- 1 Derby mają być 19.05 z kibicami gości (39 opinii)
- 2 Kuciak odszedł z Lechii do Rakowa (24 opinie)
- 3 Arka o kibicach na derbach. Marcjanik na dłużej (92 opinie)
- 4 ZZ potrzebne żużlowcom już w 2. kolejce? (51 opinii)
- 5 Lechia nie może stracić tego piłkarza (41 opinii)
- 6 Siatkarze Trefla dalej od 5. miejsca (21 opinii)
Fameg Radomsko - Lechia Polonia Gdańsk (2:0) 4:1
25 kwietnia 2001 (artykuł sprzed 23 lat)
Portal Trojmiasto.pl przeprowadził bezpośrednią relację z tego spotkania
- Najbliższego meczu z Lechią obawiamy się bardziej niż tego przeciwko Odrze Opole w sobotę. - takimi słowami podumował pytania dziennikarzy trener lidera II ligi. Nikt nie potraktował jednak tych słów poważnie i słusznie, gdyż zespół Famegu nie miał żadnych problemów z rozgromieniem broniących się przed spadkiem gości. Już po 4. minutach gry gospodarze objęli prowadzenie a worek z bramkami rozwiązał Marek Jakóbczak (zastępujący w tym meczu Marcina Folca). Nie minęło 12 minut i było już 2:0, a na listę strzelców ponownie wpisał się Jakóbczak. W 23. minucie mogło być już 3:0, ale Radosław Kowalczyk trafił w poprzeczkę. Lechia stanowiła w pierwszej połowie jedynie tło dla wspaniale grającego gospodarza, ale wynik nie uległ już zmianie. Na początku drugiej połowy niespodziewanie do ataku ruszyli gdańszczanie. Błąd bramkarza gospodarzy bezlitośnie wykorzystuje Preis i Lechia 'łapie kontakt' z rywalem. Niestety, 3 minuty później obrońca gdańszczan - Grzegorz Miłkowski - otrzymuje drugi żółty, a w efekcie czerwony kartonik i druga połowę goście muszą rozgrywać w osłabieniu. To był koniec Lechii. Szczęście, że gospodarze dołożyli tylko dwa trafienie, a to ostatnie w doliczonym czasie gry (tu brawa dla Lechii za 'obronę Częstochowy' w 10-tkę). Wystarczyło to jednak do rozłożenia rywala na łopatki. Końcowy gwizdek oznajmił lechistom spadek 'pod kreskę' piłkarskiej II ligi. W najbliższą sobotę mecz ze Świtem, a w Gdańsku już mówi się o przyszłym sezonie w III lidze. Czy nie za wcześnie?
- Najbliższego meczu z Lechią obawiamy się bardziej niż tego przeciwko Odrze Opole w sobotę. - takimi słowami podumował pytania dziennikarzy trener lidera II ligi. Nikt nie potraktował jednak tych słów poważnie i słusznie, gdyż zespół Famegu nie miał żadnych problemów z rozgromieniem broniących się przed spadkiem gości. Już po 4. minutach gry gospodarze objęli prowadzenie a worek z bramkami rozwiązał Marek Jakóbczak (zastępujący w tym meczu Marcina Folca). Nie minęło 12 minut i było już 2:0, a na listę strzelców ponownie wpisał się Jakóbczak. W 23. minucie mogło być już 3:0, ale Radosław Kowalczyk trafił w poprzeczkę. Lechia stanowiła w pierwszej połowie jedynie tło dla wspaniale grającego gospodarza, ale wynik nie uległ już zmianie. Na początku drugiej połowy niespodziewanie do ataku ruszyli gdańszczanie. Błąd bramkarza gospodarzy bezlitośnie wykorzystuje Preis i Lechia 'łapie kontakt' z rywalem. Niestety, 3 minuty później obrońca gdańszczan - Grzegorz Miłkowski - otrzymuje drugi żółty, a w efekcie czerwony kartonik i druga połowę goście muszą rozgrywać w osłabieniu. To był koniec Lechii. Szczęście, że gospodarze dołożyli tylko dwa trafienie, a to ostatnie w doliczonym czasie gry (tu brawa dla Lechii za 'obronę Częstochowy' w 10-tkę). Wystarczyło to jednak do rozłożenia rywala na łopatki. Końcowy gwizdek oznajmił lechistom spadek 'pod kreskę' piłkarskiej II ligi. W najbliższą sobotę mecz ze Świtem, a w Gdańsku już mówi się o przyszłym sezonie w III lidze. Czy nie za wcześnie?