• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Od FCE po TOEIC - który certyfikat językowy wybrać

Magdalena Siwerska
29 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Szkoły językowe kuszą obszerną ofertą kursów. Zdarza się, że motywacją do podjęcia nauki jest chęć podtrzymywania przyjacielskich relacji. Częściej jednak wysokie standardy narzucane są przez silną konkurencję na rynku pracy. Szkoły językowe kuszą obszerną ofertą kursów. Zdarza się, że motywacją do podjęcia nauki jest chęć podtrzymywania przyjacielskich relacji. Częściej jednak wysokie standardy narzucane są przez silną konkurencję na rynku pracy.

XXI wiek narzuca wiele schematów. Także w przypadku zdolności językowych. Apetyt pracodawców rośnie jednak w miarę napływających aplikacji, a kandydatom nie pozostaje nic innego, jak zmierzyć się z silną konkurencją. Czy certyfikat językowy zapewni połowę sukcesu? W czym może nam pomóc?



Posiadasz certyfikat językowy?

Choć nie jest to regułą, walka o upragniony dokument uwzględnia zazwyczaj dwa etapy: najpierw kurs przygotowawczy, a potem egzamin z umiejętności w pisaniu, czytaniu, słuchaniu i mówieniu. Pytanie tylko, czym właściwie jest trofeum, o które toczy się bój?

Szukasz szkoły językowej w swojej okolicy? Zajrzyj do katalogu Trojmiasto.pl

- Certyfikaty są sformalizowanym i usankcjonowanym prawnie dokumentem poświadczającym znajomość języka obcego na danym poziomie. Obecnie prawdopodobnie już wszystkie z nich opierają się na CEFR, czyli określeniu poziomu biegłości językowej, który został opracowany i przyjęty przez Radę Europy w celu ich ujednolicenia - wyjaśnia Maciej Świacki, dyrektor Szkoły Językowej Universus w Gdańsku.
Najtrudniejsza decyzja - wybór

Specjaliści są zgodni: posiadanie certyfikatu z pewnością zapewni bonusowe punkty u potencjalnego pracodawcy czy komisji rekrutacyjnej w wymarzonej uczelni zagranicznej. Korzyści może być jednak więcej.

- Warto zainteresować się egzaminami PTE General, które jednocześnie zwalniają z egzaminu doktorskiego w zakresie znajomości nowożytnego języka obcego, są uznawane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej jako potwierdzenie kwalifikacji wymaganych od osób, które chcą zostać nauczycielami angielskiego oraz przez Urząd Służby Cywilnej jako dowód umiejętności lingwistycznych - dodaje Maciej Świacki.
To właśnie w tym miejscu pojawia się kluczowy problem - wybór, który nie bywa najprostszy. Na rynku dostępny jest szeroki wachlarz certyfikatów. Identyfikuje się je po skrótach, które dla laika w owej dziedzinie są niczym tajemny szyfr.

- FCE (First Certificate in English), CAE (Certificate in Advanced English) i CPE (Certificate of Proficiency in English) to najbardziej popularne certyfikaty z języka angielskiego ogólnego. Uczniowie wybierają je najchętniej, ponieważ są honorowane przez przeważającą liczbę krajów i instytucji na świecie oraz w przeciwieństwie do TELC (The European Language Certificates), TOFEL (Test of English as a Foreign Language) i TOEIC (Test of English for International Communication) nie posiadają daty ważności - tłumaczy Grzegorz Arasimowicz, kierownik oddziału Gdańsk Centrum Szkoły Języków Obcych Profi-Lingua.
Zdarza się, że ostateczna decyzja uzależniona jest od dostępności punktów egzaminacyjnych, których standardowa oferta dotyczy głównie aspektów cieszących się największym zainteresowaniem. Osoby z jasno sprecyzowanym kierunkiem swojej kariery nie mogą jednak narzekać na brak wariantów branżowych.

- Studentom wchodzącym na rynek pracy sugerujemy profesjonalne egzaminy, które testują znajomość słownictwa z danej specjalizacji np. ILEC (International Legal English Certificate) czy TOLES (Test of Legal English Skills) dla studentów prawa. W obszarze Business English najczęstszym wyborem są zaś egzaminy Brytyjskiej Izby Handlowej, czyli LCCI (London Chamber of Commerce and Industry) - tłumaczy Joanna Trybała, dyrektor Szkoły Językowej Prestige Lingua.
Nie tylko angielski

Tymczasem nauka języków określanych powszechnie jako "niszowe" w ostatnich latach paradoksalnie zyskuje w notowaniach.

- W dzisiejszym świecie, w obliczu wysokiej konkurencji na rynku pracy oraz w związku z częstym wśród naszych rodaków zjawiskiem emigracji, znajomość samego języka angielskiego przestaje być wystarczająca. Coraz częściej zgłaszane jest zapotrzebowanie na takie języki, jak norweski, szwedzki czy włoski. Najbardziej popularny oprócz języka angielskiego jest jednak język hiszpański - mówi Paulina Cichosz, ze Szkoły Językowej Ambit.
O ile w przypadku języków ze standardowej oferty nietrudno o zdobycie cenionego na rynku certyfikatu, o tyle przy mało klasycznym wyborze temat może być bardziej skomplikowany, ale wciąż wart dyskusji.

- Najczęściej np. języka chorwackiego uczy się w szkołach wyższych - w naszym kraju kilka uczelni państwowych oferuje naukę tego języka w ramach studiów slawistycznych, bałkanistycznych itp. "Certyfikatem" zatem jest po prostu dyplom ukończenia studiów - wyjaśnia Agnieszka Bielińska, lektor języka chorwackiego w Szkole Językowej Ambit.

Nierozstrzygnięta pozostaje kwestia czasu, w którym najrozsądniej zawalczyć o upragniony dokument. Większość ekspertów twierdzi, że to dość indywidualna sprawa i ciężko się z nimi nie zgodzić. Mimo wszystko, jeśli jedynym ograniczeniem jest własny opór, to decyzję chyba jednak lepiej podjąć późno... Niż później.

Miejsca

Opinie (37) 4 zablokowane

  • a co to za reklama tych dużych szkół? (1)

    Polecam mniejsze gdzie naucZyciele często ci sami a ceny niższe. Szukajcie a znajdziecie

    • 12 1

    • złożyli się na art sponsorowany :)

      najlepiej sprzedają książki:
      - ale do tego kursu Pani bedzie potrebowala ksiazki
      - mhm, ok, Pan mi napisze jakiej
      - akurat taką mam, ale to już ostatnia sztuka, a idąjak ciepłe bułeczki (dwie metody sprzedaży bezpśredniej w jednym zdaniu :))
      - ok, a za ile to ?
      - 80 PLN
      - echh , dobra biore (kurs przed chwiląkosztował mnie ~600 PLN)
      .... idziesz do księgarni językowej patrzysz 60 PLN, idziesz do domu odpalasz kompa - patrzysz 50 PLN... i sobie myślisz - no pięknie się zaczyna ...

      mój brat mając CAE idąc na uczelnię w UK musiał zdawać TOEFLa

      i w tym miejscu w artykule jest literówka w skrócie TOEFL (zgdonie z rozwinięciem tego skrótu)

      • 7 1

  • Po co komu w dzisiejszych czasach certyfikat? (4)

    W ogóle dyplomy uczelniane też straciły mocno na znaczeniu. Kiedyś wystarczyło technikum czy liceum profilowane żeby wykonywać lepiej pracę niż ci co dzisiaj mają papierki z uczelni. Dla przykładu podam, moja żona prowadzi biuro rachunkowe i rozlicza firmy od 20 lat, ale po zmianach ustawowych jakieś 10 lat temu musiała iść i zrobić papierek na studiach bo nie mogła by prowadzić dalej biura. Studia nic jej zupełnie nie dały a wręcz często wykładowcy nauczali już nieaktualnych rzeczy. Sam skończyłem elektronikę na pg ale też w pracy żaden pracodawca nigdy nie chciał ode mnie tego papieru. Wystarczyło żebym pokazał swoje projekty i na okresie testowym od razu wychodziło czy ktoś się zna na pracy.
    Studia jedyne co mi dały to trochę wyższej matematyki a większość praktycznej wiedzy zdobyłem jeszcze w technikum unimorowskim. Jednak tą wyższą matematykę można się spokojnie samemu nauczyć w zakresie jaki jest potrzebny do pracy elektronika. Nie są to jakieś skomplikowane rzeczy i w zasadzie większość potrzebnej wiedzy skupia się na transformatach laplaca.
    Certyfikaty więc są potrzebne jedynie osobom które je wymyśliły bo zarabiają na nich a pracodawcy nie traktują ich w żaden sposób poważnie. Może w korporacjach jest inaczej - tego niewiem bo nigdy nie pracowałem w korporacji.

    • 31 9

    • (1)

      Próbowałeś kiedyś starać się o wizę do Australii? Certyfikat językowy jest bardzo ważnym dokumentem dla rządu Australii mówiącym o umiejętnościach językowych osoby ubiegającej się o wizę.
      Okazuje się, że dotyczy to raczej tych na poziomie Cambridge CAE i wyżej (Australia certyfikaty Cambridge ma w niższym poważaniu, więc mam na myśli poziom, nie jednostkę certyfikującą).
      Dowodzi to tego, że nie jest prawdą, że 'Certyfikaty więc są potrzebne jedynie osobom które je wymyśliły bo zarabiają na nich a pracodawcy nie traktują ich w żaden sposób poważnie', nawet 'w korporacjach jest inaczej' nie jest zbyt szczęśliwym zdaniem, skoro piszesz: 'tego niewiem bo nigdy nie pracowałem w korporacji.'.

      • 10 4

      • ty masz zadatki na dziennikarza tvnu

        bo cytujesz 'w korporacjach jest inaczej' zamiast 'Może w korporacjach jest inaczej' a to znacznie zmienia kontekst wypowiedzi.
        Co do sensu certyfikatów to są może jakieś przypadki szczególne ale też nie spotkałem się żeby ktoś wymagał jakiś certyfikatów albo zwracał na to uwagę podczas rozmowy o pracę.

        • 7 3

    • Po co certyfikat? (1)

      Zgadzam się. Po pierwsze certyfikat jest ważny tylko przez 2 - 3 lata nie pamiętam dokładnie. A potem co? Kasa wywalona w błoto. Sam uczę się języka dla siebie. Bo chce się w nim porozumiewać. Po latach zrozumiałem, że nie ważne są stopnie, a tylko to czy umiem zapytać o to, czego potrzebuję i odpowiadać na zadane pytania. Dlatego zamiast iść na jakiś następny drogi kurs wybrałem kurs Emila Krebsa na płytach. Zapłaciłem koło 137 zł a już widzę, że umiem więcej niż po kilku latach nauki w szkole. Porażka naszego systemu edukacji ;/

      • 2 5

      • Forum dla akwizytorów kursów jest w innej części portalu xD

        • 3 0

  • (3)

    W normalnej pracy (nie nauczyciel itp.) nie potrzebny - trzeba za to po prostu mówić, a to jest wyzwanie.

    • 13 7

    • (2)

      Jest potrzebny w przypadku pracujących na morzu. W porządnych firmach bez Marlinsa na poziomie min. 85% (oraz czasem TOSE) ani rusz.

      • 6 1

      • Nie wiem, nie znam tak branży.
        Wiem tylko, że brat pracuje jako kapitan w branży "off shore" - nie ma on żadnego certyfikatu, po prostu do niego dzwonią i gada z nimi po angielsku.

        • 4 0

      • Ten test Marlins

        jest smieszny. I nigdy nie respektuja testu zdanego w innym niz ich osrodku. Co z tego, ze 6 lat plywam u zachodnich armatorow i to u takich, gdzie wiadomo, ze musze sobie dobrze radzic. Nic to, prosze do komputera i Marlins. 90% w 20 minut (test jest godzinny). I facet zdziwiony, no brawo :-). Zalosne. Ale raz wystarczylo, ze porozmawialem chwile po angielsku.

        • 2 0

  • Coś mi przypomina ta sytuacja z certyfikatami językowymi. (2)

    Jeśli w prywatnych szkołach wyższych płaci się za studia, a koniec końców, za dyplom ukończenia studiów, a posiadacze tych dyplomów nie są najwyższych lotów. To mam wrażenie, że taki sam mechanizm działa w przypadku certyfikatów językowych, czyli zapłać za kurs, a certyfikat będziesz miał gwarantowany, niezależnie od tego czy reprezentujesz wysoki poziom językowy czy niski.
    Potem taki jeden z drugim ma Advanced-a zdany na najniższym poziomie, coś w stylu matura na 30% i chwali się, że zna bardzo dobrze angielski.

    • 7 13

    • Widać, że nigdy nie zdawałeś First albo Advanced...

      • 8 0

    • bynajmniej

      egzaminy są "państwowe", sprawdzają rzeczywistą znajomość języka, a ukończenie kursu wcale nie jest wymagane! chociaż oczywiście pomaga przygotować się, zaznajomić z formą testów itp.

      • 4 0

  • Certyfikat nie potwierdza wcale znajomosci jezyka (2)

    moze znajomosc rozwiazywania testow, ale polecam wyjazd do jakiegos kraju angielskojezycznego i pomieszkanie/popracowanie tam - nawet Ci z certyfikatem zobacza, ze niewiele on znaczy, w zderzeniu z rzecyzwistoscia.

    • 13 6

    • w niemczech popularne są wymiany uczniów na rok

      w celu nauki języka. Taka wymiana wygląda w ten sposób że rodzina wysyła swoje dziecko np. do USA a stamtąd przyjeżdża do nich dziecko z rodziny do której oni wysłali. Przez rok więc dzieci są zamienione i uczą się praktycznego języka w domu i w szkole (teoretyczny muszą już znać). Całą wymianę załatwiają szkoły między sobą. Wymiana dotyczy rówieśników na tym samym poziomie edukacji bo oni muszą zaliczyć rok szkoły.
      U nas za to walczą z batonikami podczas gdy rodzice muszą stać w kolejkach żeby zapisać dziecko na obiady bo jest ograniczona ilość. Dyrektor takiej szkoły powinien odrazu stracić swoją funkcję za coś takiego.

      • 3 1

    • znam ludzi...

      którzy po kilku latach pobytu w Stanach zdali CPE na B. ja mam A :) (bez pobytu).

      • 0 4

  • mnie sie akurat w firmie przydal (1)

    certyfikat

    • 5 5

    • niby do czego?

      na rozmowie cię pytali o niego czy o co chodzi? Bo jak już pracujesz to potrzebna jest rzeczywista znajomość języka a nie teoretyczna. Ja jak poszedłem do pracy to miałem rozmowę kwalifikacyjną po angielsku i nie trzeba było żadnego papieru.

      • 5 0

  • Nie ma to większego znaczenia (1)

    Najważniejsza jest praktyczna wiedza, ktorą wykorzystujesz w życiu prywatnym i zawodowym. Myślę, powiem więcej - jestem tego pewien, z perspektywy 11 lat pracy w korporacji i dość licznych podróży, że taki papierek o nazwie x lub y, sam w sobie nie ma żadnego znaczenia.

    • 8 2

    • Polecam filmy w oryginale oglądać

      można się bardzo dużo nauczyć i osłuchać z językiem, najlepiej oczywiście pojechać po prostu do danego kraju ale jak nie ma możliwości to trzeba znaleźć sobie substytut.

      • 3 0

  • Certyfikat warto? (1)

    Sama uczę języka Niemieckiego za pomocą Skype.
    Wiele osób chciałaby się uczyć tego języka ,wiele różne cele .
    Kilka osób chciałaby zrobić certyfikat w jakim celu? ,ponieważ pracodawcy go wymagają w celu potwierdzenia znajomości języka Niemieckiego ,jednak jak się okazuję duża część ludzi mając certyfikat nie zna danego języka w takim stopniu jak na papierze ,z czego to wynika? Z tego ,że certyfikaty są robione byle gdzie ,jest tylko kilka ośrodków ,gdzie można zrobić papier i wtedy mamy pewność ,że uznają go nawet w Afryce i wtedy mamy pewność ,że znamy dany język ,ale nauka pod certyfikat a znajomość języka to dwie inne sprawy. Ktoś ma poziom B2 na papierze ,a np nie potrafi płynie mówić w tym języku i ma problemy z gramatyką ,ale B2 ma , dlaczego? ,ponieważ wystarczy dana ilość punktów ,żeby zdać. Nikt nie mówi tutaj o 80 % , z reguły jest to 50 % ,znać język w 50 % ? umiesz? nie .Już na szczęście pracodawcy sięgają po rozum do głowy i mają w swoich firmach ,osoby ,które posługują się danym językiem i mogą przepytać innych. I w końcu niech ludzie wybiją sobie z głowym ,że konwersacją osiagną sukces. Bez gramatyki się nie uda , tak jak by ktoś mowił w języku Polskim nie znając gramatyki ,efekt jest prosty -> Ja przygladać się Pies ;)

    • 6 2

    • pracodawny wcale nie wymagają więc nie opowiadaj głupot

      nie spotkałem się nigdy żeby ktoś odemnie tego wymagał, moja żona również. Pracodawca to zazwyczaj rozsądny człowiek który nie jest debilem i wie że liczy się praktyczna znajomość a nie teoretyczna.

      • 1 2

  • Certyfikat jest niepotrzebny (3)

    Wystarczy na rozmowie kwalifikacyjnej posługiwać się poprawną angielszczyzną zgodnie z tym co się napisało w CV.

    • 15 2

    • są firmy (2)

      w których nikt nie zna danego języka. jak sprawdzą znajomość?

      • 3 0

      • (1)

        To takimi firmami, które nie wiedzą jak zorganizować sprawdzenia znajomości języka, nie ma sensu zawracać sobie głowy.

        • 6 2

        • zorganizuj sprawdzenie znajomości mandaryńskiego dla kilkunastu osób z którymi umówiłeś się na rozmowę w ciągu miesiąca

          trochę cię to będzie kosztowało
          wymaganie certyfikatu jest jednak znacznie tańsze

          • 0 1

  • Mam CAE z wynikiem 95% i do niczego mi się nie przydaje (1)

    W każdej pracy i tak trzeba było zrobić test językowy, certyfikat nikogo nie obchodzi, mogę sobie go na ścianę powiesić ale równie dobrze mógłbym nim sobie tyłek podetrzeć.

    • 18 4

    • u mnie w firmie była rozmowa i test , ale później wymagano zrobienia FCE

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

VI Ogólnopolska Konferencja Naukowa Fizjoterpia Pediatryczna

250 zł
warsztaty, konferencja

Science Cafe. Przyszłość zapisana w genach? Epigenetyka w skali

20 zł
wykład, sesja naukowa, warsztaty

Gdynia ScienceSlam

sesja naukowa

Sprawdź się

Sprawdź się

Wybierz poziom

Które miasto nie leży w województwie pomorskim?

 

Najczęściej czytane