwalić się może Paula Philipp, której przyszło grać pustą, laleczkowatą nimfetkę Anitę. Udany wokalnie jest też występ Kiary Kotlarek jako Pani Layden. Najciekawszym wokalem wśród panów pochwalić się może Paweł Draszba, grający Roberta, jednego z kluczowych bohaterów. Nieźle podczas śpiewu prezentują się również Rafał Kozok jako zblazowany sędzia Rollo oraz Jakub Badurka w roli prowadzącego imprezę, zdeprawowanego Rocky'ego.

Jednak "Czyż nie dobija się koni?" ma tak naprawdę jedną prawdziwą kreację - to "urodzona przegrana" Gloria w wykonaniu Dagmary Rybak. Aktorka od początku nadaje swojej bohaterce sznyt ostrej, zbuntowanej dziewczyny z marginesu społecznego, à la Christiane z "My, dzieci z dworca ZOO". To jedyna bohaterka, która ewoluuje, dojrzewa, a jej mocno przerysowane reakcje stają się z czasem przejmujące i w pełni zrozumiałe. Swoją bohaterkę Rybak prowadzi zupełnie inaczej niż choćby Jane Fonda we wspomnianej ekranizacji Sydneya Pollacka, a jej bardzo silną, drapieżną energię sceniczną już teraz porównać można do tej, jaką posiada Renia Gosławska, jedna z najlepszych solistek Teatru Muzycznego.

Rafał Kozok (na pierwszym planie) prostymi środkami stworzył postać charakterystyczną, sędziego Rollo. W tle Wojciech Daniel (po lewej) i Michał  Pasternak (po prawej). Rafał Kozok (na pierwszym planie) prostymi środkami stworzył postać charakterystyczną, sędziego Rollo. W tle Wojciech Daniel (po lewej) i Michał  Pasternak (po prawej).
Problemem praktycznie wszystkich występujących jest słabe, koturnowe, bardzo niedojrzałe aktorstwo. Poza Dagmarą Rybak, której rola Glorii znacznie przekroczyła skalę wymagań pozostałych (a aktorka też nie zawsze udanie sobie z tymi wymaganiami radzi), właściwie tylko sędzia Rollo, grany przez Rafała Kozoka, jest postacią aktorsko spójną i wiarygodną (Kozok wyraźnie przejawia talent do kreowania bohaterów charakterystycznych). Nieźle na tle pozostałych wypadają aktorsko również Jakub Badurka i Ewa Kłosowicz. Zaskakują wycofane, niezbyt efektowne role Wojciecha Daniela (James, partner Ruby) i Pawła Draszby (Robert, partner Glorii), mających (obok Jakuba Badurki) największe doświadczenie na scenie Muzycznego.

"Czyż nie dobija się koni?" to oczywiście także okazja, by przyjrzeć się potencjalnym przyszłym artystom Muzycznego, gdyż co roku najzdolniejsi absolwenci SWA zasilają szeregi Teatru Muzycznego. W tym roku niespodzianek raczej nie będzie, bo Wojciech Daniel, Jakub Badurka, Paweł Draszba, Rafał Kozok oraz Dagmara Rybak już zdążyli pokazać się w spektaklach Muzycznego z dobrej strony i mają największe szanse na pozostanie w gdyńskim Muzycznym po wkroczeniu w artystyczną dorosłość.

Niemniej, interesująca realizacja i wysoki poziom wokalny spektaklu wyostrzają apetyty przed czerwcowym koncertem dyplomowym IV roku SWA, będącym pożegnaniem adeptów z okresem studenckiej beztroski i faktycznym początkiem wyścigu, tak dobitnie ukazanego w "Czyż nie dobija się koni?". Warto im kibicować.

Spektakl

7.3
6 ocen

Czyż nie dobija się koni?

spektakl muzyczny

Miejsca

Opinie (28)

  • wspolczuje (4)

    Zakonczyla sie zabawa....Za chwile poszerzycie grono bezrobotnych zacznie sie prawdziwa nauka na kierunku jak zyc. Powodzenia :)

    • 26 17

    • można tylko wywnioskować, że nic nie wiesz o branży artystycznej (3)

      Zabawa dopiero się zaczyna. Ciężka praca, stres, współzawodnictwo również. Ale różnica jest taka, że osoba siedząca za biurkiem albo pracująca w korpo ma najczęściej tylko te ostatnie :)
      Powodzenia absolwentki i absolwenci, i do zobaczenia... w pracy :)

      • 11 4

      • (2)

        Znam kilka osob po tej szkolce spiewu i tanca :) ilu z absolwentow znajdzie peace w zawodzie? Moze dwoch? Hehehe pewnie ze powodzenia wszystkim zycze ale zabawa zacznie sie zaraz po otrzymaniu dyplomu;)

        • 8 3

        • nie wiem ilu po tej konkretnej szkole (1)

          Ale ogólnie po szkołach artystycznch nie wszyscy znajdują pracę w zawodzie, nie wszyscy jej też zresztą szukają. Można się zdziwić, ale dla niektórych taka szkoła to tylko życiowa przygoda i epizod który nie ma kontynuacji.
          Co do tego, że może dwie osoby to niestety jest tak, że podczas edukacji nie tylko uczysz się fachu, rozwijasz jako artysta, ale pokazujesz na co cię stać i dajesz się zauważyć. Poznajesz ludzi, zdobywasz kontakty i doświadczenie. Praca sama Cię nie znajdzie, ale jeśli wiesz co robić, na pewno dasz sobie radę.

          • 1 0

          • Z ciekawości zajrzałam na facebook: Czyż nie dobija się koni - spektakl dyplomowy. I co widzę? Studentów (juz absolwentów?) ktorzy teatr pomylili z stajnią. Brudne buty na siedzeniach dla widowni?? tak - tej widowni ktora za chwile ma ich ogladac na scenie?? Tam gdzie ludzie siadają a co gorsza trzymają głowe na oparciach. To jest kultura?? Tak was wychowano?? Kto was tego nauczył?? bo co, pani sprzątaczka posprząta po was?? zrobiliscie sobie i teatrowi rekleme ze hej. Jesli tacy wychodzicie z tego teatru to ja wam gratuluje podejscia do kultury i zawodu i powodzenia w dalszej karierze!

            • 3 1

  • (4)

    Kiara, Paula - mamy wysyp imion nowego pokolenia, niestety....

    • 15 6

    • chciałbyś same Haliny i Teresy ? (2)

      wszystkie imiona ładne

      • 6 8

      • ???

        Wszystkie? Na przykład Cyryla?

        • 4 3

      • Kunegunda?

        albo Brunhilda?

        • 1 2

    • A polskość...?

      Niestety- te obce, często pretensjonalne imiona to kosmopolityzm- obce zagraniczne lepsze...Ach! byc jak...

      • 0 0

  • sztuka dobra ale aktorzy kiepscy... (2)

    • 10 9

    • (1)

      Zgadzam się, widziałem i żałuje że w obsadzie nie ma Marioli Kurnickiej, młoda zdolna o cudownym głosie, ale widać nadchodzi nowe...

      • 1 1

      • Co?

        Przecież to spektakl dyplomowy 4 roku. Więc dlaczego ma tam być P.Kurnicka?

        • 1 0

  • (2)

    Niedlugo w adaptacjach Czechowa beda uklady taneczne. To jest autentyczne rownanie w dol, bez znieczulenia. Ma byc z zadeciem, przytupem i koniecznie glosno - publika zachwycona.

    • 10 8

    • halo halo (1)

      To teatr muzyczny, nie dramatyczny - tu zawsze się tańczyło i śpiewało...

      • 10 4

      • Wiec proponuje wystawiac typowe musiacale, a nie typowe dramaty.

        • 0 3

  • (2)

    Mnie zaciekawilo i z chęcią zobaczę ten spektakl!!!! Miło patrzeć jak młodzież coś robi i ma pasje..... Najgorsze jest tylko marudzenie i narzekanie na wszystko!!!!

    • 19 3

    • Zgadzam sie! (1)

      Zgadzam się w pełni z Tobą-najłatwiej jest krytykować i narzekać. Najpierw obejrzyjcie, potem sie wypowiadajcie. Rownież jestem ciekaw tej inscenizacji

      • 9 3

      • Mylisz sie: duzo latwiej klaskac w raczki i zgadzac sie ze wszystkim.

        • 5 4

  • Sztuka dobra trzeba zobaczyć

    Powodzenia . Trzeba zobaczyć spektakl.

    • 6 0

  • W Muzycznym nawet studenci są na poziomie Brodwayu (2)

    Spektakl fajny, ale ubiegłoroczny był rewelacyjny.

    • 2 0

    • od I roku to juz same gwiazdy, wiecej pokory i respektu panie i panowie!

      • 5 0

    • Broadway to chyba widziałaś/-eś na obrazku albo w telewizorze.

      • 0 1

  • Szacuneczek dla młodych aktorów!

    Z całym szacunkiem dla młodych aktorów występujących w spektaklu dyplomowym "Czyż nie dobija się koni" - SUPER !. Młodzi ludzie pokazali się pod względem wokalnym i tanecznym.Czeka Was życie wspaniałe i bezlitosne.Życzę Wszystkim aktorom ambitnych i interesujących zmagań.Zawsze pełnej widowni i satysfakcji z realizowanych przedsięwzięć.
    Z wyrazami szacunku: E.J.

    • 7 0

  • (1)

    tytuł spektaklu na miare 3miasta,beznadziejny,nudny i stęchły jak cały ten teatr

    • 2 15

    • Chyba sam/a jesteś nudny/a i stęchły/a

      Teatr muzyczny to moim zdaniem najlepszy teatr w Trójmieście. Spektaklu jeszcze nie widziałam, idę 1 IV i może wtedy będę mogła coś więcej powiedzieć na ten temat. Ale ten teatr nie jest ani nudny, ani stęchły !!! Wszystkie przedstawienia, które widziałam mi się podobały. No chyba, że był to spektakl z Warszawy. Nasi mają doskonałe układy taneczne,wokal niesamowity, ruch, gra aktorska, scenografia. Ja ten teatr wprost uwielbiam, moja 15 - letnia córka również.

      • 1 0

  • Brawo dla wszystkich młodych aktorów! Dzięki za spektakl!

    • 4 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku otwarto na Dolnym Mieście łaźnię, obecnie siedzibę Centrum Sztuki Współczesnej "Łaźnia"?

 

Najczęściej czytane