• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

M3TROPOLiS: Ważne zdarzenie w życiu

Patryk Gochniewski
6 stycznia 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
M3TROPOLiS: "Enigmat" to efekt łączenia w całość naszych inspiracji. Mamy nadzieję, że udało się uzyskać spójność. Nagrania to była sinusoida emocji i zdarzeń. Szło świetnie, motywacja była na wysokim poziomie. Udało nam się nagrać album, z którego jesteśmy dumni. M3TROPOLiS: "Enigmat" to efekt łączenia w całość naszych inspiracji. Mamy nadzieję, że udało się uzyskać spójność. Nagrania to była sinusoida emocji i zdarzeń. Szło świetnie, motywacja była na wysokim poziomie. Udało nam się nagrać album, z którego jesteśmy dumni.

Członków zespołu M3tropolis można kojarzyć z innych projektów, które dawniej szturmowały lokalne sceny: Gentleman!, Cisza Nocna czy Redford. Niedawno ukazał się debiutancki album formacji - "Enigmat". Muzycy opowiedzieli nam o pomyśle na zespół, inspiracjach oraz o tym, co kryje się za ich tekstami.



Muzyka alternatywna - koncerty w Trójmieście


Patryk Gochniewski: Jesteście wprawdzie nowym zespołem, jednak wy - jako muzycy - wcale nowi na trójmiejskiej scenie nie jesteście. Kto wyszedł z propozycją współpracy?

Patrycjusz Janowicz: Historia wygląda tak, że kiedyś z Michałem Rostworowskim chcieliśmy stworzyć imprezy: trzy koncerty + DJ do rana. Impreza nie wypaliła, bo w jednym z zespołów nie zgrały się tematy personalne, ale wytworzyła się muzyczna chemia do przedsięwzięć między mną i Michałem.

Michał Rostworowski: Pół roku później, przy okazji artykułu z przyznania nagrody Nobla, zamieściłem post na Facebooku ze zdjęciem Telecastera i Fender Blues Deluxe'a z podpisem "Leo Fender powinien dostać Nobla w dziedzinie muzyki za ten zestaw". Patrycjusz skomentował foto i stwierdziliśmy, że musimy razem pograć. Na początku spotkaliśmy się we trzech - razem z Pryczardem, czyli Michałem Pryczkowskim, perkusistą. Od razu zrobiliśmy trzy piosenki na pierwszej próbie, co dało nam kopa do dalszych działań. Przedstawiliśmy swoją wstępną koncepcję na zespół, brzmienie i wspólną drogę. Potem, dzięki pomocy Michała Miegonia, poznaliśmy Pawła Przyborowskiego, który grał z nami przez około rok, "Kostka" (Michał Stolc - synthy) i Janka Kozaka (gitarzysta) i mamy M3tropolis w komplecie.

Wszystkie zespoły, z których się wywodzicie, są podobne, ale jednak wciąż różne. Łatwo było znaleźć wspólny pomysł na M3tropolis?

Michał "Kostek" Stolc: Każda indywidualność w zespole wnosi coś zupełnie innego, nowego. To fantastyczna zabawa łączyć wszystkie różne wizje w jedną całość. Nie traktujemy tego jako przeszkody.

Na ile wasza nazwa nawiązuje do Trójmiasta, a na ile do miasta z uniwersum DC?

M.R.: M3tropolis - muzycy z trzech różnych trójmiejskich miast, silnie zintegrowani kulturowo z tym miejscem. Przypadek - mamy w składzie trzech Michałów (śmiech). DC to raczej nawiązanie do "Metropolis" Friza Langa z 1927 roku w wersji soft, tak jak Joker to "Człowiek, który się śmieje" Paula Leni czy "Frankenstein" Mary Shelley, pozbawiony sensu w kasowych produkcjach filmowych. To widać na przykładzie oryginalnego "Draculi" Brama Stokera, gdzie najbardziej nieprawdopodobny jest język powieści i 300-stronicowa wymiana korespondencji między bohaterkami, ukazująca, że XIX-wieczny Londyn nie był gotowy na takie zło. Zarówno samo wydawnictwo, jak i słowiańskie legendy o strzygach.

M.S.: Nie wiem, co to jest uniwersum DC, ale nasza nazwa bardzo mocno nawiązuje do Trójmiasta. M3tropolis od metropolii. Tutaj się wychowaliśmy, żyjemy i tworzymy w klimacie Trójmiasta.

Pytam, bo wszystko na tej płycie jest wielowymiarowe. Z jednej strony życiowe, refleksyjne teksty, ale z drugiej sporo odrealnionego klimatu - taka mistyczna aura.

M.R.: To jest bardzo trójmiejskie, bo życie tu daje szanse do pełnienia wielu sprzecznych ról naraz. Osobiście uważam, że jedno życie to trochę za mało. Nie chcę się pozbawiać ani wrażliwości, ani brutalizmu. Szukam wielowymiarowych sytuacji, bo skrajność rodzi skrajność, a bez amplitud twórczość jest nijaka.


Jak wyglądała praca nad "Enigmatem"?

M.R.: Piosenki "Corpo-roboty" i "Horyzont" nagraliśmy w Radio Gdańsk w studio im. Janusza Hajduna dzięki nagrodzie ufundowanej przez rozgłośnię, wygranej na In Memoriam Festiwal Grzegorza Ciechowskiego w Tczewie. Cover "Obcego Astronoma", ze świetnym teledyskiem zrobionym przez Esy-floresy, był zgłoszeniem na festiwal i produkcyjnie odpowiedzialny jest za niego Paweł Przyborowski, który produkował również "Iluzjon". Tytułowy "Enigmat" oraz "Elektroniczny Deszcz" nagraliśmy w TallPine Records z Krissem Górskim. Kriss finalnie pomógł nam zrealizować wymarzone przez nas brzmienie na całym albumie. Płytę, na CD oraz winylu, wydaliśmy m.in. dzięki innej nagrodzie: im. Artura Szuby, nadanej przez fundację Kobieta 2000 na tym samym In Memoriam Festiwal Grzegorza Ciechowskiego w Tczewie.

Dużo słychać tu inspiracji - trochę Editorsów, trochę Two Door Cinema Club, trochę Interpolu, trochę Ciechowskiego...

M.S.: To właśnie efekt łączenia w całość naszych inspiracji. Mamy nadzieję, że udało się uzyskać spójność. Nagrania to była sinusoida emocji i zdarzeń. Szło świetnie, motywacja była na wysokim poziomie. Koniec końców udało nam się nagrać, a następnie wydać ten album, z którego jesteśmy dumni. To dla nas ważne zdarzenie w życiu.

Gracie muzykę, która swój boom przeżyła około dekadę temu. W jakim miejscu jest według was indie dzisiaj. Zwłaszcza w Polsce.

M.R.: Ludzie słuchają muzyki według nich "dobrej", a nie "modnej". W czasach wolnej muzyki wątpię, czy coś w ogóle jest modne, a dobra melodia i trafne słowa docierają zawsze.

Jan Kozak: Muzyka spod szyldu indie chwilowo ustąpiła miejsca takim gatunkom, jak hip-hop i elektronika. Najłatwiej można to zauważyć po bookingach i line-upach festiwali muzycznych. Nie sądzimy jednak, że gatunek ten zupełnie wymarł, gdyż można wymienić wiele dobrych zespołów - zarówno z zagranicy, jak i naszego rodzimego podwórka - grających szeroko pojętą muzykę indie.

M.S.: Osobiście uważam, że każdy styl ma swoich odbiorców, nieważne, w jakim czasie jesteśmy i kto jest na topie. Gramy to, co lubimy, a jeżeli komuś się to podoba, to świetnie!

Gracie też muzykę, którą powinni docenić dzisiejsi 30-, 40-latkowie. Przenosicie ich w czasy, kiedy to były najlepsze koncerty, najlepsze imprezy, najlepsze płyty.

J.K.: Jeśli tak jest, to jest nam niezmiernie miło. Chcielibyśmy, aby nasza muzyka trafiała do różnych odbiorców.

M.R.: Nie targetujemy odbiorców. Może właśnie dlatego dostajemy dobre recenzje od przeróżnych osób.

Powiedzcie, jak to było z tą okładką. Pierwotnie miała się znaleźć na płycie zespołu The Raveonettes.

M.R.: W 2013 roku jeden z członków The Raveonettes napisał na Facebooku: "Czy nie znacie grafika z L.A."? Podesłałem info do mojego znajomego, Przemka Kędzierskiego, który nawiązał potem współpracę z The Raveonettes. I jakoś tak, na etapie prac dla tamtego zespołu, wpadłem do Przemka, pokazał mi projekty dla Duńczyków, zobaczyłem "tę" okładkę i zwariowałem. Po prostu to musiała być okładka, która kiedyś zwieńczy nasze lub moje wydawnictwo.

P.J.: To było przeznaczenie tej grafiki. Okładka czekała blisko pięć lat, trafiła w stu procentach w ducha naszej muzy, przeszła jednogłośnie. Tak musiało być. Tym bardziej że razem z Przemkiem jesteśmy fanami brzmienia The Raveonettes i to jest taka jedna z wielu historii, która nie miała prawa się wydarzyć, a muzyka nam ją zapewniła.

Dopiero co wydaliście debiutancki longplay, ale już szykujecie się do kolejnego wydawnictwa. Szybko wam idzie.

M.R.: W grudniu wypuszczamy cztery filmy z koncertu w Radio Gdańsk z cyklu Metropolia jest Okey. W styczniu i lutym publikujemy następne teledyski, którymi zajmie się nagradzany na festiwalach filmów krótkometrażowych Dawid Chrąchol. Równocześnie pozyskujemy środki na wideo do "Elektronicznego Deszczu". Dodatkowo, na wiosnę, live-act w ciekawym trójmiejskim miejscu.

M.S.: Mamy trochę materiału i chęć do pracy. Póki sprawia nam to dużą frajdę, będziemy działać. Oczywiście wszystko zależy od funduszy, bo to one są największą przeszkodą w realizowaniu tej pasji.

Co dalej? Bo sporo koncertujecie, odbiór jest pozytywny - to chyba dobry moment na szeroką promocję i ekspansję.

M.S.: Potrzebny nam dobry manager i agent koncertowy. Bez tego ciężko będzie się przebijać do szerszej publiki. Póki co robimy, co możemy, we własnym zakresie.


Śpiewacie, że żyjecie w półśnie. Jednak mimo wszystko wydaje się, że jesteście bardzo świadomi tego, co robicie i co chcecie osiągnąć.

M.R.: "Żyję w półśnie, bez pulsu... bo w półśnie na nowo jesteś przez chwilę obok... Moje życie morze wyrzuciło na brzeg". To cytat z piosenki "Enigmat". W tej piosence akcja rozgrywa się na balkonach falowca na Piastowskiej i na sopockiej plaży przed Teatrem Atelier.

P.J.: Mamy świadomość, że znaleźliśmy złoty środek pomiędzy tym, jak chcemy grać, a tym, co chcemy powiedzieć.

Zauważacie przedigitalizowanie świata oraz niemal robotyzację człowieka - drażni was dzisiejszy świat?

P.J.: Nie możemy się obrażać na cyfrowy świat, bo - paradoksalnie - w swoim życiu zawodowym część z nas sama go tworzy. Na co dzień pracujemy w marketingu cyfrowym, branży IT i to jest nasz sposób na zarabianie pieniędzy, choć oczywiście wolelibyśmy żyć jak "króle" z muzyki

M.R.: Przeciwnie. Świat jeszcze nigdy nie miał tyle do zaoferowania, co teraz. Wszystko dzięki nowym technologiom ułatwiającym pracę, życie, podróżowanie, gromadzenie środków. W tekście "Horyzontu" chodzi o współczesne pułapki w stylu bycia na celowniku przemysłu czy przez zatracenie takich emocji, jak zachwyt czy wrażliwość. Nie zamieniajmy słów na liczby tam, gdzie nie musimy.

Nie da się jednak ukryć, że świat cyfrowy jest bardzo potrzebny w dzisiejszym budowaniu wizerunku. Korzystacie z niego, ale chyba bardziej wam zależy na analogowym przekazie waszej twórczości - na koncertach, twarzą w twarz.

P.J.: Dla nas nie ma nic lepszego niż muzyka na żywo i bezpośredni kontakt z ludźmi, ale nie da się jednocześnie ukryć, że świat cyfrowy to znak naszych czasów, postępu, nie ma sensu z nim walczyć. Chyba wszyscy, którzy pamiętają lata 90. i muzykę czysto analogową, zgodzą się z nami, że wówczas łatwiej było o trwałe relacje między ludźmi i szukanie inspiracji w muzyce. Dobrodziejstwo analogowej muzyki jest nam bliższe niż cyfrowa obróbka dźwięku, której dziś jest wystarczająco dużo na rynku

M.R.: Uwielbiamy grać na żywo. Z drugiej strony nasz album jest dostępny na ponad 30 portalach na całym świecie - niech to będzie odpowiedź (śmiech).

M3tropolis. Metropolia. To wskazuje na coś wielkiego. Będziecie tacy?

P.J.: Pewnie!

M.R.: Już w ten czwartek (śmiech).

Opinie (7) 1 zablokowana

  • O czym właściwie jest ten wywiad? (1)

    Aż oczy bolą.

    • 2 8

    • O tym, że wbrew zwyczajowi, muzycy przerośli intelektualnie dziennikarza, który robi z nimi wywiad.

      Szacunek dla młodych.

      • 2 0

  • Pan Patryk wyjątkowo się popisał swoją wiedzą (1)

    Skojarzenie "Metropolis" tylko i wyłącznie z uniwersum DC? Serio?...

    • 4 1

    • #uniwersum

      • 0 1

  • o co cho

    Niestety nie rozumiem mówi pan MR. Czy można poprosić o przetłumaczenie?

    • 2 2

  • bez pasów panowie

    nieładnie

    • 3 0

  • taka radiówka dla hipsterów ale mimo to ujdzie;)

    • 5 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (7 opinii)

(7 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Od zeszłego roku na Jarmarku św. Dominika można trafić na Uliczkę Pomorską, na której znajdziemy w jednym miejscu całe bogactwo Pomorza. Na jakiej ulicy się znajduje?