• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Spokojnie, mamy czas

Krystian Gojtowski
12 sierpnia 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Kamila Skolimowska z Monachium specjalnie dla "Głosu"
Kamila Skolimowska obroniła dobre imię polskiego rzutu młotem. Mistrzyni olimpijska z Sydney zdobyła w 18. lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Monachium srebrny medal, rzucając młot na odległość 72,46 m. Zwyciężyła Rosjanka Olga Kuzienkowa - 72,94 m.

- Wygrała pani srebrny medal czy przegrała złoty?
- Cieszę się ze zdobycia srebra. O ten krążek było niesamowicie trudno. Nie mam tu na myśli tylko wysiłku fizycznego, ale także psychiczny. Długo nie mogłam być pewna tego srebra, ale na szczęście w odpowiednim momencie potrafiłam się skupić. Na tyle mocno, że w Monachium uzyskałam swój drugi wynik w karierze, o zaledwie 14 centymetrów gorszy od rekordu Polski. Potwierdziłam nim przynależność do światowej czołówki.
- Przed wykonaniem najlepszej próby wydawało się, że przekroczy pani limit czasu przeznaczony na rzut. Młot opuścił pani ręce niemal w ostatniej chwili...
- Spokojnie, wiedziałam ile mam czasu na rzut. Nie byłam jednak dostatecznie skoncentrowana. Musiałam odczekać. Jeśli niektórym kibicom z tego powodu zaczęło szybciej bić serce, to przepraszam.
- Mieliśmy nadzieję, że pokona pani doświadczoną Olgę Kuzienkową.
- Przyznam się, że do konkursu przystąpiłam z założeniem, że z Rosjanką i tak nie wygram. Może to nie brzmi budująco, ale tak było. Kuzienkowa jest bardzo doświadczoną zawodniczką, starszą ode mnie o dwanaście lat. Dobrze wie, w której próbie musi pójść na całość, a w której tylko kontrolować rywalki. Swymi wynikami wywiera dużą presję na przeciwniczki.
- Potrafiła pani ją pokonać na igrzyskach olimpijskich w Sydney.
- Co ciekawe, wówczas także mówiłam, że nie mam z nią szans. A jednak się udało. Teraz już nie miałam tego szczęścia.
- Po przedstawicielach rzutu młotem spodziewaliśmy się wiele dobrego. Po porażce Szymona Ziółkowskiego czuliśmy zawód i rozczarowanie. Pani była jedyną nadzieją. Odczuwała pani atmosferę oczekiwania na medal?
- Po porażce Szymona poczułam się nieswojo. Nagle zdałam sobie sprawę, że w młocie tak naprawdę zostałam sama. Zacisnęłam zęby i czekałam na konkurs. Na szczęście wstałam w homorze, wyspana. A podczas rywalizacji nie byłam taka samotna. Nasze koło było usytuowane bardzo blisko trybun, co od razu wypatrzyli polscy kibice. Spora grupa dodawała mi otuchy. Było mi naprawdę bardzo miło.
- O czym pani myślała przed swym ostatnim rzutem?
- Może znowu zaskoczę czytelników, ale nie o tym, by rzucić jak najdalej. Prosiłam Boga o to, by lepszego rezultatu ode mnie nie uzyskała Francuzka Manuela Montebrun. Niebiosa były dla mnie łaskawe.
- Komu pani dedykuje ten sukces?
- Wszystkim tym, którzy byli ze mną. Przede wszystkim mam na myśli grupę oddanych mi ludzi. Są to: trener Zbigniew Pałyszko, doktor Jarosław Krzywański, rodzice oraz przyjaciele z Grupy Elite.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane