• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Piłka toczy się w zawrotnym tempie.

24 lipca 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Piłka toczy się w zawrotnym tempie, choć w Trójmieście rzadko bywa z tego pożytek. Wczoraj w formie ciekawostki powtórzyliśmy za kolegami z "PS" totalnie bajkową kwotę transferu Marcina Kubsika z Lechii-Polonii do Zagłębia Lubin (700 tys. zł - sic), a dziś już wiemy, że pierwszoligowiec nie zapłaci gdańskiej spółce już ani grosza. Nawet prawdziwych i gwarantowanych umową transferową pięciuset tysięcy.

Wpływy zatem skończyły się wraz z pierwszą, dawno przejedzoną ratą (30 tys.?). Dla spółki to chyba grobowa informacja. Co prawda panowie z Marynarki Polskiej - jak pouczył nas Henryk Klocek, prezes Pomorskiego ZPN - zdążyli uregulować wszelkie długi wobec okręgu (21 600 zł) i równocześnie porozumieli się z Pogonią Szczecin w sprawie spłaty transferowego niewypału, jakim było pozyskanie Jarosława Chwastka za ponad 150 tys. zł (dzięki temu centrala w Warszawie odblokuje lechistom niezbędne im w tej chwili prawo kupowania), jednak na zysku ze sprzedaży "Żaby" z pewnością budowali przyszłość trzecioligowej "jedenastki". Albowiem na ratalnych wpływach z Adama Merchuta i Dariusza Preisa (po 50 tys.) daleko zajechać nie można. Tym bardziej, że trzeba pozyskać co najmniej 10 futbolistów. Lub coś zaoferować tym, którzy są za darmo, jak np. pierwszy raz obecny na treningu Marek Widzicki, który - po powrocie z Anglii - nie zdecydował się na wizytę w Kościerzynie.

Wróćmy do Kubsika. Stefan Majewski, nowy szkoleniowiec "miedzianych", miał oświadczyć, że najpopularniejszy - według Czytelników "Głosu" - piłkarz Wybrzeża w 2000 roku nie wygra rywalizacji po lewej stronie drugiej linii i poradził Marcinowi, aby zaczął szukać sobie klubu. - Nie mogę powiedzieć, co będziej dalej, ale wychodzi na to, że w Lubinie, choć już się tutaj zadomowiłem, grać nie będę - powiedział nam wczoraj Kubsik. - W środę powinienem wiedzieć więcej...

Dowiedzieliśmy się, że Marcin będzie szukać nowego pracodawcy na tym samym szczeblu, więc być może kasa z tego jeszcze będzie. Może od Stomilu Olsztyn?

Z pewnością ani grosza nie będzie z transferu Krzysztofa Pilarza. Bramkarz "biało-zielonych" nie miał szczęścia i nie znalazł nowego klubu, a w Lechii Polonii grać nie zamierza. Spółka ma prawo do 30 procent transferu i oczekuje z tego tytułu ponad 50 tys. Bardzo dużo, jeśli brać pod uwagę wysoką podaż na krajowym rynku golkiperów. We Wronkach, gdzie Pilarz spędził kilkanaście dni, musiał on rywalizować z czterema znanymi bramkarzami. - Marzyłem o ekstraklasie, aby ostatecznie dojść do wniosku, że nie ma sensu pchać się do I ligi i być tam rezerwowym - opowiada najlepszy w tej chwili bramkarz na Wybrzeżu.

- Jest jeszcze szansa, iż trafię do klubu II ligi. Jeśli nie, pójdę do Adasia Fedoruka, do jego Polonii Elbląg. W Gdańsku grać nie chcę, za drogo kosztują mnie dojazdy z Nowego Dworu Gdańskiego, a w klubie oferowano mi mieszkanie tylko na dwa miesiące. Co byłoby dalej, skoro od trzech miesięcy spółka nie płaci pensji? Nie chcę tutaj ugrzęznąć.

A propos Amiki: kuchenny gigant nie chciał 21-letniego Pilarza, ale po innych graczy z naszego regionu sięga bez ceregieli. Potentat z Wronek próbuje właśnie przechwycić aż czterech zawodników z reprezentacji Pomorza rocznika 1985. Są to: bramkarz Bartosz Praclewski z Wisły Tczew oraz pomocnicy - drugi wiślak, Andrzej Borys, Patryk Buława z Chojniczanki i Damian Trzebiński z Kolejarza Chojnice. A potem nie będzie tu komu grać.

star.



Głos Wybrzeża

Kluby sportowe

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane