Monika Pyrek wciąż jest spragniona nowych rekordów. Zaliczenie wysokości 4,46 m na Festiwalu Sztafet w Bydgoszczy oznacza, że 20-letnia tyczkarka jest nie tylko rekordzistką Polski. Reprezentantce Lechii Gdańsk brakuje tylko jedenastu centymetrów do rekordu Europy ustanowionego w Atenach przez Rosjankę Swietłanę Fieofanową (4.57 m).
Drugi wynik na Starym Kontynencie należy do Ukrainki Angeli Bałachonowej - 4.52 m i właśnie ten rezultat gdynianka zamierzała poprawić o centymetr. Jeszcze bez efektu.
- Założenia zmieniały się w trakcie rozwoju wypadków. Gdy byliśmy pewni, że Monika wygrała konkurs, ustanawiając nowy rekord Polski, postanowiliśmy zaatakować drugi wynik na Starym Kontynencie - opowiada Edward Szymczak, opiekun tyczkarki.
- Czułam się dobrze. Do tej wysokości podeszłam bez respektu. Czułam, że jestem blisko, zwłaszcza w trzeciej próbie, jednak szczęście nie dopisało - mówi Pyrek.
Zanim nasza zawodniczka przystąpiła do walki z niebotyczną na krajowe warunki wysokością, wcześniej pokonała Elmery Gerytz, reprezentantkę RPA (4.30 m) oraz Rosjankę Julię Łukinskają (4.10 m). Wyczyn naszej zawodniczki oklaskiwało ponad sześć tysięcy kibiców. Beata Kozidrak z zespołem Bajm, którzy zagrali w końcowej części zawodów jedną z piosenek zadedykowali właśnie Pyrek.
Znakomicie spisały się także nasze pozostałe tyczkarki. Joanna Piwowarska, która w końcowej klasyfikacji zajęła piąte miejsce, wynikiem 3.90 m uzyskała minimum na lipcowe mistrzostwa Europy juniorów we Włoszech. Wysokość 3.75 m dała natomiast 17-letniej sopociance Katarzynie Wierzbickiej minimum na mistrzostwa świata kadetek w Debreczynie.
Kulminacją festiwalu był bieg rozstawny 400-metrowców oraz przylot z Rzymu i start trzykrotnego mistrza olimpijskiego, Roberta Korzeniowskiego. Faworyci nie zawiedli. "Lisowczycy" pokonali dystans w 3.02,06, a "Korzeń" wygrał walkę na 5 km w rytm Marsza Radetzky'ego Straussa. Na ostatnich metrach był oblężony przez tłum dzieci.
Kryst.
