• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ciekawe zawody: pilot - praca w chmurach

Agnieszka Śladkowska
2 maja 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Ciekawe zawody: grabarz - człowiek od wszystkiego
Aleksander Pytel od 7 lat pracuje w liniach lotniczych, w powietrzu spędził do tej pory 4500 godzin. Jak mówi, latanie to nie tylko praca, to także pasja, która trwa od ponad 20 lat i nigdy się nie nudzi. Aleksander Pytel od 7 lat pracuje w liniach lotniczych, w powietrzu spędził do tej pory 4500 godzin. Jak mówi, latanie to nie tylko praca, to także pasja, która trwa od ponad 20 lat i nigdy się nie nudzi.

Zawód pilota, marzenie z dzieciństwa, które w dorosłym życiu zmienia się w pracę. O tysiącach godzin w powietrzu, wytrwałości i odpowiedzialności opowiedział nam Aleksander Pytel. W poprzednim odcinku rozmawialiśmy z Jarosławem Konopką o zawodzie animatora lalkowego. Kolejny wywiad już za miesiąc.


Czy chciał(a)byś wykonywać dziś swoją pierwszą, wymarzoną pracę z dzieciństwa?


Marzyłeś o byciu pilotem od dziecka?

Aleksander Pytel: Tak. Pasją zaraził mnie wujek, który - choć ze względów zdrowotnych nigdy nie został pilotem - kochał samoloty i latanie. Zabierał mnie na lotnisko, chodziliśmy razem do aeroklubu. Byliśmy tam tak często, że po jakimś czasie pracownicy sami proponowali, żebym mógł wejść do hangaru szybowców, zobaczyć samolot z bliska, usiąść za sterami. W wieku 11 lat rodzice zapisali mnie na zajęcia w modelarni w aeroklubie. Budowałem proste konstrukcje. Latające 30 - 40 cm szybowce. Już wtedy wiedziałem, że chcę zostać pilotem.

Kiedy pierwszy raz poleciałeś w fotelu pilota?

- W wieku 16 lat można rozpocząć szkolenie szybowcowe, które pozwala latać na statkach powietrznych bez napędu, czyli mówiąc prościej na szybowcach. Tak właśnie zrobiłem. Jeśli ktoś na poważnie myśli o lataniu, bardzo dobrze jest zacząć właśnie od szybowców. Brak napędu i konieczność wykorzystywania prądów powietrznych uczy dyscypliny i planowania. Szybowiec krąży w kominach termicznych, wykorzystując prądy wznoszące, potem opada, żeby znów wykorzystać kolejny tunel i się wznieść. W sumie osiąga prędkość ok. 100 km/h i potrafi przemierzyć tak nawet i 700 km. Jeśli nie jesteśmy w stanie dolecieć do żadnego lotniska, musimy dobrze zaplanować, gdzie wylądujemy. Trzeba uważać na linie wysokiego napięcia a teren musi być wystarczająco duży, dlatego najczęściej wybierane jest do tego pole. Najlepiej takie, które lądując jak najmniej zniszczymy, żeby właściciel zaprosił nas raczej na herbatę, niż zrobił awanturę.

Miałeś uprawnienia na prowadzenie samolotu, zanim zdałeś prawo jazdy?

- Zrobiłem je dokładnie w tym samym czasie. Ale znam osoby, które latają samolotami, a nie mają prawa jazdy. Po maturze zdałem egzamin na licencję turystyczną ppl(a), która pozwala latać rekreacyjnie, czyli niezarobkowo na samolotach od dwu- do czteromiejscowych. Żeby bez problemu dojeżdżać na lotnisko zrobiłem też prawo jazdy, ale samochody zupełnie mnie nie ciekawiły.

Nie miałeś przynajmniej, jak wielu licealistów, dylematu, na jakie studia się wybrać.

- To prawda. Do wyboru miałem wtedy trzy uczelnie. Korzystając z opinii starszych kolegów zdecydowałem się na Politechnikę Rzeszowską. Na kierunku lotnictwo i kosmonautyka można wybrać jedną z czterech specjalności. Silniki lotnicze, płatowce, awionika i oczywiście pilotaż, o którym marzyłem. Tylko on wymaga dodatkowej rekrutacji, przy wybieraniu specjalizacji, na drugim roku studiów. Przede wszystkim dlatego, że poza normalnym tokiem studiów w wakacje odbywają się praktyki, czyli godziny latania. Generuje to spore koszty, więc ministerstwo ogranicza nabór. Za moich czasów było to 15 osób, obecnie jest około 30. Rekrutacja wymaga posiadania wysokiej średniej z trzech semestrów, doświadczenia lotniczego, testu z języka angielskiego, testu psychofizycznego i rozmowy kwalifikacyjnej. Niestety moja średnia nie okazała się wystarczająca, więc na wymarzony pilotaż się nie dostałem.

Zacząłeś wtedy brać pod uwagę, że jednak nie będziesz pilotem?

- Nie. Mogłem za rok startować kolejny raz w rekrutacji. Usiadłem jednak z rodzicami, którzy przeliczyli domowy budżet i zaproponowali swoje wsparcie w ramach komercyjnej drogi. Ponieważ zawsze są dwie możliwości. Pilot może skorzystać z darmowej edukacji, żeby wylatać potrzebne godziny i zdobyć doświadczenie lub może zapłacić za wylatanie godzin i zrobienie licencji. Doświadczenie w lataniu, które zdobywa się przez pięć lat edukacji, można zrobić przez dwa lata komercyjnie. Żeby zrealizować marzenia o lataniu, mogłem wtedy nawet rzucić szkołę. Linie lotnicze wymagają przede wszystkim licencji, a nie wyższego wykształcenia. Nie zrobiłem tego jednak i ukończyłem specjalizację z awioniki. Oczywiście największym minusem tego rozwiązania były poniesione przez rodziców koszty.

Ile kosztowała ich ta komercyjna droga?

- 200 tys. zł. Na trzecim roku uzyskałem licencję zawodową cpl(a) i uzyskałem uprawnienia instruktora, które pozwalały mi zdobywać dalsze doświadczenie i zwiększać liczbę wylatanych godzin, co okazało się być kluczowe podczas późniejszej rekrutacji do pracy.

Rodzice nigdy nie stresowali się, że latasz?

- Oswajali się, że będę latał, od kiedy byłem dzieckiem, więc nie. Zresztą latanie jest bardziej bezpieczne niż jeżdżenie samochodem. Jeżeli traktujemy to odpowiedzialnie i przestrzegamy procedur, to możliwość wypadku jest marginalna. Zupełnie inaczej niż na drodze, bo tam możemy dużo częściej spotkać osobę, która zasad nie przestrzega. W samolotach usterki zdarzają się niezwykle rzadko, raz na parę milionów przypadków. Najczęstszy powód zaburzenia regularności lotów to zderzenia z ptactwem. Podchodząc do lądowania z prędkością 250 km/h nie jesteśmy w stanie dostrzec gołębia i go ominąć, a taki ptak może spowodować spore szkody. Jak np. w awaryjnym lądowaniu na rzece Hudson, kiedy samolot wpadł w stado gęsi i uszkodził oba silniki. Doświadczenie i opanowanie załogi sprawiły, że nikomu nic się nie stało.

Od razu po zdobyciu licencji udało ci się znaleźć pracę w liniach?

- W tej branży są góry i doliny zapotrzebowania na ludzi. Kiedy zrobiłem licencję, był rok 2012 i akurat nie był to dobry czas dla pilotów. Wziąłem udział w jedynej rekrutacji, jaka wtedy była i dostałem pracę. Teraz sytuacja zmieniła się diametralnie i w zasadzie wszystkie linie kupują nowe maszyny i szukają pilotów, więc prowadzą permanentną rekrutację. Nawet Politechnika Rzeszowska podwoiła nabór na pilotażu.

Wiedziałeś, czego się spodziewać po pracy w liniach lotniczych?

- Nie do końca. Teraz jest sporo pilotów, którzy prowadzą swój kanał na Youtubie, te kilka lat temu ta wiedza nie była tak łatwo dostępna.

Jak więc wygląda praca pilota w liniach lotniczych?

- Wszystko zależy od tego, na jakich dystansach lata pilot. Jeśli tak jak ja, na lotach krótkodystansowych, dziennie wykonuje kilka lotów tam i z powrotem ze swojej bazy, czyli w moim przypadku z Gdańska. To oznacza, że za każdym razem idę spać w swoim łóżku, a nie w hotelu. Maksymalny czas spędzony w powietrzu to 100 godzin miesięcznie. Najczęściej jednak tak duże obciążenie zdarza się w wakacje. Po każdym dniu pracy musimy mieć przynajmniej tyle godzin odpoczynku, ile pracowaliśmy. Jednak istnieje u pilotów coś takiego, jak zgłoszenie potrzeby wypoczynku, kiedy nie jesteśmy w stanie wypocząć między lotami. Na lotnisku musimy być godzinę i dziesięć minut przed odlotem, choć trzeba pamiętać, że nasz czas pracy liczy się tylko w powietrzu. Pracujemy zawsze w zespole. W kokpicie mamy dwóch pilotów: kapitana i pierwszego oficera, choć zadaniami dzielimy się według innego podziału: pilota lecącego i pilota monitorującego i zamieniamy się rolami. Pilot lecący startuje, ląduje i obsługuje autopilota. Pilot monitorujący nadzoruje, prowadzi korespondencję przez radio, czyta check-listy i gdyby wystąpiła usterka, to on ją analizuje.

Jaka jest droga kariery od oficera do kapitana?

- To zależy od linii lotniczych, każda ma swój wewnętrzny regulamin, który określa, przy jakiej liczbie wylatanych godzin jest możliwy awans. W mojej obecnej to 4 tys. godzin, uwzględniających dotychczasowe doświadczenie, przeliczane w zależności np. od rodzaju maszyn. Do tego każdy pilot musi przechodzić okresowe kontrole. W sumie osiem godzin, dwa razy do roku szkolenia na symulatorach. Symulator to taka kapsuła, w której jest kokpit, a za plecami siedzi instruktor, odgrywający scenariuszu - konkretny, "trudny" przypadek. Np. pożar silnika, turbulencje, pęknięta opona, zdarzenie medyczne na pokładzie czy lotnisko ogłaszające, że nie przyjmuje samolotów. Takie szkolenia uczą priorytetyzacji zadań. Raz do roku instruktor wsiada też faktycznie do samolotu i ocenia obu pilotów.

Jakie samoloty prowadzisz?

- Airbus A320 i A321, które mieszczą kolejno 180 i 230 osób. Zaczynałem od dużo mniejszych, pierwszy samolot, który prowadziłem mieścił 48 pasażerów.

Bardziej stresuje taka świadomość, że odpowiadasz za życie tylu ludzi?

- Nie, pilot o tym nie myśli, ile osób siedzi za nim. Naszym celem jest bezpieczne sprowadzenie samolotu na ziemię, bez względu na liczbę pasażerów. To jest zawód, który w momencie wykonywania lotu wymaga pełnego skupienia, więc nawet nie ma czasu na takie myśli.

Jakie są największe plusy i minusy pracy pilota?

- Minusy to na pewno dla pilotów latających na długich dystansach zmiany stref a dla pilotów krótkich tras liczba startów i lądowań. Środowisko, w jakim pracujemy, czyli suche powietrze, zmiany ciśnienia, jeśli ktoś ma problem z zatokami zostaje w domu, w tym zawodzie absolutnie nie można przyjść chorym do pracy. Bo to jest mniej lub bardziej świadome narażanie pasażerów. Stres działa na nas mobilizująco, ale nie można udać, że go nie ma. Z plusów: dla wszystkich pilotów, których znam latanie to pasja, więc robimy to, co kochamy. Plusem na pewno jest też sytuacja na rynku i zapotrzebowanie na pilotów, więc co za tym idzie - łatwość znalezienia pracy. Do tego bardzo dobre wynagrodzenia.

Ile można zarobić jako oficer, a potem kapitan?

- Oficer zarabia średnio od trzech do pięciu średnich krajowych, kapitan od pięciu do dziesięciu. Wynagrodzenie zależy od sezonu, od doświadczenia, są linie, które wprowadzają starszeństwo i stawka za godzinę rośnie wraz ze stażem. Są też różne możliwości form zatrudnienia. Może to być samozatrudnienie lub umowa o pracę. Z podstawą, z pensum, z osobną płatnością za każdy lot. Jest wiele kombinacji.

Zdecydowana większość pilotów to mężczyźni?

- Faktycznie kiedyś zawód ten był zdominowany przez mężczyzn. W ostatnich latach obserwuje się jednak coraz większą liczbę kobiet pilotów i nie powinno to budzić żadnego zdziwienia. Nie ma absolutnie żadnych ograniczeń ani przeciwwskazań, aby zawód ten wykonywały kobiety, co coraz częściej można obserwować czy to w lataniu w liniach, czy w lataniu na zawodach, gdzie kobiety również osiągają doskonałe wyniki i ustanawiają rekordy.

Jakie cechy powinien mieć w takim razie idealny pilot, bez względu na płeć?

- Przede wszystkim będzie to wysoka odporność na ten podwyższony poziom mobilizującego stresu, o którym wspominałem. Pilot w żadnym momencie nie może spanikować czy stracić panowania nad sobą. Musi także w umiejętny sposób ten stres rozładować po pracy np. poprzez własne hobby czy sport. Zdecydowanie powinien posiadać dużą podzielność uwagi i umiejętność priorytetyzowania wszystkich elementów, nad którymi musi zapanować. W najczarniejszych scenariuszach, które ćwiczymy na symulatorach, musi zapanować nad usterką techniczną, deficytem czasu, koniecznością wybrania najlepszego, zastępczego lotniska, wspieraniem całej załogi oraz informowaniem wszystkich służb o zamiarach, jak kontrolerzy ruchu, czy też z przyczyn operacyjnych, dział operacyjny swojej linii lotniczej. Pilot musi także posiadać wysokie umiejętności pracy w grupie, ponieważ zawsze działamy w zespole: kapitan, pierwszy oficer, szefowa pokładu i stewardesy, jak również obsługa naziemna, kontrolerzy i mechanicy. Jednocześnie musi być osobą pewną siebie i asertywną. Musi także potrafić działać w deficycie i presji czasu, ponieważ lecącego samolotu nie można w żaden sposób zatrzymać. Powinien także posiadać duże poczucie odpowiedzialności i wysokie morale w związku z bezpośrednią odpowiedzialnością za bezpieczeństwo kilkuset pasażerów. Uważam, że niezbędna jest także wysoka kultura osobista. Pilota postrzegałem zawsze jako opanowanego człowieka z klasą.

Trójmiejski rynek pracy to różnorodność i ciągłe, dynamiczne zmiany. Ciekawe, niszowe profesje i zawody, które w chwilę zdobywają popularność. Chcemy pokazać czytelnikom nie tylko warte poznania profesje, ale także niezwykłych ludzi, którzy z pasją opowiadają o swojej pracy. Temu ma służyć cykl wywiadów "Ciekawe zawody".

Opinie (167) ponad 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Ja się też nie dostałam (3)

    A rodzice nie rzucili 200k.
    Zycie

    • 42 62

    • bo sie nie nalezy. (1)

      • 2 13

      • Weź kredyt i zmień rodziców.

        • 38 1

    • za to dostales sie na internetowego przegrywa za 0k i dobrze ci sie wiedzie

      • 17 0

  • Super zawód.. (15)

    Szkoda tylko, że w lotnictwie pilotami nie zostają najzdolniejsi, a najbogatsi. Nawet zrobienie papierów na byle szybowiec kosztuje kupę pieniędzy.
    Mnie stać tylko na paralotnie, ale co tam...są i tak najpiękniejsze na niebie.

    • 71 31

    • No tak,, ycie. (6)

      Chciałam być lekarzem, nie dostałam się z braku miejsc. Gdyby rodzice mieli pieniądze poszłabym na prywatne, a tak....
      Robie coś, czego nie lubię.... :((

      • 17 16

      • skoro sie Pani nie dostała to chyba dobrze, bo to oznacza, że nie przyswoiła Pani (5)

        podstawowej wiedzy a na medycynie jest nauki od metra;-> nie chciałabym być badana przez lekarza z brakami w edukacji i dla tego medycyna powinna być zawsze z egzaminami i tylko państwowa. Dostają się ci co umieją i chcą się uczyć. Tak powinno być.. jak jest wiemy wszyscy

        • 36 18

        • (4)

          Niestety to tylko teoria. Wyobrażasz sobie sytuacje kiedy dziecko znanego lekarza nie dostaje sie na medycyne? Heheh. Nie ma takiej opcji, nawet jeśli ma braki i teoretycznie dostać sie nie powinnno i tak się dostanie, skończy te studia, a do tego bedzie na wymarzonej specjalizacji (na która sa dwa miejsca). A po dwa mozna studiować medycyne za pieniadze (zaocznie/wieczorowo), popatrz sobie ile kosztuje semestr. Za warunki też się nie małe koszta płaci, wyobraź sobie, że leczy Cie lekarz co 3 lata z rzedu oblewał anatomie, az w końcu cudem zdał...

          • 23 2

          • Co nie znaczy, że po 3 latach maglowania tematu nic nie umie

            Może więcej umie od tego, co zdał za pierwszym razem. Ten za pierwszym razem może zakuł i zapomniał, albo miał farta, albo jechał na niby dobrej opinii. Liczy się ten, co umie praktycznie się wykazać, a nie kujony i zbieracze czerwonych pasków.

            • 3 1

          • ale dziecko znanego lekarza i jego kariera nie mają nic wspólnego z całą resztą tych którzy się nie dostali z braku wiedzy (2)

            więc to nie jest argument. Patologie są wszędzie, ważne by były jak najmniejsze.

            • 1 1

            • jak masz limit miejsc na lekarskim to ma kolosalne znaczenie (1)

              Nieraz połowa kandydatów z limitu jest, jakby to ująć, dalece wątpliwa i o znajomo brzmiących nazwiskach :]
              Im dalej w las tym gorzej, czyli lekarskie specjalizacje :] i tu powtórka z rozrywki...

              To samo masz m.in. na prawie i farmacji.

              O takiej drobnostce jak niż/wyż demograficzny też należy wspomnieć. 5 lat temu na lekarski/farmacje trzeba było mieć ponad 40% więcej punktów niż obecnie aby być przyjętym.
              Wniosek - innej jakości specjaliści będą z obecnego naboru (słabsi) innej z naborów poprzednich, bo przyjmie się więcej słabych.

              Dodatkowo matura maturze nie równa - jedne matury (roczniki) są bajecznie proste a inne bardzo trudne. Natomiast punkty mają taką samą wartość przy naborze niezależnie od jej trudności (dziękować należy "specjalistom" z ministerstwa...).
              Wniosek - jak trafisz na trudniejszą maturę to mimo, iż jesteś zdolniacha, będzie ci trudniej dostać się na listę niż komuś kto pisał rok wcześniej/później.

              • 0 1

              • a skad ty wiesz ze ta polowa kandydatow jest watpliwa skoro sama sie nie dostalas

                a tym bardziej nie wiesz co maja w glowach. Wymyslilas to na potrzeby zaspokojenia wlasnego dysonansu poznawczego? Czy gadalas z polowa kandydatow? No bez jaj.

                • 0 0

    • (4)

      tyczy to wielu zawodów, niestety. Pieniądze bardzo pomagają start, nieliczni wybitnie zdolni a i dużo mniejszym stratusie mają szanse się wybić. Dobrze, że są stypendia, niestety bardzo nieliczni mają szansę z nich korzystać. Ja też chciałam iść na architekturę, ale moich rodziców nie było na to stać. Na korepetycję w innym mieście z rysunku technicznego, który był na egzaminie wstępnym , na utrzymanie mnie na studiach dziennych w stolicy ( pochodzę z małej miejscowości) dlatego musiałam się wyprowadzić, iść do pracy i skończyć możliwie najtańszy kierunek zaocznie. Pracuję w zawodzie juz 13 lat, utrzymuję się sama.....moja młodsza o 8 lat siostra, miała fart, otrzymała te wszystkie dogodności od rodziców, których ja bardzo potrzebowałam. Ona tego nie wykorzystała. Nie skończyła żadnego kierunku, non stop zmieniając uczelnie. Nie musi pracować, bawi się w klubach, czasem na wakacje wyjedzie na miesiąc na zmywak. Mam za to nienawiedzieć? Powiedziałam raz , co mnie boli i temat zamknełam. Tak czasem bywa, ze jedni są w lepszym momencie.

      • 13 1

      • Co to jest "stratusie" ? :) (3)

        • 3 2

        • status stratosferyczny = stratus... chyba że mu o chmurę stratus chodziło

          • 2 1

        • (1)

          Serio jedna literówka jest tak istotna?

          • 1 1

          • dla niektórych taka literówka jest zbawienna, sprawia że mają o czym gadać

            • 1 0

    • Tak działa cały świat, w każdej branży.

      Poza tym w tym fachu nie tylko o zdolności chodzi ale też o końskie zdrowie.
      Jak ktoś jest zdolny i zdrowy to Dęblin zaprasza.

      Nawet najzdolniejszy kandydat, jeśli ma kiepskie zdrowie to nie zrobi kariery.

      • 17 0

    • (1)

      No masz rację, jest tak często. Nawet jak chcesz mieć w domu symulator, to też kilka tys zł pęknie. Jak masz taką pasję, a nie masz 100 tys na start, to lepiej polatać na simach w sieci (zapraszam do IVAO) - frajda z latania zbliżona, a przy sprzyjających okolicznościach po pół roku będziesz miał wiedzę z nawigacji i komunikacji lepszą niż wielu pilotów z ppl. Jedno czego sim cię nie nauczy - to samo latanie, ale przecież w tym wszystkim jest o wiele więcej frajdy

      • 2 4

      • frajda nie jest zbliżona, przed kompem w ogóle nie czuć tej wolności

        nie porównałbym tego nawet z lizaniem lizaka przez papierek. Oczywiście sama zabawa z nawigacji na instrumentach jest zupełnie spoko i realistyczna bo w zasadzie to jest zupełnie to samo co w rzeczywistości. Natomiast wszystko inne od odczuć po czynnik stresowy w ogóle nie przystaje do rzeczywistości. Co do samego pilotażu, to on jest w tym całym lataniu najprostszy. W ogóle nie rozumiem ludzi którzy kupują za kilka tysięcy manipulatory ze wskaźnikami do kompa zamiast zrobić jakąkolwiek licencję która pozwoli im liznąć latania w realu. Obojętnie czy szybowce, ultralighty czy na szmacie. Wrażenia są diametralnie inne. Jakby bawić się w zupełnie co innego.

        • 7 0

  • Opinia została zablokowana przez moderatora

  • answer (5)

    jak ktoś ma talent do tego co chce robić to i tak to zrobi,wiadomo że kasa pomaga w karierze ale to nie wszystko. Nie mówie o kastach bo to patologia.

    • 37 8

    • talent to nie wszystko (4)

      liczy się jeszcze idealne zdrowie. Co z tego, że ktoś ma talent jak ma krzywą przegrodę nosową, cukrzycę i nosi okulary powiedzmy 4 dioptrie. Do Dęblina nie wezmą.

      • 4 0

      • nie strasz... jak tak dalej pójdzie wyrównywanie szans, to nawet niedowidzący będzie mógł zostać pilotem... tak jak dziś dysortograf może zdać maturę z polskiego na piątkę!

        • 2 2

      • nie trzeba iść do dęblina (2)

        na liniowcach można mieć max 3 dioptrie (oczywiście należy wtedy nosić okulary albo kontakty). Przegroda nosowa też nie dyskwalifikuje. Natomiast cukrzyca oczywiście tak. Ale końskiego zdrowia mieć nie trzeba.

        • 3 1

        • przy 3 dioptriach (1)

          widać lotnisko czy pas startowy?

          • 2 1

          • a co dalej napisałem w nawiasie?

            nie doszedłeś już do tego?

            • 1 0

  • :)

    Super! Gratulacje dla Pana że spełnił marzenia!

    Pani Agnieszko, super cykl!

    • 78 6

  • Pilot...to (4)

    Taki powietrzny taksówkarz. Nic takiego. To nie jest moja opinia, tylko pana wlaściciela rynaiera.

    • 28 57

    • ryanair nie lata na Airbusach, reszta to oczywiście prawda

      • 8 4

    • wielkie mi halo że taksówkarz... jednego jarają traktory, innego samoloty, innego tiry, chodzi o to by robić co się lubi i zarazem być przydatnym innym ludziom

      • 16 2

    • raczej kierowca autobusu

      • 1 7

    • no bo tak jest, tak samo jak kierowca F1 czy kapitan statku

      to nie są inżynierowie którzy te urządzenia projektowali i liczyli. No ale robota fajna i większość ludzi wolałoby związać się z takim zawodem z pozycji pilota niż inżyniera. Niemniej, te 3 lata trzeba poświęcić na zrobienie uprawnień i naukę, więc wiedza jest bardziej na poziomie studiów I stopnia niż na poziomie taksówkarskiego prawa jazdy i egzaminu czy co oni tam mają.

      • 6 0

  • Nie rozumiem (3)

    Ludzie mają żal, że facet został pilotem, bo rodzice wyłożyli 200 tys.

    Pomyślcie, że tak jest w ogóle w życiu, nie tylko w tym przypadku. Jeden ma czas na studiach się rozwijać i pogłębiać wiedzę, potem zostaje super specjalistą i dobrze zarabia, bo rodzice w czasie studiów zapewnili mieszkanie i go utrzymywali. Drugi w tym czasie zasuwa w Maku albo na zajęciach jest nieprzytomny, bo pracuje do nocy jako barman i nigdy nie będzie tak dobry jak ten pierwszy. Zrozumcie, że różnice między ludźmi to przede wszystkim różnice warunków, a dopiero na drugim miejscu różnice charakterów.

    • 72 6

    • Opinia wyróżniona

      Każdy chciałby mieć łatwy start. (2)

      Jedni go mają, inni nie. Również nie widzę powodu do wysuwania pretensji w stosunku do faceta - miał szczęście, rodzice mu pomogli i ekstra. Przyjdzie pewnie czas, że im się za tę pomoc odwdzięczy, może już odwdzięczył, jego sprawa.
      Mnie moi rodzice pomóc nie mogli, zawsze żyliśmy na średnim poziomie, ale mieć pretensje do kogoś, że ma lepiej ode mnie, to trochę słabe. Liczę na siebie, robię co mogę i jestem dumna. A innym niech się wiedzie jak najlepiej - niech każdy z nas żyje swoim życiem :)

      • 92 2

      • Vera, po tej wypowiedzi kocham Cię :)

        • 16 2

      • Ukłony za klasę i styl.

        Piękny i merytoryczny komentaż. Aż miło się czyta. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego.

        • 11 1

  • (3)

    celebryta z "vizira"

    • 24 68

    • chciałoby się co? (2)

      nie dla psa kiełbasa

      • 11 2

      • (1)

        A ty co w życiu osiągnąłeś?

        • 1 1

        • mnie pytasz czy tego od komentarza z celebrytą tylko ci się pomyliły linijki?

          ja oprócz mgr inż. po PG na wydziale budownictwa lądowego również zostałem pilotem. Ale musiałem na to zarobić sam i trochę czasu spędzić w moim pierwszym zawodzie. Więc myślę że dość dużo osiągnąłem.

          • 1 1

  • (9)

    Ale przystojny...

    • 46 18

    • pio

      No co ty 149 cm wzrostu ma :)

      • 6 6

    • Fryc

      ...na Toma Hanksa

      • 8 1

    • (1)

      Ludzie wypoczęci i majętni z reguły są także bardziej atrakcyjni, ale to chyba dobrze, że Twój samolot pilotuje taka wyluzowana, uśmiechnięta osoba, a nie przemęczony Mariusz?

      • 21 2

      • MAriusz jest ok.

        • 1 0

    • w okularach na pół twarzy to każdy jest przystojny

      • 17 2

    • a gdyby nie miał kasy też byc tak mowiła? :)

      • 8 3

    • To kwestia indywidualnego gustu, jak dla mnie---poprawny po prostu.

      • 3 0

    • Zawsze uważałam pilotów za najwyższy gatunek mężczyzny:)

      • 1 7

    • Zgadzam się

      • 0 0

  • Ja jestem strażakiem (6)

    I nikt O mnie artykułu nikt nie napisał. rodzice mi nie pomagali w zrealizowaniu marzeń więc nie ma sie czym chwalić zerooooOo

    • 18 59

    • Spokojnie, społeczeństwo kocha strażaków. (4)

      • 30 1

      • kasia (3)

        Szkoda tylko, że tak marnie zarabiają...

        • 16 1

        • A ile byś chciał za leżenie na pryczy? (2)

          Przecież większość czasu spędzonego w pracy czekajcie na interwencję.

          • 5 17

          • Powiedziales, co wiedziales...
            Cieszmy się wtedy, jak strażacy nie mają co robić właśnie. Będzie Ci się paliło mieszkanie, to będziesz pierwszy z błaganiem do strażaków. A jeślo myślisz, że tylko pierdzą w łóżku to sie mylisz. Codzienne szkolenia, kursy, zajęcia, sprzątanie, dokształcanie się. 24 h na czujce. Zbieranie zwłok, wisielców, topielców, ludzi po wypadkach bez kończyn i glowy...
            A Ty jesteś zwykłym trollem

            • 14 1

          • Oby jak najwięcej

            czasu leżeli na tej pryczy. Być może jutro będą z niej pędzić do ciebie?

            • 8 0

    • pisali pisali, już nie płacz tak. Nawet filmy robili

      a to że ci nikt nie pomógł to nie wina tego gościa. Taki miałeś klimat i tyle, nie ty jeden. Sam jesteś zeroooo, takie co mu żal d... ściska. Weź się w garść i nie zrzędź.

      • 7 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pracodawcy w Trójmieście

Forum

Najczęściej czytane