Świt jest bezlitosny dla naszych drugoligowców. Nowodworzanie wygrali trzy ostatnie mecze z Lechią-Polonią, teraz pokonali arkowców, w których barwach zadebiutowało dwóch piłkarzy, Albert Połubiński (słabo) oraz mający za sobą tylko jeden trening z nowymi kolegami Sławomir Kułyk (obiecująco). Tej jesieni gdyńscy szkoleniowcy dali szansę gry już 26 zawodnikom. Pod tym względem bez wątpienia jesteśmy liderem.
Świt Nowy Dwór Mazowiecki - Arka Gdynia 3:1 (2:1).
Bramka dla Arki: Lamch (7' - samobójcza).
Sędziował: Kozłowski (Poznań).
Widzów: 700.
Skład Arki:Stanik - Kowalski, Fornalak (75' Rybkiewicz), Połubiński (56' Laskowski), Merchut - Radoń Ż, Stencel Ż, Lewna (51' Murawski), Kalkowski - Smarzyński Ż, Kułyk.
Występ gdynian nie przyciągnął tłumów, zresztą skromna publika na meczach Świtu, dysponującego ledwie III-ligową bazą, to norma. Jeśli ktoś myśli tam o ekstraklasie, musi mieć nie lada wyobraźnię. Warto jednak zauważyć, że na trybunach zasiadła mocna ekipa z Gdyni. Oprócz prezesa Jacka Milewskiego i wiceprezesa Grzegorza Gąsiorowskiego lustrowali zespół Janusz Kupcewicz, świeżo upieczony konsultant, oraz Czesław Boguszewicz, który przedłożył ten mecz nad spotkanie Polonia - KSZO w Warszawie. Tylko szef gdyńskiej spółki - na antenie Radia Gdańsk - podsumował grę jako wyrównaną. Boguszewicz, pracownik Profus Management, nazwał grę Arki słabą. I taka też była.
Dobry początek nie ma tu nic do rzeczy. Gospodarze (Stankiewicz) już w 1 min mogli pokonać Stanika (piłka trafiła w boczną siatkę). Jednak w 8 min uśmiechnęło się szczęście do naszej "jedenastki" - do ostrego dośrodkowania Kalkowskiego ruszyli wślizgiem Lamch i Kułyk. Efekt był taki, że futbolówka zatrzepotała w siatce. Oficjalnie uznano, że to swojak. Szybkie prowadzenie zmotywowało gdynian, którzy przypomnieli sobie, jak utrzymywać się przy piłce. Niestety, taki stan trwał zbyt krótko. Z pewnością Połubiński nie wypełnił swojego zadania. Zaczęła się wybijanka. No i pech.
W 38 min Lamch doznał oczyszczenia. Piłka - po jego strzale z rzutu wolnego z ponad 20 m i po rykoszecie - przelobowała Stanika. 4 min później golkiper Arki, wybiegając z bramki, krzyczał "Moja!", po czym przed linią "16" zderzył się z Merchutem, który niespodziewanie wrócił do składu na obcą mu dotąd pozycję lewego obrońcy. Co się stało? Piłka padła łupem Wrzesińskiego, przed którym bramka stanęła otworem.
Drugi trener młodzieżówki nazwał oba gole głupimi, a i trzeci nie był inny. Stanik, który po meczu przyznał się do błędów, próbował wypiąstkować uderzenie Lewickiego z narożnika pola karnego w krótki róg, lecz uczynił to tak niefortunnie, że praktycznie wbił piłkę do bramki.
Dwie minuty po przerwie stało się jasne, iż Arka wróci do domu z pustymi rękoma. Na szczęście nie z workiem pełnym goli, albowiem to, co później wyprawiała nasza obrona, właśnie coś takiego zapowiadało (w 75 min opuścił boisko Fornalak, który został kopnięty w głowę). Jednak bramkarz nie pomylił się więcej, a dziury w tyłach pomagali łatać m.in. Kalkowski oraz Kułyk. Zamiast być w przodzie.
star.
14. KOLEJKA - pozostałe wyniki: Orlen Płock - Lech Poznań 0:0, Hutnik Kraków - Hetman Zamość 2:0, Szczakowianka Jaworzno - Górnik Polkowice 1:0, GKS Bełchatów - Tłoki Gorzyce 0:3, Górnik Łęczna - Włókniarz Kietrz 3:0, Zagłębie Sosnowiec - Ruch Radzionków 3:0, Jagiellonia Białystok - Polar Wrocław 4:0, Łódzki KS - Ceramika Opoczno 4:1, KS Myszków - Odra Opole 1:0.