- 1 Majówka: pomysły na jednodniowe wycieczki (36 opinii)
- 2 Oto najpiękniejsze kobiety Woj. Pomorskiego (45 opinii)
- 3 Robią sobie jaja od 45 lat (9 opinii)
- 4 Recenzja "Challengers": intensywne kino (8 opinii)
- 5 Majaland: znamy termin otwarcia i cennik (577 opinii)
- 6 Gdańskie zoo świętuje 70-lecie (54 opinie)
Mieszkańców irytują nachalnością, restauratorom zwiększają zyski, a turystom niosą pomoc. Jak wygląda praca promotorów, czyli tzw. naganiaczy do restauracji i klubów?
W Trójmieście to również coraz bardziej popularne zjawisko. Do niedawna promocja na ulicy ograniczała się do wręczenie ulotki, a zaczepiający przechodnia i zachęcający do wejścia do lokalu chłopak był rzadkością. Obecnie na głównych traktach turystycznych Sopotu i Gdańska przechodnie wpadają na tzw. naganiaczy przy co drugim większym lokalu. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób czuje się zirytowana, a czasem nawet dochodzi do awantury, co miało miejsce kilka dni temu na Monciaku.
- Rozumiem pretensje mieszkańców, ale nasza oferta jest skierowana nie tylko do nich, ale przede wszystkim do obcokrajowców i turystów - mówi Jagiełowicz. - Dobry promotor potrafi ich wyłowić z tłumu.
Jednak znalezienie klienta to dopiero połowa sukcesu. Nie wystarczy się uśmiechnąć i wręczyć ulotkę. Główne zadanie promotora to zrobić wszystko, aby gość skierował swoje kroki do reklamowanego lokalu.
- Rozmowa, żartobliwa riposta, dowcip, trochę przerysowane gesty, a przede wszystkim uprzejmość, to nasze podstawowe narzędzia - opowiada Adam, który w tej branży pracuje od dwóch lat. - Trzeba mieć charyzmę, silną osobowość, znać podstawy choćby jednego języka obcego i tak naprawdę być gotowym na wszystko. Raz mi się zdarzyło, że po obiedzie klient wyszedł z lokalu i, dziękując, wręczył mi sowity napiwek, innym razem goniła mnie na ulicy banda chuliganów.
Dobry promotor potrafi - według szefa Market-Plan - zwiększyć obroty firmy od 50 do 200 proc., a w ciągu godziny zapełnić klientami nawet kilka stolików. - Kto raz spróbował tej formy reklamy, nie rezygnuje, bo wie, że jest ona o wiele bardziej skuteczna, niż promocja w prasie czy na billboardach - twierdzi Jagiełowicz.
Zgadza się z tym Bartosz Swarcewicz z restauracji Bedeker w Gdańsku: - Promotorzy pomogli nam przyciągnąć nowych klientów. Turysta zawsze jest trochę zagubiony w nowym mieście i promotor może pomóc mu znaleźć drogę właśnie do naszego lokalu. Wiem, że wielu ludzi to irytuje, ale nie zauważyłem, żeby promotor wpływał źle na wizerunek miejsca.
Najwięcej pracy naganiacze mają w sezonie letnim, ale tak naprawdę to praca całoroczna.
- Pracujemy zarówno w upale, jak i w deszczu czy nawet w śniegu. Czasem trzeba stać kilka godzin dziennie z uśmiechem na twarzy - mówi Adam. - Łatwo w tej pracy nie jest, ale nie narzekam, da się z tego utrzymać rodzinę.
Zdarza się, że niektórym puszczają nerwy i żeby tylko zdobyć klientów, stają się zbyt nachalni. Tacy jednak szybko rezygnują. Choć to ciężka praca, nic nie wskazuje na to, żeby naganiaczy miało zabraknąć na trójmiejskich ulicach. Wręcz przeciwnie - wiele osób wyczuło, że to dochodowy biznes. Jagiełowicz już zapowiada, że w przyszłym roku chciałby nawet zorganizować mistrzostwa polski promotorów.
Miejsca
Opinie (318) ponad 20 zablokowanych
-
2011-08-23 11:52
komentarze (2)
czytając komentarze do całkiem w sensownego tekstu nie można nie wysnuć wniosku, że Gdańsk to jeden wielki zaścianek, po prostu większa wieś i tak też zachowują się jego mieszkańcy, nic dziwnego, że nie będziemy stolicą kultury w 2016 roku, wystarczy poczytać komentarze na tym portalu, żeby zobaczyć, jakimi żałosnymi frustratami przepełnionymi agresją do wszystkiego, co inne niż ONI są mieszkańcy Gdańska, aż żal ogarnia
- 8 12
-
2011-08-23 11:55
Bo miarą cywilizacji są naganiacze, manipulatorzy,
naciągacze i oszuści? Acha........ A kto przeciwko, ten frustrat? No, no....
- 6 5
-
2011-08-23 13:22
Niech zgadnę...
... jesteś z Warszawy?
- 4 4
-
2011-08-23 12:00
Działa póki wszyscy nie podłapią pomysłu. (1)
Faktycznie w turystycznych śródziemnomorskich kurortach niemal wszystkie knajpy takowych "promotorów" (to słowo brzmi jak dowcip w kontekście oryginalnego znaczenia) zatrudniają, tylko, że w naszej kulturze traktujemy tamte zachowania jako specyficzny folklor w złym guście (jak targowanie w formie kłótni z łapaniem za rękawy na suku).Restauratorzy przekonują, że podnosi to im zyski, ale tak jak z reklamą: jak wszyscy takich zatrudnią, powrócą do oryginalnych dochodów minus koszt zatrudnienia naganiacza. W końcu to gra o stałej sumie, niemal bez wyjątku ci, którzy chcą zjeść i tak gdzieś wejdą, a najedzeni na drugi obiad nie pójdą. Więc wygrywa się tylko na tym, że przeciąga się kogoś od konkurencji, póki konkurencja nie zatrudni swoich naganiaczy. Jak wszyscy będą takich mieli, to jedyną różnicą będzie, że nie będziemy mogli pójść spokojnie na spacer, a posiłki będą wszędzie droższe o pensje naganiaczy. Pozostaną być może tylko nieliczne niszowe lokaliki.Może to i sposób podziału dochodu poprzez stworzenie dodatkowych miejsc pracy, ale niestety kiepskich i przynoszących społeczne straty (spadek komfortu życia) w postaci zawracania ludziom głowy.
- 9 2
-
2011-08-23 12:29
Kamień z serca!
Czyli nie ja ostatni w Gdańsku potrafię liczyć ;) Niestety, rachunek ekonomiczny w zakresie podstawowym nie jest mocną stroną znacznej części naszych "biznesmenów" - byłbych badylarzy i postkomunistycznych dorobkiewiczów.
- 6 2
-
2011-08-23 12:28
Precz Naciągaczu ! (1)
jasne super extra ojej ... itp Te osoby ,,promują,, lokale gdzie jest kiepskie jedzenie kiepska obsługa bajońskie ceny . wystarczy się przejść po monciaku popołudniu porą obiadową i będziemy wiedzieć gdzie co można zjeść i za ile a nie wierzyć naciągaczom którzy sprzedają to co zajega w lodówkach bądż kuchnia chce się pozbyć...
- 10 4
-
2011-08-23 20:32
sam jesteś kiepski
- 0 3
-
2011-08-23 12:43
powinni tego zakazać i ścigać z urządu takie praktyki
Coż państwo rządzone przez bandę PO nie daje ludziom szans na pracę a coś robić trzeba Taki dziki kraj
- 5 3
-
2011-08-23 12:44
a co to za praca,chyba dla studentów.
- 3 0
-
2011-08-23 13:11
Tu jest Polska!
Tu się pije!WON z nimi.
- 0 5
-
2011-08-23 13:16
zadna praca nie hańbi
jednak wspolczuje -jestem typem czlowieka ,ktory sam decyduje o tym gdzie -w jakim lokalu chce zjesc,nie jestem podatna na sugestie,z reklam produktow tez nie kupuje,mam swoje sprawdzone.Jednak pracy w Polsce nie ma wiec i....taka jest dobra.Ciesze sie ze ja mam taka jak lubie:)
- 4 0
-
2011-08-23 13:23
Czytając niektóre wypowiedzi, mam wrażenie że niejaki Pan Kononowicz powinien
wygrać wybory i wtedy " nie byłoby wszystkiego" ale za to byłby święty spokój, dobrobyt i ogólnie wspaniale.
- 5 1
-
2011-08-23 13:36
ta paniusia ze zdjęcia jest najbardziej nachalna i wredna (4)
stoi zawsze między 12 a 16 przy restauracji Napoli przy Długiej naprzeciw poczty i zawsze macha przed oczami tym menu i robi to tak natrętnie że aż żal jej. Pracuję w Orange vis a vis Napoli i często zdarza mi się widzieć jak ta panienka stoi sobie z papierosem i dymi na twarze przechodniów w tym samym czasie namawiając ich do skorzystania z oferty !!!!!! Co by było mało raz mojemu koledze który często je pizze w Napoli szepnęła że jak jej odpali napiwek to czeka go niespodzianka w toalecie !!!!!! żal i wstyd
- 14 7
-
2011-08-23 14:33
No i teraz.... (1)
....już pewnie z pięciu pobiegło na pizzę, z nadzieją na niespodziankę :) To jest właśnie rodzaj reklamy co jest dźwignią handlu! Najwyraźniej.
- 7 1
-
2011-08-23 14:39
Ja też idę ;)
Pizzy nie lubię ale lody baaaaardzo!
- 5 2
-
2011-08-23 15:16
Acha...
pizzernia Napoli. No i wszystko jasne. Wszystko co napisali powyżej o nagabywaczach przed lokalami z najgorszym żarciem, okazuje się prawdą.
- 2 2
-
2011-08-23 20:05
A orange to najgorszy operator telefoniczny na świecie.
- 5 2
-
2011-08-23 13:41
po pierwsze jaka praca, po drugie nie ciężka tylko głupia. (1)
- 3 6
-
2011-08-23 20:35
biegaj za potencjalnymi goścm lokalu po 12 godzin dziennie
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.