Widząc w obsadzie na ten mecz sędziego Marciniaka niektórzy spodziewali się festiwalu karnych, gdyż ten arbiter podyktował w tym sezonie 24 jedenastki w 40 meczach. Tymczasem możemy napisać, że - niestety - sprawdza się nasza przepowiednia. Anonsując ten mecz podkreślaliśmy, że stają naprzeciw siebie drużyny, które są w czołówce I ligi, jeśli chodzi o czerwone kartki. W tym meczu piłkarz Olimpii został wyrzucony z boiska po raz dziesiąty, a Arki po raz ósmy. Gdynianie nawiązali do niechlubnego okresu przełomu sierpnia i września 2012 roku, gdy w trzech kolejnych meczach otrzymywali czerwone kartki. Wówczas głowy piłkarzy zostały ostudzone, bo Sobieraj i Radzewicz zapłacili kary finansowe, a Nwaogu został wyrzucony w ogóle z klubu. Tym razem na tego typu kroki dyscyplinujące jest już za późno. Prezes Pertkiewicz zapewniał nas jednak, że za czerwone kartki piłkarze płacą kary finansowe zgodnie z przyjętym przed sezonem regulaminem.
Gdy Arka grała w osłabieniu przeciwko Puszczy i Chojniczance, w drugiej połowie potrafiła wygrywać mecze. Czy podobnie stanie się i dzisiaj, tym bardziej, że siły już się wyrównały?
W pierwszej połowie żółto-niebiescy chyba za bardzo nastawili się na grę z kontry. Doszło do tego, że często oddawali inicjatywę, a sami tej szybkiej akcji nie wyprowadzili. Dość powiedzieć, że oddali tylko jeden, w dodatku dość anemiczny celny strzał an bramkę gości.
Olimpia też nie gra wielkiego futbolu, ale konsekwentnie szuka ofensywnych schematów. Jeden z nich dał gościom prowadzenie. W tej akcji wyszło, że Cichocki (ARKA) nie ma nawyków prawego obrońcy, gdyż jest nominalnym stoperem i zbyt łatwo dał się ograć. Inna sprawa, że został zostawiony sam przeciwko dwóm rywalom. Z tej strony boiska może grać choćby tak chwalony ostatnio Sulewski. Czy trener Rzepka znów postawi na niego?