• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jeszcze jest czas. Recenzja filmu "Palm Springs"

Tomasz Zacharczuk
19 lutego 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 

Zapętlone w czasie love story Maxa Barbakowa orzeźwia i przyjemnie relaksuje niczym zmrożony drink sączony w upalnym, kalifornijskim słońcu. "Palm Springs" dystansuje o kilka długości współczesne komedie romantyczne, a zarazem wyrasta na solidnego kandydata do miana najbardziej optymistycznego filmu roku. Pod grubą warstwą absurdalnego niekiedy i niepoprawnego humoru kryje się urokliwa opowieść o miłości, samotności i dokonywaniu właściwych wyborów, do których na pewno zalicza się ten niebanalny romans.



Repertuar kin w Trójmieście


Czasami prawdziwą miłość odnajdujemy w najmniej sprzyjających ku temu okolicznościach. Wielokrotnie wyświechtany już w kinie truizm twórcy "Palm Springs" opakowują w na tyle intrygującą, barwną i zwiewną formę, że nawet fabularne uproszczenia nie wybiją nas z rytmu i nie zmącą dobrej zabawy. Beztrosko konwencją komedii romantycznej bawi się także stojący za kamerą Max Barbakow, który typowe dla tego gatunku ckliwość i nadęcie rozładowuje za pomocą absurdalnego humoru i temperamentu głównych postaci. Dzięki temu "Palm Springs" ogląda się bez uczucia znużenia i efektu deja vu, który towarzyszy wielu filmowym romansom.

On jest lekkoduchem, który nie do końca wie, jak wygramolić się ze związku bez przyszłości. Ona kokietuje mężczyzn, lecz nie zamierza przywiązywać się do nich na dłużej. Nyles (Andy Samberg) i Sarah (Cristin Milioti) poznają się na weselu, a spontaniczny flirt wydaje się być zaczątkiem głębszej więzi. Wówczas dziwaczny zbieg okoliczności sprawia, że oboje zmuszeni są do przeżywania na nowo tego samego dnia, w którym natknęli się na siebie. Mogą więc korzystać z nieograniczonej wolności - bez ubocznych konsekwencji, ale i bez perspektyw. Czy są to warunki sprzyjające zakochaniu? Dalsza opowieść pokazuje, iż nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Szczególnie, że każda z postaci skrywa pewne sekrety.

Sarah (Cristin Milioti) i Nyles (Andy Samberg) wpadają w czasową pętlę i zmuszeni są przeżywać wciąż ten sam dzień, w którym się poznali. Dziwaczna sytuacja obfituje w wiele zaskakujących zwrotów akcji i romantycznych podchodów. Sarah (Cristin Milioti) i Nyles (Andy Samberg) wpadają w czasową pętlę i zmuszeni są przeżywać wciąż ten sam dzień, w którym się poznali. Dziwaczna sytuacja obfituje w wiele zaskakujących zwrotów akcji i romantycznych podchodów.
Pętlę czasową filmowcy wykorzystywali na ekranie już niejednokrotnie. Zarówno w komedii ("Dzień świstaka", "Śmierć nadejdzie jutro"), jak i w kinie akcji ("Na skraju jutra") czy sci-fi ("Kod nieśmiertelności"). Barbakowa nie interesuje więc powielanie schematów, wykładanie naukowych teorii czy nawet racjonalne tłumaczenie czasowych perturbacji. Podobnie jak jego bohaterowie czerpie frajdę z resetowania codzienności i testowania niezliczonych wariantów tej samej historii. Wydaje się, że pętla w tym akurat filmowym ujęciu nie jest pułapką, a pewną odskocznią, którą Nyles i Sarah wykorzystują do tego, by oderwać się od przyziemnej rutyny i pozbyć się kompleksu przeciętności.

Zapętlony scenariusz stanowi oczywiście kopalnię żartów i gagów, z której twórcy "Palm Springs" czerpią pełnymi garściami i nie zamierzają narzucać sobie żadnych limitów. Stąd w tej pozytywnie zakręconej komedii mnóstwo humoru balansującego na granicy poprawności. Bywa niegrzecznie, czasami lubieżnie, często wyzywająco. Absurdalny i rozpustny humor nie każdemu może przypaść do gustu, szczególnie jeśli oczekujemy cukierkowatego dowcipu rodem z przesłodzonych komedii romantycznych. "Palm Springs" z pewnością takową nie jest, choć w drugiej połówce filmu można już znaleźć kilka podobieństw do klasyki gatunku. Śmiem twierdzić, że ze szkodą dla ogólnego wrażenia.

W "Palm Springs" znajdziemy mnóstwo pozytywnej energii, dobrej zabawy, niepoprawnego humoru i fabularnego absurdu. To komedia romantyczna zdecydowanie inna niż wszystkie. W "Palm Springs" znajdziemy mnóstwo pozytywnej energii, dobrej zabawy, niepoprawnego humoru i fabularnego absurdu. To komedia romantyczna zdecydowanie inna niż wszystkie.
Wybornie przy filmie Maxa Barbakowa bawić się powinni przede wszystkim fani serialowych produkcji spod znaku "Brooklyn 9-9" czy "Jak poznałem wasza matkę". Wszak głównie role w "Palm Springs" grają aktorzy nieodłącznie kojarzeni właśnie z tymi tytułami. Andy Samberg i Cristin Milioti stanowią idealnie skomponowany duet. Ich wzajemna energia, temperament, a nawet sposób porozumiewania się na ekranie, sprawiają, że w towarzystwie tych dwojga nie wypada się nudzić. Zdaje się, że Max Barbakow w pełni wydobył z Samberga i Milioti komediowy potencjał, pozostawiając zarazem parze spore pole do artystycznej improwizacji. To jeden z najbardziej uroczych i żywiołowych duetów ostatnich miesięcy w kinie. Dodajmy jeszcze znakomitego na dalszym planie J.K. Simmonsa i mamy trio, dla którego warto "Palm Springs"... zapętlać.

Urzekający w filmie Barbakowa jest również unoszący się niemal w powietrzu klimat kalifornijskiego luzu, wakacyjnej kontemplacji i błogiej rozrywki. Już scena otwarcia z wybrzmiewającym w tle "Forever And Ever" Demisa Roussosa działa jak kojący balsam po ciężkim dniu. Nasłonecznione kadry wypełnione pastelowymi barwami przynajmniej na półtorej godziny pozwolą oderwać się od pandemicznej szarości, choć jednocześnie wzbudzą jeszcze większą tęsknotę za normalnością. Nie zmienia to jednak faktu, że "Palm Springs" można przepisywać jako skuteczny antydepresant. Bez recepty i bez skutków ubocznych.

Najnowszy film Maxa Barbakowa to przede wszystkim świetne role Cristin Milioti i Andy'ego Samberga, którzy kolejny raz na ekranie (w końcu na pierwszym planie) udowadniają komediowy potencjał. Najnowszy film Maxa Barbakowa to przede wszystkim świetne role Cristin Milioti i Andy'ego Samberga, którzy kolejny raz na ekranie (w końcu na pierwszym planie) udowadniają komediowy potencjał.
Relaksująca komedia z nieoczywistymi zwrotami akcji, lecz także słodko-gorzkawy manifest pokolenia, które utknęło w czasowej pętli pomiędzy młodością a dojrzałością. Barbakow nie bez przyczyny portretuje osamotnionych, hedonistycznych 30-latków, którzy mają problem z wyrażaniem własnych emocji i opinii. To właśnie na ich przykładzie twórca "Palm Springs" rozprawia się po trochu z mitem "dużych dzieci", pokazując, że samodzielność w podejmowaniu decyzji niekoniecznie musi być przekleństwem, lecz przywilejem uprawniającym to zmiany życia na lepsze. Aby to zrozumieć bohaterowie filmu muszą zaliczyć niezliczoną liczbę powtórek i restartów. W prawdziwym życiu na taki komfort już sobie pozwolić nie możemy.

Pomimo, że to dopiero początek roku i miejmy nadzieję zapowiedź wielu filmowych wrażeń w kolejnych miesiącach, to już teraz "Palm Springs" można lokalizować w czołówce najciekawszych premier i produkcji, o których pod koniec 2021 na pewno będziemy jeszcze pamiętać. Określenie, że jest to komedia romantyczna z ambicjami i nieszablonowym konceptem byłoby zapewne sporym uproszczeniem. Abstrahując więc od szufladkowania, warto po prostu wykupić bilet i wsiąść do autobusu z napisem "Palm Springs". Drinki z palemką i filtr przeciwsłoneczny wskazane.

OCENA: 7,5/10

Film

6.8
25 ocen

Palm Springs (5 opinii)

(5 opinii)
komedia

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (13)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Sea You 2024

159 - 209 zł
Kup bilet
festiwal muzyczny

Kwiat Jabłoni "Nasze ulubione kluby" (7 opinii)

(7 opinii)
169 zł
Kup bilet
pop

Daria ze Śląska "Pierwsza trasa c.d."

89 - 129 zł
Kup bilet
pop

Najczęściej czytane

Sprawdź się

Sprawdź się

Jakie wydarzenie odbędzie się wieczorem podczas tegorocznej edycji "Lato zaczyna się w Gdyni"?