Niektóre statystyki, które się pokazały w przerwie, pokazują zero po stronie celny strzałów Arki, ale takie uderzenie było. Alomerovicia (Korona Kielce) zatrudnił Jankowski (ARKA Gdynia), choć rzeczywiście strzał nie był mocny. Arka próbowała atakować skrzydłami i gdy dochodziła do dośrodkowania, stwarzała nieco zagrożenia dla Korony. Generalnie jednak gdynianie nie mieli na razie zbyt dużo atutów w ofensywie. Były zbyt duże przerwy między poszczególnymi formacjami i często Jankowski (ARKA Gdynia) z przodu był osamotniony. Gdynianie nie grali także z taką agresją i determinacją jak to miało miejsce w sobotę u siebie przeciwko Legii. Dlatego też Korona miała w kilku sytuacjach okazje, by dokładnie rozegrać piłkę, a przede wszystkim nie robiła strat, które mogłyby rozpocząć kontry żółto-niebieskich.
Gospodarze zdobyli prowadzenie po rzucie rożnym, przy którym defensywa Arki zbyt łatwo przegrała dwa powietrzne pojedynki.
Po przerwie gdynianie powinni poszukać bramki, bo jak wiadomo ona w pucharowych rozgrywkach liczy się podwójnie. Jednak przed przerwą, nawet przy wyniku 0:1 chyba głównym zadaniem gości było, aby nie tracić kolejnych bramek.
Zobaczymy, na jakie i kiedy zmiany zdecyduje się trener Ojrzyński, by wzmocnić Arka. Na ławce jest m.in. Siemaszko, który w derbach nie zagra z powodu kartek, a zatem może dać z siebie wszystko w tym spotkaniu, bo nie będzie musiał wyjść na boisko za trzy dni. A widać, że skład na Koronę jest wypadkową zarówno chęci osiągnięcia korzystnego wyniku w pucharze w kontekście rewanżu w Gdyni, jak również oszczędzaniem niektórych piłkarzy na derby.