Mimo braku środków finansowych koszykarki Gedanii przystąpią do meczu z JAS-FBG Filarem Sosnowiec na swoim boisku (niedziela, 15.00) w 6. kolejce pierwszej ligi. Tak potrzebnego sponsora wciąż nie ma. Jak twierdzą działacze, ten mecz organizują za ostatnie zaskórniaki.
- Na szczęście pojawiło się światełko w tunelu. Rozmawiamy z firmą, która być może weźmie nas w opiekę i nie pozwoli upaść koszykówce w Gdańsku - mówi
Aleksander Siewierow, opiekun gedanistek. Podobnie jak trudno jest gdańszczankom o pieniądze, ciężko jest o punkty. W czterech meczach wygrały zaledwie raz (na wyjeździe z MOS Wrocław 80:63) i zajmują trzecie miejsce od końca. Filar jest piąty. Aż o dwa ze swych trzech zwycięstw musiał walczyć do ostatnich sekund (u siebie z SMS PZKosz. Warszawa 78:77 i w ostatniej kolejce w Jeleniej Górze z AZS KK 63:62). O wygraną będzie gospodyniom o tyle trudniej, że w ciągu tygodnia żaden z treningów drużyny nie odbył się w pełnym składzie. Ewa Bukowska, Justyna Grabowska i Ewa Zaorska walczyły z przeziębieniem, a studiujące w trybie zaocznym na AWFiS Joanna Drozd oraz Katarzyna Szura musiały zaliczać zajęcia na uczelni.
- Co mam powiedzieć? Będziemy grać i walczyć. Czasami, jak się nie jest faworytem, to łatwiej jest o korzystny wynik - twierdzi "Sasza" Siewierow.
Filar to przy Gedanii potęga, zarówno koszykarska, jak i finansowa. Skład zespółu pozostaje niezmieniony od trzech lat. Dziewczyny grają ze sobą w ciemno. Do tego finansową pomoc okazała im firma spedycyjna z Pawłowic (miejscowość oddalona 60 kilometrów od Sosnowca). Te środki pokrywają 50 procent klubowego budżetu.
- U nas też nie jest różowo, ale przynajmniej bardziej stabilnie - mówi
Marek Jurkiewicz, trener sosnowiczanek. Ślązaczki wyjeżdżają do Gdańska w dniu meczu. Po siedmiu godzinach podróży pociągiem Inter-City (przez Warszawę) zameldują się w hali na Kołobrzeskiej na godzinę przed rozpoczęciem spotkania.
