• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tomasz Borkowski: Niczego nie sprzedaję!

27 maja 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
- Jak się grało w nowym ustawieniu? - zapytaliśmy Tomasza Borkowskiego (zawodnika Lechii Polonii Gdańsk).

- Przed przerwą nasza gra wyglądała co najmniej poprawnie. Jeśli nie liczyć jednej, przypadkowej - bo wynikającej z rykoszetu - akcji, to Odra nie zagroziła nam ani razu. To my powinniśmy objąć prowadzenie. Byliśmy częściej przy piłce, co zresztą utrzymywało się także po zmianie stron. Po zdobyciu gola Odra wróciła na własną połowę, przyjmowała nasze ataki i kontrowała.

- Pewnie wiesz, w jakiej sytuacji znaleźli piłkarze z Opola...

- Grało im się bardzo ciężko, cały stadion skandował "Sprzedawczyki" i inne podobne hasła.

- Miejscowi obserwatorzy twierdzili, że w trakcie I połowy Lechia podbiła cenę.

- Takie rzeczy nie docierają do mnie. Oczywiście, mogę mówić tylko za siebie, ale miałem wrażenie, że na boisku wszystko odbywa się normalnie. Szkoda, że Bartek Skierka znowu doznał kontuzji pachwiny. Na dodatek Krzysiek Pilarz skręcił nogę i pierwsza akcja na nierozgrzanego Maćka Kozaka skończyła się golem. W ogóle nie ma o czym mówić. Graliśmy do końca ambitnie, bo naprawdę przeciwnik był w naszym zasięgu. Sytuacja jest taka, że każdy z nas chce się pokazać, wypromować. Kto wie, co stanie się po sezonie?

- Czy ktoś został na ławce rezerwowych?

- Mogli jeszcze wejść na boisko Robert Kugiel i Adam Szymura. Było nas piętnastu.

- Czy odczuwaliście trudy podróży?

- Pewnie tak. Każdy jednak rozumie, że klub szuka oszczędności. Do Poznania i Ząbek też pojedziemy w dniu meczu. Wyjechaliśmy o ośmej rano. Na miejscu byliśmy o siedemnastej. Był obiad, kawa, ciastko, jak zwykle.

star.



Głos Wybrzeża

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane