Opinie (89)

  • jak w każdej dziedzinie, trzeba zachować rozsądek

    Nadal pokutuje mieszczański (?) model wychowania/wykształcenia gdzie muzyka jest przedmiotem koniecznym. I nic w tym złego. Problem w tym, ze w czasach gdy ten wzorzec tworzono muzyka była obecna w życiu codziennym, w

    Nadal pokutuje mieszczański (?) model wychowania/wykształcenia gdzie muzyka jest przedmiotem koniecznym. I nic w tym złego. Problem w tym, ze w czasach gdy ten wzorzec tworzono muzyka była obecna w życiu codziennym, w rodzinie. Dzieciaki pasją lub jedynie przyjemnością nasiąkały w domu a szkoła pozwalała na rozwój - własnie ten mozolny i uporczywy.
    Teraz oczekuje sie od szkoły, że "ulepi" dziecko pod wymagania rodziców. Bez ich udziału i bez ich wysiłku. No i mamy to co mamy, czyli masa frustracji i nieszczęścia.
    Niestety, oprócz pasji jest też przyziemna praca i wręcz tresura. Podobnie jak w sporcie, wygrywają osobniki odpowiednio zmotywowane i o nieprzeciętnych wrodzonych (!) właściwościach psycho-fizjologicznych.
    Dotyczy to to wszystkich dziedzin wiedzy. Liczą sie tylko szczyty, pozostali wykonują odtwórczą i powtarzalną robotę. Również nie ma w tym nic złego, szczęście nie jest (na szczęście) zalezne od szczytów. Ale na "wyhodowanie" wybitnego osobnika, wysiłku jednego pokolenia jest mało. Tym bardziej, że oferta rynku (szczególnie lokalnego) jest bardzo niewielka a żyć trzeba.
    Szkoły muzyczne na pewno wskazane są dla ludzi, którzy już coś na ten temat wiedzą. Jednak w naszej rzeczywistości są one zapleczem "instytucji kultury". Jako taśmy produkcyjne "materiału ludzkiego", który nieuchronnie sie zużywa. Z OSM do Akademii, z Akademii do "instytucji".
    No i jakie to "instytucje", takie też i szkoły. Nasz zaścianek nie ma sie czym pochwalić jak również co zaoferować. Obniża się więc kryteria i wymagania, aby tylko zapewnić nabór i ciągłość funkcjonowania "produkcji". Brakuje finansowania, wiedzy i rzemieślniczego zaplecza. Zupełnie inaczej wygląda to w okolicach bardziej znaczących ośrodków. Szkoły w zasięgu NOSPR i Warszawy to zupełnie inna półka.

    Wybitni/zwinni uciekają z "taśmy" do bardziej perspektywicznych środowisk, pozostali uprawiają trudne hobby. Nieliczni przejmują posady w fasadowych "instytucjach kultury" i petryfikują funkcjonowanie "taśmy".

    • 8 1

  • Nie warto (4)

    Skończyłam muzyczną I stopnia, do II nie dostałam się. Dziś uważam ze było to najlepsze w moim życiu. Poszłam na informatykę, pracuje w branży IT i zarabiam więcej niż statystyczny Polak.

    Za zarobioną kasę kupiłam sobie pianino i gram dalej - to co lubię, a nie to co mi narzucają :)

    • 17 9

    • (2)

      Dwa stopnie na karku, rowniez praca w IT i twierdze, ze warto. Tez gram dalej a to co mi narzucili to za to jestem im wdzieczny, bo przynajmniej cos potrafie.

      • 11 0

      • (1)

        Ja tez potrafię :)
        Muzyk z pasji

        • 1 2

        • To po co piszesz, że nie warto. Gdybyś nie skończyła I stopnia, to byś nie umiała grać.
          Też I stopień skończony

          • 11 0

    • IT? wypowiedź nielogiczna, zaprzeczająca sama sobie.

      • 4 1

  • Ambicje rodziców.... (2)

    Jako absolwentka Szkoły Muzycznej wiem jak ten chleb smakuje.... albo raczej jego brak, bo wirtuozów jest naprawdę niewielka garstka, a po "lepsze pieniądze" artyści z zamiłowania migrują za granicę !!! Ci co zostają w

    Jako absolwentka Szkoły Muzycznej wiem jak ten chleb smakuje.... albo raczej jego brak, bo wirtuozów jest naprawdę niewielka garstka, a po "lepsze pieniądze" artyści z zamiłowania migrują za granicę !!! Ci co zostają w kraju klepią biedę, jak złapią etat w Filharmonii, szkole itp.. to są wygrani bo przynajmniej mają do pierwszego. Pozostali tułają się po przedszkolach jako nauczyciele rytmiki, albo ostatecznie zmieniają w końcu znienawidzony zawód. Sama jestem matką dwójki dzieci i JEŚLI BĘDĄ CHCIAŁY pozwolę im "muzykować" ale nie jest im do tego potrzebna wieloletnia "harówa" w szkole muzycznej-są inne rozwiązania jak np. ogniska muzyczne. Problem polega na tym iż 6 letnie dziecko spełnia marzenia jedynie rodziców, a nie swoje bo samo nie ma pojęcia że "gwiazdą telewizji" w dzisiejszych czasach jeżeli już staje się inna drogą...potem popadają w depresje.... RODZICE BĄDŹCIE ROZSĄDNI!!!

    • 14 4

    • Jesteś głupia, tudzież celowo dezinformujesz ludzi. (1)

      Przyjdzie natomiast czas, że będziesz musiała wybrać szkoły dla dzieci, bo jak się domyślam, o macierzyństwie wiesz jeszcze niewiele,
      i wtedy staniesz przed wyborem: szkoła z dziećmi z patologii, i wszelkiej maści

      Przyjdzie natomiast czas, że będziesz musiała wybrać szkoły dla dzieci, bo jak się domyślam, o macierzyństwie wiesz jeszcze niewiele,
      i wtedy staniesz przed wyborem: szkoła z dziećmi z patologii, i wszelkiej maści "dys" albo szkoła dla elity, gdzie jednak (ku twemu zdziwieniu?) trzeba się uczyć, czy to pisania, czy techniki gry na jakimś instrumencie, czy innych przedmiotów.

      Ciekawe czy wtedy świadomie wepchniesz swoje dzieci w plebs i odbierzesz im na starcie możliwości rozwoju? (Nie zapomnij o zniechęcaniu ich do czytania i innych rozwijających aktywności, a kolejna szkoła to musi być koniecznie jakieś dno, żeby dzieci miały czas na palenie w krzakach.)

      Osobiście trzymam kciuki żebyś tak zrobiła, bo poziom inteligencji się dziedziczy.
      Jednak jeśli twoje dzieci mają zdolności muzyczne, to byłoby mi ich trochę żal.

      • 5 10

      • Na Gnilnej w muzycznej sporo patologii- zarozumiałe małe snoby nie szanujące rówieśników bez tabletów, czy gorzej ubranych,

        z uboższych rodzin.

        • 6 1

  • Warto!!

    Moja córka chodziła do szkoły muzycznej "wieczorowo" ( 3 razy w tygodniu). Skończyła ją, choć nie na samych piątkach i nie w tej klasie instrumentu, jaki zaczęła. Były różne chwile - radości i niepowodzenia, ale szkoła

    Moja córka chodziła do szkoły muzycznej "wieczorowo" ( 3 razy w tygodniu). Skończyła ją, choć nie na samych piątkach i nie w tej klasie instrumentu, jaki zaczęła. Były różne chwile - radości i niepowodzenia, ale szkoła wyrobiła w niej poczucie obowiązku, szacunku dla własnego czasu i czasu innych, a także w dużym stopniu ją usamodzielniła i nauczyła "organizować". Choć nauczyciele byli bardzo wymagający, myśli o nich z sympatią. Po latach przyznaje, że wiele jej to dało i z sentymentem wspomina okres nauki w szkole muzycznej.

    • 17 1

  • same rzępoły

    Ilu wyrośnie z takiego "katowania" prawdziwych talentów, rodzynków, geniuszy...0,0001% reszta to rzępoły. Zatruwające życie sobie, sąsiadom, ku chwale i ambicji tylko rodziców, wątpię czy warto. Lepiej prywatnie dokształcić się w tym temacie i grać tylko dla przyjemności.

    • 0 10

  • Muzyka to kultura, lepsza jakość życia (11)

    Uprawianie muzyki, na każdym poziomie, ułatwia nawiązywanie relacji z innymi ludźmi, tworzy więzi społeczne i przyczynia się do wzrostu kultury. Nie musi to być zaraz wizyta w operze. Nawet wspólne przyśpiewki na

    Uprawianie muzyki, na każdym poziomie, ułatwia nawiązywanie relacji z innymi ludźmi, tworzy więzi społeczne i przyczynia się do wzrostu kultury. Nie musi to być zaraz wizyta w operze. Nawet wspólne przyśpiewki na weselach, czy meczach sprawiają, że ludzie czują większą radość. Czasami nie wiadomo jak kogoś zagaić, a przy muzyce to staje znacznie prostsze. Czasem lepiej razem zatańczyć, lub zaśpiewać, niż zaczynać znajomość od ryzykownej nawijki. Kiedy w otoczeniu pojawia się osoba grająca, każda impreza przechodzi na wyższy pułap.
    Kiedyś, na pogrzebie mojej babki, zebrały się jej znajome ze wsi i śpiewały na pożegnanie pieśni, których nigdy wcześniej, ani później nie słyszałem. To było świetne. Pogrzeb to smutna okoliczność, ale z tym żałobnym wiejskim (nie mylić z wieśniackim) śpiewem była dużo łatwiejsza do zniesienia.
    Z innych aspektów - czasem dobrze się wybrać ze znajomymi na jakiś koncert.

    Warto uprawiać muzykę, nawet bez szkoły, amatorsko.

    • 18 1

    • zwlaszcz bez szkoly...

      Jestesmy strasznie uposledzeni pod tym wzgledem, jedyne co zostalo, to kilka taktow weselnych "hymnow". I tak falszywych...

      • 4 0

    • Niestety, nie zawsze muzyka uszlachetnia- esesmani w obozach koncentracyjnych, i nie tylko, gromko śpiewali, szczególnie (8)

      podczas świąt.
      Naziści byli znani z umiłowania muzyki.

      • 0 4

      • mysle, ze to ponizej pasa... (5)

        Nie nazisci a Niemcy. Maja swoje, dobrze znawe wady ale maja tez I zalety. Jedna z nich jest wlasnie muzykalnosc jako element codziennosci. Nie jest niczym niezwyklym dobry amatorski wokal czy umijetnosc gry na instrumencie. Oraz powszechna znajomosc folkloru, ktory jest ich wlasnoscia. Podobnie cale Balkany...
        Jakos, gdzies to zgubilismy...

        • 3 1

        • ale chodzi o to, że umiłowanie muzyki było także powszechne wśród nazistów, co znaczy, że muzykowanie nie zawsze uszlachetnia. (4)

          • 0 0

          • złego kościół nie zbawi, dobrego karczma nie zepsuje... (3)

            To co wypowiadasz, to myślenie magiczne.
            Jest oczywiste, że z faktu bycia muzykalnym nie wynika jakaś szczególna szlachetność a muzyka w magiczny sposób zmienia psychikę. Jednak jest to przyczynek do budowy

            To co wypowiadasz, to myślenie magiczne.
            Jest oczywiste, że z faktu bycia muzykalnym nie wynika jakaś szczególna szlachetność a muzyka w magiczny sposób zmienia psychikę. Jednak jest to przyczynek do budowy wrażliwosci i empatii. Jeden z wielu elementów. Bo aby oddziaływać, muzyk musi nawiązać kontakt z publicznością. To też jest gra, bo jest to... towar... Ale i środek przekazu. Bez tego nie powstanie utwór czy wykonanie, które porusza.
            W naziźmie i ogólniej, ideologiach, najbardziej przerażające jest to, że zawsze znajdą się ludzie, którzy będą im służyć z przekonaniem i oddaniem.
            Realizując w ten sposób swój ideał piękna i swoje cele. Bo człowiek ma wolną wolę i robi z niej użytek wybierając/kształtując systemy wartości. W przypadku nazizmu, my staliśmy poza tym systemem. Nie jest to nic szczególnego na tle przełomu XIX/XX wieku. Było tam wiele idei, które zakładały ingerencję w rozwój człowieka i jego kształtowanie. Równiż dosłowne... A to, że akurat nazizm znalazł tak "masowe" poparcie, to już zupełnie inna historia, w którą zamieszane są postacie zdecydowanie "doceniające" muzykę. Jednak nadal nie jest to potwierdzenie Twojej tezy. Bo to nie ma, po prostu, związku.
            Nadal te idee są one, niestety, żywe. I to zupełnie nie tam, gdzie się na to wskazuje.

            • 1 1

            • Myślenie magiczne to zupełnie co innego. (2)

              Nie uzasadniłeś, że moja teza jest fałszywa. Nadal uważam, że nie zawsze muzyka uszlachetnia.
              Naziści nie realizowali swojego poczucia piękna, raczej realizowali swoją nienawiść do "innej rasy".
              Chodzi to, że można cale życie kochać muzykę, kultywować ja, a być złym człowiekiem.

              • 0 0

              • nie mam zamiaru niczego uzasadniać... (1)

                Myslenie magiczne to widzenie związków tam gdzie ich nie ma.
                Kiedyś były takie zlepki logiczne "uzasadniające" dlaczego np. "grunt to forsa". Podobniej jakości jest (ale nie zabawne) "uzasadnianie" braku wpływiu

                Myslenie magiczne to widzenie związków tam gdzie ich nie ma.
                Kiedyś były takie zlepki logiczne "uzasadniające" dlaczego np. "grunt to forsa". Podobniej jakości jest (ale nie zabawne) "uzasadnianie" braku wpływiu muzyki faktem, że Niemcy są muzykalni i muzyka jest elementem ich codzienności oraz stworzyli/przyjęli nazizm.
                Człowiek "ma" wolną wolę i wybiera co mu np. wygodne. To kształtuje system wartości i wrażliwość. Można być wrażliwym na muzykę a nie mieć np. empatii.

                Nazizm polegał na wykluczeniu pewnej części rzeczywistości z przyjętego systemu wartości. To nie jest nienawiść, to jest przekonanie o wyższości i uprawnieniu do decydowania o losie innych ludzi. Po prostu, dali sobie takie prawo. Nie jest to wyłączna cecha tego systemu. Co ma muzyka do tego? Mieli i tworzyli swoją muzykę. Różną. W swoim rozumieniu, dla mas i tę "uszlachetniającą". Wiele z niej nadal istnieje w "przestrzeni publicznej".

                Muzyka to formalizmy (matematyczne wręcz) i emocje. Można lubić formalizmy i wynikające z nich harmonie, mozna odczuwać emocje przekazywane tą drogą. To różne poziomy.
                Muzyka cudu nie dokona i nie uszlachetni bezwzględnie każdego. Za to człowiek "szlachetny" na pewno docenia wartość muzyki jako kunsztu i sztuki.

                • 0 0

              • W tę stronę to działa- ostatnie zdanie, tylko w tę.

                p.s. jednak nadal uważam, że w nazizmie było / jest dużo nienawiści.

                • 0 0

      • Margines (1)

        Proszę, nie róbmy reguł na podstawie marginesu.
        Poza tym, jak się śpiewa, to się nie strzela, że tak przewrotnie zagaję.

        • 1 1

        • co jest nieprawdą- to powiedzenie.

          • 0 0

    • Spoczko

      Sympatyczny komentarz.

      • 0 0

  • Muzyka- tak, Szkoła Muzyczna - ostrożnie

    Bardzo snobistyczny komercyjny duch panuje wśród rodziców i dzieci,
    zabrałam moje dziecko po 6-tej klasie, by nie szlo dalej w budynku przy ul. Gnilnej.

    Nie chcę krzywdzić tą opinię te chlubne wyjątki, które są także- rodzice mądrzy, dzieci mądre.

    • 4 3

  • Przeżyłem (2)

    Nie było łatwo, ale zdałem I i II stopień. Najważniejsze co chcę przekazać to to, że jest naukowo udowodnione, że gra na instrumencie rozwija bardzo mocno intelekt (przy graniu Bacha zawsze mi głowa bardziej parowała niż

    Nie było łatwo, ale zdałem I i II stopień. Najważniejsze co chcę przekazać to to, że jest naukowo udowodnione, że gra na instrumencie rozwija bardzo mocno intelekt (przy graniu Bacha zawsze mi głowa bardziej parowała niż przy matmie). Sama nauka utworów pokazuje dzieciom jak się uczyć. Nie mówiąc już o rozwijaniu inteligencji emocjonalej.
    A czy zabiera się dzieciństwo dzieciom? Może grałem mniej w piłkę niż rówieśnicy, przez co jestem słaby w sporty zespołowe, ale uważam że i tak swoje na podwórku wybiegałem. Miałem nawet czas co sobotę na harcerstwo.
    Często nie lubiłem utworów jakie grałem, to sam w domu drukowałem sobie nuty muzyki popularnej i grałem z przyjemnością. Nawet sam komponuję jakieś małe utworki do dzisiaj. Utwory z muzycznej często traktowałem jako rozwijanie umiejętności muzycznych.
    Dużo się nastresowałem przy egzaminach. Ale nie żałuję. Granie na fortepianie to dla mnie ogromna przyjemność i robi spore wrażenie na moich znajomych (i dziewczynach hehe). Spotykam na swojej drodze życia mnóstwo ludzi, którzy żałują, że nigdy nie grali lub porzucili muzykę w pewnym momencie.
    No i oczywiście dla osób niezdecydowanych na instrument polecam fortepian, bo jest najbardziej uniwersalny, samodzielny i nauka podstaw muzyki jest łatwiejsza na klawiszach.

    • 12 0

    • Ah no i nie uczyłem się na gnilnej, tylko jak to mówią "wieczorowo"

      • 2 0

    • Jeszcze wspomnę-to czy szkoła muzyczna i inne zajęcia dodatkowe będą dla dziecka męczarnią, czy nie zależy głównie od rodziców. Jeśli wspierają dziecko i nie wymagają od niego piątek, to dziecko wyrośnie na dobrego

      Jeszcze wspomnę-to czy szkoła muzyczna i inne zajęcia dodatkowe będą dla dziecka męczarnią, czy nie zależy głównie od rodziców. Jeśli wspierają dziecko i nie wymagają od niego piątek, to dziecko wyrośnie na dobrego człowieka. Jeśli faktycznie zamykają w pokoju i każą mieć najlepsze oceny, to tacy ludzie są biedni i za dzieciaka i w dorosłym życiu, bo tylko kariera im w głowie i nie umieją korzystać z życia.

      • 6 0

  • zdecydowanie WARTO (1)

    Szczególnie mogę polecić PSM I st. na Gościnnej na Oruni. Cudowna kameralna atmosfera. Wszyscy się znają i wspierają. Nikt tam nie jest anonimowy. A co do kształcenia - to bardzo wysoki poziom. Młodzież, która poszła na

    Szczególnie mogę polecić PSM I st. na Gościnnej na Oruni. Cudowna kameralna atmosfera. Wszyscy się znają i wspierają. Nikt tam nie jest anonimowy. A co do kształcenia - to bardzo wysoki poziom. Młodzież, która poszła na II st. do Wrzeszcza zdecydowanie bije na głowę pozostałych. Moja córka ukończyła tę szkołę stąd wiem. Ja kończyłam we Wrzeszczu. Bardzo mile wspominam ten czas. Teraz po tylu latach stwierdzam, że było warto. Gram dla przyjemności to co lubię, a i z sentymentem zasiadam do pianina i gram utwory, które kiedyś grałam. I ten Bach, sonaty i etiudy są super. A najfajniejsze są momenty, kiedy z córką zasiadamy do pianina i gramy ragtime na 4 ręce. Miny słuchających ... bezcenne.

    • 8 0

    • Podpisuję się pod tym

      Jako studentka prowadziłam zajęcia w ramach praktyk w Szkole Muzycznej na Oruni. Wspaniała atmosfera, przyjazna, dzieci cudowne, inteligentne, wrażliwe, pomocne. Życzliwi nauczyciele. Jeśli dziecko wykazuje zainteresowanie muzyką artystyczną, to warto, żeby uczyło się w tej szkole.

      • 1 0

  • Ach, ci wspaniali muzycy.... (3)

    dziecko sąsiadów z klatki obok w bloku, , uczeń Szkoły Muzycznej, zdobywa laury na konkursach, co chwilę gdzieś jakieś pierwsze miejsce. Niestety, , nie idzie to w parze z wychowaniem. Do sąsiadów nigdy nie mówi "dzień

    dziecko sąsiadów z klatki obok w bloku, , uczeń Szkoły Muzycznej, zdobywa laury na konkursach, co chwilę gdzieś jakieś pierwsze miejsce. Niestety, , nie idzie to w parze z wychowaniem. Do sąsiadów nigdy nie mówi "dzień dobry", śmieci wyrzuca przez okno, nawet naczynia z jedzeniem typu talerze, kubki. Ćwiczyć grę na instrumencie zaczyna ok.g.22- giej, za przyzwoleniem rodziców.
    Żenada.
    .

    • 0 4

    • Ach, ta głupia agrumentacja (2)

      jest niestety spora ilość dzieci z różnych środowisk, które robią to samo. Szkoła muzyczna nie ma tu nic do rzeczy.

      • 4 1

      • po przykładzie widać, że dzieci w szkole muzycznej nie są lepiej wychowane "dzięki muzyce"

        • 0 0

      • ach, ta trudna jezyka polska - jednak liczba dzieci

        • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.