• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Krzesiński bierze to na siebie...

5 listopada 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Dobrą tradycją Sietom AZS AWF Gdańsk stało się, że przed i po zakończeniu ważnych imprez floreciści i ich szkoleniowcy spotykają się z dziennikarzami. W sielskiej atmosferze jest okazja, aby spojrzeć na szermierkę od kulis, a przy okazji ujawnić ambitnie zamierzenia organizacyjne akademików. 2 grudnia, w samo południe, w hali widowisko-sportowej gdańskiej AWF rzucą oni rękawicę reszcie Polski. Prawidłowość przebiegu tych nietypowych zmagań ma nadzorować filmowy Michał Wołodyjowski, czyli Zbigniew Zamachowski.

Bilans startu polskich florecistów, których do startu w mistrzostwach świata przygotowywali gdańscy fechtmistrzowie: Stanisław Szymański i Tadeusz Pagiński, jest znany. Panowie drużynowo zdobyli srebro, a w walkach indywidualnych Sławomir Mocek był piąty, a Adam Krzesiński - szósty. Panie, jako zespół, sklasyfikowane zostały na ósmej pozycji, Małgorzata Wojtkowiak była jedenasta, a Magdalena Mroczkiewicz - piętnasta. Ta pierwsza w bezpośrednim pojedynku wyeliminowała Katarzynę Kryczało.

- Posiłkując się starą skalą szkolną, czyli od 2 do 5, za walki indywidualne zawodnicy zasłużyli na 4, a za drużynowe na 4 z plusem. Pamiętajmy, że nasz apetyt stale rośnie. Jeszcze dwa lata temu dwa miejsca w "8" i cała czwórka zawodników w "32", tak jak to miało miejsce we Francji, brałbym z radością w ciemno - podkreślał fechtmistrz Szymański.

Szkoleniowiec przyznał, że po raz pierwszy od sześciu lat Polacy w turnieju drużynowym walczyli jedynie trzema zawodnikami. Na miano najrówniej walczącego zasłużył... najstarszy w ekipie Piotr Kiełpikowski, który każdy mecz kończył z dodatnim bilansem trafień. Jednak najbardziej w pamięci pozostanie zachowanie Adama Krzesińskiego w meczu półfinałowym z Kubą.

- W przedostatniej walce Mocek przegrywał trzema trafieniami. Adam poprosił mnie, o przekazanie Sławkowi informacji, aby ten nie ryzykował już żadnej akcji, gdyż dotychczasowe straty Krzesiński bierze na siebie. Nawet kierownictwo naszej ekipy z konsternacją patrzyło jak przez blisko dwie minuty Mocek stosuje się do tych zaleceń. Potem Krzesiński wyszedł na planszę. W regulaminowym czasie wyrównał, a w dogrywce wyprzedził atak rywala i byliśmy w finale - relacjonował Szymański.

Mniej radosną minę miał fechtmistrz Pagiński. Komentując walki indywidualne ponarzekał na pechowe losowanie oraz... dolegliwości zdrowotne Mroczkiewicz, które nie pozwoliły jej wywalczyć miejsca w pierwszej "16" Pucharu Świata, która na mistrzostwach była rozstawiana z najwyższymi numerami. Natomiast po walkach drużynowych przyznał, że dublerkom trzech wicemistrzyń olimpijskich nieobecnych w Nimes potrzeba jeszcze 2-3 lat, aby dorównać starszym koleżankom klasą.

- W ćwierćfinale naciągnęłam sobie "Achillesa". Dobrze, że nie walczyłam w dwóch następnych meczach, gdyż mogłoby dojść do zerwania. A tak, mam nadzieję szybko wrócić na planszę - mówiła Mroczkiewicz. - Gdybyśmy awansowali do strefy medalowej, to Magda na pewno nie skapitulowałaby - żartował Pagiński.

- Chęć i motywację do walki mam zawsze. Ale teraz muszę wyleczyć gardło, gdyż tak głośno... dopingowałam florecistów w finale - przyznaje najmłodsza w naszej ekipie, niespełna 18-letnia Kryczało.

Wicemistrzowie świata: Krzesiński, Mocek i Kiełpinowski, wsparci Wojtkowiak, Anną Janas i Joanną Bórkowską, 2 grudnia zaprezentują się w Gdańsku w meczu przeciwko Sietom AZS AWF. Miejscowych barw mają bronić wicemistrzynie olimpijskie: Mroczkiewicz, Sylwia Gruchała i Anna Rybicka oraz Ryszard Sobczak, Wojciech Szuchnicki i Krzysztof Walka.

Jacek Główczyński




Głos Wybrzeża

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane