• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Co mnie denerwuje podczas koncertów?

Ewa Palińska
9 maja 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 

Dobra widoczność sceny to dla wielu osób rzecz istotna - naukowcy nieustannie podkreślają, że podczas koncertów słuchamy też oczami i to, co widzimy, znacząco wpływa na naszą ocenę


Podobno narzekają tylko ludzie słabi - ludzie silni zmieniają, co są w stanie zmienić, albo uczą się żyć z tym, czego zmienić nie mogą. Zdarzają się jednak takie sytuacje, kiedy mimo złości interweniować nie możemy, bo podłoże naszej irytacji jest absurdalne lub interwencja postawiłaby nas w niekorzystnym świetle. Oto kilka słów o tym, co mnie denerwuje podczas koncertów i z czym walczyć mi nie wypada, nie umiem, a czasem nie mam już siły.


Nic nie widzę!

Czy interweniujesz, kiedy ktoś podczas koncertu łamie regulamin lub kiedy coś cię irytuje?

Godziny spędzone na wybieraniu odpowiedniego miejsca na planie widowni, zakup upragnionego biletu i wreszcie koncert! Oczyma wyobraźni widzę już gwiazdę, którą mam na wyciągnięcie ręki, cieszę się na możliwość przyglądania się płynącym po klawiaturze dłoniom artysty. Tak, jak podczas koncertu Leszka Możdżera kilka lat temu w Filharmonii Bałtyckiej, kiedy mimo akredytacji, aby zagwarantować sobie dobre miejsce, wiele miesięcy przed wydarzeniem, kupiłam sobie bilet w pierwszym rzędzie sektora A1 - na samym środku, żeby nie tylko dobrze słyszeć, ale i widzieć scenę. Jak wielkie było moje zdziwienie (i irytacja), kiedy po wejściu na salę koncertową okazało się, że pierwszy rząd został zdemontowany, aby zrobić miejsce dla specjalisty od nagłośnienia. Oczywiście dostałam miejsce zastępcze, jeszcze bliżej sceny, jednak tuż za bardzo wysokim i postawnym panem. Co mi po tym, że rozumiałam motywację organizatorów, że otrzymałam miejsce zastępcze, że obsługa była miła i naprawdę nie miałam do czego się przyczepić, bo wszystko przebiegało bez zakłóceń, skoro nie widziałam sceny?

Dobra widoczność sceny to dla wielu osób rzecz istotna - naukowcy nieustannie podkreślają, że podczas koncertów słuchamy też oczami i to, co widzimy, znacząco wpływa na naszą ocenę. Oczywiście, że denerwuje mnie, kiedy usiądzie przede mną ktoś wysoki i zasłania mi widok, ale przecież nikt nie ponosi winy za to, jak duży urósł, więc i pretensji o to do nikogo nie mam. Za zwykłą złośliwość uważam natomiast zakładanie do teatru czy filharmonii wielkich, ekstrawaganckich kapeluszy (zjawisko szczególnie popularne za granicą, podczas imprez charytatywnych czy wybitnie "prestiżowych").

Słyszę na opak

Sala koncertowa Filharmonii Bałtyckiej jest miejscem urokliwym, ale bardzo nieprzewidywalnym. Kiedy chodzę służbowo na wyprzedane koncerty, adrenalina podskakuje mi niesamowicie, ponieważ z reguły nie mam wyznaczonego miejsca, tylko siadam tam, gdzie dopadnę wolne krzesełko. A w filharmonii punkt widzenia/słyszenia naprawdę zależy od punktu siedzenia! Kiedyś, podczas koncertu Orkiestry PFB z młodymi wiedeńskimi artystami, siedziałam w miejscu, gdzie zupełnie nie słyszałam fortepianu podczas wykonywania III Koncertu fortepianowego C - dur op. 26 S. Prokofiewa. To tak, jakby słuchać ulubionej piosenki bez partii wokalu. Przeżycie niesamowicie... osobliwe.

Podczas niedawnego finału Gdańskiego Festiwalu Muzycznego przyszło mi natomiast siedzieć w bliskim sąsiedztwie waltorni. Nie twierdzę, że nie było ciekawie. Przeciwnie - usłyszałam muzykę "od kuchni", miałam możliwość przysłuchiwać się wejściom poszczególnych instrumentów, a czasem nawet słyszałam solistę. Tylko chwilami myślałam sobie, że jednak fajnie byłoby posłuchać spójnego brzmienia całej orkiestry. No ale przecież to mogę zrobić w domu, włączając płytę.

Ekipa Andre Rieu pokazała, że problemy akustyczne Ergo Areny to nie wina obiektu, a niekompetencji akustyków bądź przesadnego oszczędzania na sprzęcie.


O ile pewne niedogodności akustyczne w Filharmonii Bałtyckiej rekompensuje genius loci, o tyle niekompetencji akustyków i oszczędzania na nagłośnieniu nie tłumaczy nic. Nie dam sobie wmówić, że np. Ergo Arena czy Gdynia Arena mają kiepską akustykę. Żyjemy w XXI wieku i tego, jak poskromić takie bestie, uczą na reżyserii dźwięku. Ekipa Andre Rieu czy Andrei Bocellego jakoś potrafiła z Ergo Areny zrobić Carnegie Hall, no ale tu są potrzebne nakłady finansowe - z pustego i Salomon nie naleje. Nie ma pieniędzy, nie nagłośni się dobrze. A jeśli nie nagłośni się dobrze, to jaki jest sens organizowania koncertu we wnętrzu, którego ogarnąć akustycznie nie jest się w stanie? Za całkiem spore pieniądze bardzo często serwuje się słuchaczom półprodukt. Jaki jest sens iść na koncert wielkiej gwiazdy, skoro z głośników nie płynie muzyka tylko jeden wielki łomot? A wystarczyłoby zrobić koncert w mniejszej sali, którą da się dobrze nagłośnić. Tylko wtedy wpływy z biletów byłyby mniejsze, a tego organizatorzy bardzo nie lubią.

Ja tu siedzę!

Nie przeszkadza mi, kiedy ktoś się spóźnia, póki robi to kulturalnie. Niestety, kulturalni spóźnialscy to zjawisko tak powszechne, jak rodzina dzików na przejściu dla pieszych w centrum Gdyni - ponoć się zdarza, ktoś nawet to widział i na dowód zrobił zdjęcie, ale niewielu miało okazję zobaczyć na własne oczy.

Rozumiem, że można się spóźnić - ludzie czasem jadą w dane miejsce po raz pierwszy i nie mają pojęcia, że aby dotrzeć do Ergo Areny czy Opery Leśnej trzeba swoje odstać w gigantycznym korku. Nie obwiniam ich również o to, że nie znają regulaminu, bo chyba nikt z nas nie sprawdza przed wyjściem na imprezę, jak się zachować na wypadek spóźnienia. Winą natomiast obarczam obsługę, która nie informuje osób wchodzących na sale koncertowe w trakcie trwania imprezy, w jaki sposób powinny się zachować i nie wskazuje miejsc, które powinny zająć.

Ostatni Siesta Festival. Gwiazda na scenie, a po widowni buszują spóźnialscy w poszukiwaniu swoich miejsc, podświetlając sobie numery rzędów latarkami telefonów komórkowych. Pół biedy, jeśli ich miejsce jest wolne. Gorzej, jeśli ktoś zdążył je zająć. Zaczynają się pretensje, żale, przetasowania, itd.

Spóźnialscy często zapominają, że z chwilą rozpoczęcia koncertu miejscówka, jaką mają przypisaną na bilecie, przestaje obowiązywać. Dopilnowanie tego, aby wchodząc po rozpoczęciu nie robili zamieszania na widowni, należy do obowiązków obsługi. Spóźnialscy często zapominają, że z chwilą rozpoczęcia koncertu miejscówka, jaką mają przypisaną na bilecie, przestaje obowiązywać. Dopilnowanie tego, aby wchodząc po rozpoczęciu nie robili zamieszania na widowni, należy do obowiązków obsługi.
Warto mieć na uwadze, że jeśli spóźniamy się na koncert i ktoś siedzi na naszym miejscu, nie musi to oznaczać, że osoba ta przebiegle zajęła lepsze miejsce, choć kupiła tańszy bilet. Wiele osób, np. dziennikarze, przedstawiciele i goście organizatora, posiada wejściówki bez przypisanych miejscówek. Czasem, jeśli są luki pod sceną, to obsługa prosi o to, aby przesiąść się bliżej - gwiazda ma lepszy komfort występując dla słuchaczy, którzy nie są rozproszeni po pustej sali.

Kiedy jestem w pracy, mam do zrecenzowania koncert i ktoś w trakcie koncertu mnie przegania, czuję się podirytowana i poniżona. Mam poczucie winy, że przenosząc się na inne miejsce zakłócam odbiór koncertu innym. W dyskusję ze spóźnialskimi nie wdaję się, aby nie powstało jeszcze większe zamieszanie. A wystarczyłoby, żeby obsługa grzecznie wprowadziła takie osoby na widownię, poinformowała o zasadach i wskazała, które miejsce powinny zająć. Nie ich własne, ale te zlokalizowane najbliżej wejścia, aby nie zakłócać pozostałym widzom/słuchaczom przebiegu imprezy. Nic ponad to, co instytucje kulturalne mają zapisane w swoich regulaminach i co w szczególności pracownicy tych instytucji powinni znać i respektować.

Koncert na wynos

"Słitfocia" ze sceną, kilka fotek na widowni, bo przecież trzeba się zameldować i oznaczyć, a później łapy w górę i nagrywamy cały koncert. Słuchać? Nie ma potrzeby, skoro i tak wszystko się nagra i będziemy mogli zobaczyć w domu. Osoby stojące w znacznej odległości często widzą koncert tylko na ekranach telefonów czy tabletów domorosłych reporterów stojących przed nimi.

Dla wielu fanek film z koncertu idola nagrany własną komórką to najcenniejsza pamiątka.


Choć teoretycznie na większości imprez bez akredytacji nagrywać i fotografować nie wolno, na koncertach panuje partyzantka. Zasada jest taka sama, jak na ściąganiu na sprawdzianach - można robić, co się chce, póki nie zostaniemy złapani. Tutaj wielkie brawa dla pań z Teatru Muzycznego, które nie mają dla takich działań litości i natychmiast podświetlają latarkami osoby łamiące regulamin.

Komunikacja miejska

Miało być o narzekaniu, ale jeden akapit poświęcę marzeniom - chciałabym, aby na każde miejsce koncertu udało się dojechać komunikacją miejską, ewentualnie transportem zorganizowanym przez organizatora, a po imprezie w ten sam sposób powrócić. Nawet nie do domu, ale choćby na dworzec SKM. I jeszcze żeby po imprezach dla wielotysięcznej publiczności rozkład jazdy był nieco gęstszy, żeby każdy mógł dojechać do celu w godnych warunkach.

Powrót z imprezy komunikacją miejską i w godnych warunkach to marzenie wielu, nie tylko niezmotoryzowanych słuchaczy.

Opinie (77) 1 zablokowana

  • (1)

    Zdecydowanie hałas i efekty świetlne.

    • 24 2

    • NO I...

      No i głośna muzyka oczywiście.

      • 3 0

  • Bolesna prawda (1)

    ... z przykrością muszę przyznać rację. Daleko nam do zachowania właściwej kultury podczas koncertów lub innych wydarzeń.
    Sala koncertowa Filharmonii Bałtyckiej dla co poniektórych powinna jeszcze oferować popcorn itp. Do przytoczonego miejsca nie powinno się wpuszczać spóźnialskich koniec i basta.
    Kolejnym nie poruszonym tematem jest to iż np.w Filharmonii Bałtyckiej często można się rozczarować jakością pracy reżysera dźwięku, na ostatnim koncercie Kultu ledwo było słychać co śpiewa Kazik, ledwo były słyszalne co poniektóre gitary.

    • 48 6

    • Wkurza mnie brak młyna

      Kolejny koncert w filharmonii i znowu brak młyna!! Gdzie porządne pogo, circlepity headbanging i porządny moshpit? Zawiodłem się po raz kolejny :( nawet wall of deatha nie było!!

      • 0 1

  • (2)

    Koncerty w filharmonii to jedyne na które chodzę - jeśli już muszę, Koncerty pod chmurką czy stadionie, gdzie masa ludzi wącha sobie wzajemnie spocone pachy i włazi jeden na drugiego to absolutnie nie imprezy dla mnie. Od g*wniarza zawsze mnie to obrzydzało i odpychało.

    • 17 10

    • ho ho ho
      jaki delikatny

      • 10 5

    • "jeśli muszę"?

      Pod bronią prowadzą Cię do filharmonii? ;)

      • 6 2

  • A mnie zastanawia od jakiegoś czasu (6)

    jak to jest, że w różnych Kozich Wólkach na dożynkach powiatowo-gminnych i przywitaniu lata jest dobry sprzęt i dobrzy akustycy, a w obiektach "metropolitalnego" Gdańska taka nędza jak opisuje autorka...

    • 57 2

    • Bo disco polo śłuchają miliony (4)

      a tej "lepszej" muzyki garstka

      • 8 4

      • (3)

        No i te blachary,przedewszystkim to jest zachwycające na tych ;koncertach"

        • 6 1

        • umyslowa blacharo... (2)

          ...po mgr nie stawiamy kropki

          • 5 4

          • (1)

            a czy po prof. stawiamy?

            • 2 3

            • tak stawiamy ;-)

              • 3 2

    • ...

      układy, układziki, no i kasa do podziału...
      Co tu więcej pisać? Jak wszędzie!!!

      • 1 0

  • Na prawdę jest to felieton? (3)

    • 14 9

    • (2)

      Nie. Na klamstwo.

      • 21 0

      • (1)

        naprawdę

        • 1 0

        • Naprawdę?

          • 1 0

  • Hans Zimmer - fatalne nagłośnienie.

    Totalna porażka z dzwiękiem odbijającym sie po całej sali i zamieniającym w dudniący bas.
    Ergo Arena nie jest stworzona niestety do koncertów.

    • 22 7

  • Niestety, nie chodzę na żadne koncerty, za wyjątkiem muzyki "poważnej" (2)

    bo zawsze jest za głośno. Na progu bólu nie jestem w stanie chłonąć wrażeń.

    W sumie, dlaczego zawsze tak musi być i czy tylko ja mam taki problem?

    • 27 0

    • hym

      Ja także jestem wrażliwa na pewne tony (nie potrafię powiedzieć które bo nie posiadam wykształcenia muzycznego) wówczas płyną mi łzy z oczu i muszę zakryć uszy.
      Lecz nie są to basowe gitary bo łomot lubię:)
      Muzykę poważną lubię w niepoważnym wydaniu:) ale orkiestra mnie zachwyca

      • 0 0

    • Za głośno

      Przyznaję rację. Czy na koncerty chodzą głusi ? Po co tyle decybeli ?

      • 0 0

  • Janusze i Grażyny wychodzące 10 minut przed zakończeniem... (5)

    ...żeby nie stać w korku w swoim Scenicu czy innej Zafirze.

    • 66 6

    • Co masz do zafiry Arku z lanosa .... (1)

      • 10 7

      • Ale lanosa to Ty szanuj!

        • 3 3

    • made my day!

      kwintesencja!
      dodam do tego skody i matizy...

      • 3 2

    • (1)

      A gdyby Janusz robił to z Porsze a Grazynka z S-klasą, to by jakaś różnica była?

      • 3 0

      • żadnej żadnej...wieśniactwo takie samo jak ze skody...

        tylko do tej pory na kilkadziesiąt przypaków widzianych przeze mnie Janusz z 'Porsze' i Grazynka z S-klasą zostawali do końca...

        • 2 0

  • akustyka Filharmonii Bałtyckiej

    jest po prostu żenująca. Jest dokładnie tak jak opisała to autorka.
    Zależy od koncertu i muzyki, Często słychać dobrze tylko blisko, na miejscach dla Vipów, których często muzyka g. obchodzi, ale tak po radziecku - miejsce musza dostać przyzwoite.
    Jaki dyrektor - taka filharmonia.

    • 31 5

  • wkurzają mnie ludzie , którzy nagrywają telefonami i tabletami .

    Chwalą się na facebukach

    • 65 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (7 opinii)

(7 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Whitney Houston wystąpiła w Sopocie w roku: