Grzegorz Wódkiewicz nie uczestniczył w dwóch poprzednich sparingach z powodu kontuzji kolana. W sobotę wyszedł w podstawowym składzie żółto-niebieskich.
- Dokuczały mi raczej historie przeciążeniowe, trudno nazwać to kontuzją - kapitan Arki prostował po meczu z Orlętami...
- Byłem zmęczony całością przygotowań, pracą wykonaną w trakcie zgrupowania, również warunkami treningów w Gdyni. Raz na śniegu, raz w błocie, innym razem w ślizgawicy. To wszystko skumulowało się, weszło w nogi, ale teraz czuję się już zdrów.
- Jak pracuje się bez trenera?- Sami nie jesteśmy, a poza tym i tak dwa razy w tygodniu widzieliśmy się z trenerem Kusto. Odwiedzał nas w hotelu "Nadmorski", gdzie mamy odnowę. Pan Marek nie jest nieobecny aż tak długo, żeby przywiązywać do tego wagę. Trener Jaszczerski trzyma z nim ścisły kontakt, a my - bez względu na chorobę szkoleniowca - swoje musimy zrobić. To nie to samo, co w okresie startowym.
- Pewnie nie lubi pan zimowych przygotowań.- Praca na początku roku rzeczywiście nie jest zbyt ciekawa. Jedyną atrakcją są sparingi.
- Nie macie szczęścia do wymagających przeciwników.- To prawda, ale ten temat można różnie rozpatrywać. Teraz, aż do momentu, gdy do ligi pozostaną dwa tygodnie, mniej chodzi o grę w piłkę, a więcej o wybieganie. Sobotni sparing to nic innego, jak zwykła jednostka treningowa, tyle że w bardziej przyjemnej formie. Oczywiście, teoretycznie byłoby wskazane, aby rywal mocniej nas naciskał, zmusił do jeszcze większego wysiłku. Jak wiem, trener zadbał o to pod koniec lutego. Mamy zagrać z Lechem Poznań, Pogonią Szczecin, jeśli portowcy w ogóle będą grać, oraz z Polonią Bydgoszcz. To godni sparingpartnerzy.
- Jak Groclin, z którym rozegraliście pierwszy testmecz.- Zgadza się, tyle, że tamta gra toczyła się w niefortunnym terminie. Akurat wróciliśmy z obozu, zmęczeni pracą i długą podróżą. Dokończę jednak poprzedni wątek - są i tacy, którzy preferują stopniowanie przeciwników w odwrotnej skali. Najpierw mocni, a przed inauguracją chłopcy do bicia. Mnie akurat bardziej odpowiada nasz wariant. I jeszcze jedna rzecz - pan Kusto przypomniał nam ubiegłoroczną historię ŁKS, który przygotowywał się do wiosny grając często na sztucznej nawierzchni. Gdy łodzianie wreszcie ją porzucili, mieli kłopot z przestawieniem się na zimowe warunki.
- Czy zdążycie przećwiczyć wariant z czwórką obrońców?- Decyzja zależy od trenera, ale, moim zdaniem, rozpoczniemy rundę w starym układzie. Z tego powodu, że w tej chwili jest w klubie niewielu defensorów, a jeśli pojawią się, to może się okazać, iż będzie dla odmiany za mało czasu.
- Czy oczekuje pan przyjazdu nowych zawodników?- Jako piłkarz oceniam sytuację inaczej, nie zawracam sobie głowy myśleniem, czy będziemy silniejsi. Jeżeli dołączy do nas dobry gracz, bez wątpienia będzie to korzystne dla całego zespołu. Jednak teraz najważniejsze powinno być co innego. Skupmy się na pracy w swoim gronie i spróbujmy wycisnąć z tego składu maksimum możliwości. To podstawa.