• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Brak spójności sprzyja bezrobociu

20 stycznia 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Z Iwoną Malmur, dyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku, rozmawia Maciej Goniszewski.

- Czy Wojewódzki Urząd Pracy w Gdańsku jest przygotowany na sytuację jaka może zaistnieć na pomorskim rynku pracy, gdyby doszło do upadku Stoczni Gdynia?

- W ramach ustawowych kompetencji tak. Ale pytanie to należy skierować do innych gremiów - np. rządu. Nie jest to odbijanie piłeczki tylko stwierdzanie faktu. Funkcjonuje mikro- i makroekonomia. Bankructwo stoczni przyniesie skutki w makroskali, a więc konieczne są przedsięwzięcia w sferze działań rządowych. Bez środków finansowych, którymi dysponuje minister możliwości naszego działania są przy tak dużej skali zagrożenia niewielkie. Trzeba tu postawić pytanie na ile w swojej strategii Ministerstwo Pracy i Gospodarki uwzględni problem stoczni. Kolejne gremium, do którego można się zwrócić to szeroko pojęta edukacja. Dlaczego dzieje się tak, że do Polski ze Skandynawii trafiło kilka tysięcy ofert pracy dla pracowników służby zdrowia, a skorzystano zaledwie z jednego ich procenta? Odpowiedź jest jedna - niski poziom nauczania języków obcych. Nie można pytać się jednej instytucji o jej przygotowanie na zwolnienie kilku tysięcy ludzi. Walka z bezrobociem jest zajęciem systemowym i interdyscyplinarnym - czemu dał wyraz rząd łącząc Ministerstwo Gospodarki i Pracy.

- A w jaki sposób WUP przygotowuje się na ewentualność zwolnień w stoczniach w ramach swoich kompetencji ustawowych?

- Staramy się wspólnie ze związkami zawodowymi i pracodawcami wspierać już teraz pracowników stoczni. Bardzo ważna jest możliwość wcześniejszego, zanim dojdzie do zwolnień, przeszkolenia pracowników, żeby mogli sobie poradzić na rynku pracy. W tym celu zwróciliśmy się do ministerstwa o dodatkowe środki na program Ster (Wojewódzki Program Wspierania Ponownego Zatrudnienia Osób Zwalnianych z Restrukturyzowanych Przedsiębiorstw Przemysłu Okrętowego). W tej chwili w ministerstwie zapadają decyzje jakie kwoty otrzymamy na ten program. Tutaj ujawnia się na czym polega słabość obecnego sytemu przeciwdziałania bezrobociu. W takich przypadkach najważniejsza jest szybkość działania. Gdyby decyzja o rozpoczęciu programu zależała tylko od nas, program ten ruszyłby jeszcze w listopadzie, a w lutym ludzie w stoczni byliby już przeszkoleni i potrafiliby sobie lepiej radzić, gdyby nagle stracili pracę. Niestety na razie mamy sytuację w której program jest gotowy, ludzie do jego realizacji też, ale nie ma pieniędzy. Tymczasem w przemyśle okrętowym województwa pomorskiego jest zatrudnionych powyżej 20 tys. osób. Utrata przez nich pracy, to będzie problem ogólnopolski.

- Ilu pracowników stoczni byłby w stanie "wchłonąć" pomorski rynek pracy?

- Gdyby były takie dane, łatwiej byłoby planować co robić w tak ekstremalnych sytuacjach. Niestety w tej chwili mamy rynek pracy, który nie odpowie na pytanie jaki zawód czy kierunek studiów daje gwarancje znalezienia pracy. Jest to rynek, na którym szanse wzrastają wraz ze wzrostem kwalifikacji, znajomością języków obcych, umiejętnością kreowania siebie. Niestety ofert pracy nie przybywa, a rynek pracy oczekuje większej liczby osób samozatrudniających się.

- Jak w takich warunkach zachowują się poszukujący pracy?

- Zauważyliśmy zwiększone zainteresowanie poradnictwem zawodowym. Centrum Informacji Zawodowej i Planowania Kariery jest coraz częściej odwiedzane. Pojawiła się więc świadomość, że najpierw trzeba zbilansować swoje umiejętności i zorientować się o co trzeba uzupełnić swoje umiejętności by znaleźć pracę. Wielu dostrzega swoją szansę na rynku europejskim. Jest to rynek starzejącego się społeczeństwa, co jest dla polskiej młodzieży z wyżu demograficznego olbrzymią szansą. Niestety większość z nich musi uzupełnić najpierw swoje braki w wykształceniu językowym. Tu jeszcze raz ujawnia się kwestia patrzenia na problem bezrobocia przez pryzmat wszystkich resortów. Każdy z ministrów powinien się zastanowić jakie jego decyzje mogłyby przyczynić się do zmniejszania bezrobocia. Oprócz tego potrzebna jest konsekwencja ustawodawcza i prawna. Niestety na razie samorząd regionu ma wpisanych przez ustawę wiele obowiązków, ale nie może się doczekać korespondujących z nimi zmian w przepisach finansowych. Prowadzi to do sytuacji gdy nam każe się przygotowywać i inicjować odpowiednie programy, ale decyzje o rozpoczęciu realizacji tych programów podejmowane są w ministerstwie.

- Czy nie ma możliwości pozyskania środków z innych źródeł - np. z funduszy pomocowych?

- Oczywiście, że pozyskujemy środki w ramach programów przedakcesyjnych. Przygotowane na szczeblu samorządu województwa projekty dotyczące rozwoju zasobów ludzkich będą finansowane ze środków Programu PHARE Spójność Społeczna i Gospodarcza w kolejnych edycjach tego programu: PHARE 2001, PHARE 2002 i PHARE 2003 na ogólną kwotę ok. 6 mln euro. Skala działań interwencyjnych potrzebnych na regionalnym rynku pracy jest tak duża, że środki te mogą być uznane jedynie za dodatkowe. Trzeba pamiętać, że głównym narzędziem finansowym ministra, a miał być też regionów jest Fundusz Pracy. Początkowo w jego strukturze 20 proc. środków było przeznaczane na tzw. fakultatywne cele. Pod tym pojęciem kryje się m.in. przeszkalanie pracowników - np. z montera na spawacza. W tej chwili na cele te przeznacza się 5 proc. Funduszu Pracy. Całą resztę pochłaniają obligatoryjne, osłonowe świadczenia. Oznacza to, że fundusz nie jest wydolny, a regiony dostają z niego na swoje bardzo rozbudowane zadania znikome kwoty.

- Analizując dane statystyczne z minionego roku daje się zauważyć, że wzrost bezrobocia w powiatach, w których jest ono największe zatrzymał się. Rośnie natomiast bezrobocie w powiatach, które do tej pory miały niską stopę bezrobocia. Jak interpretować to zjawisko?

- Można domyślać się, że w powiatach o najwyższym bezrobociu zadziałały programy, na które dostawali oni najwięcej pieniędzy. Po drugie w powiatach tych wcześniej nastąpił proces upadku przedsiębiorstw niedostosowanych do nowych warunków. W dużych aglomeracjach, gdzie jest wiele podmiotów gospodarczych - 70 proc. wszystkich podmiotów funkcjonujących w Pomorskim, ruchy związane ze zmianą kultury pracy i restrukturyzacją w dalszym ciągu trwają - ciągle pojawiają się nowe branże, które muszą przejść zmiany czego najlepszym przykładem jest przemysł stoczniowy. Jest to zjawisko charakterystyczne nie tylko dla Pomorza. Podobnie dzieje się w Krakowie, na Śląsku, Poznaniu czy nawet w Warszawie. Zjawisko to jest dodatkowo pogłębiane przez migrację młodych ludzi, którzy szukając pracy opuszczają mniejsze ośrodki i przenoszą się do większych. Dotyczy to szczególnie absolwentów wyższych uczelni. Ludzie ci często decydują się nawet na bezrobocie w dużym mieście licząc, że szybciej znajdą tu pracę, a jednocześnie nie dostrzegając żadnych perspektyw w miasteczkach i wsiach, z których pochodzą. Do WUP trafiają absolwenci trójmiejskich uczelni ale pochodzący z Włocławka, Pasłęka, Elbląga czy Słupska.

- Czy 2003 rok będzie dla pomorskiego rynku pracy lepszy czy gorszy niż 2002 rok? Czy istnieją inne oprócz stoczni potencjalne źródła zagrożeń?

- Stocznia stwarza zdecydowanie największe zagrożenie. Mamy nadzieję, że prognozowane ożywienie gospodarcze zmniejszy trochę bezrobocie, ale przypuszczam, że będzie to można obserwować dopiero od początku wiosny gdy ruszą prace sezonowe. W styczniu należy się spodziewać dalszego wzrostu bezrobocia. Bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na obecną sytuację jest wyż demograficzny, który wkracza w wiek produkcyjny. Do 2005 co roku na pomorski rynek pracy każdego roku będzie wchodzić 16 tys. nowych osób. Oznacza to, że trzeba dla nich co roku stwarzać kolejne 16 tys. nowych miejsc pracy, a przecież oprócz nich jest 190 tys. osób już bezrobotnych. Skala problemu jest olbrzymia. Sposobów rozwiązania należy upatrywać w otwarciu europejskiego rynku pracy, ożywieniu gospodarczym i samozatrudnieniu. Ostatnie rozwiązanie jest najtrudniejsze, ponieważ towarzyszyć mu muszą zmiany mentalne i edukacyjne.

- Jak ocenia pani propozycje pracodawców, którzy mówią, że mogliby zwiększyć zatrudnienie, gdyby uprościć i obniżyć podatki?

- Oczywiście, że jest to właściwe rozwiązanie. W tej chwili nikt nie chce być pracodawcą. Nie bez powodu. W obecnych warunkach podatkowych i administracyjnych rola pracodawcy jest tak trudna, że nie do udźwignięcia dla większości ludzi. Powinniśmy uczyć się od lepszych. Skoro Amerykanie jako narzędzia, które ożywia gospodarkę co kilka lat stosują redukcję podatków, to myślę, że to jest dobra droga. Przekonują nas o tym także pomorscy przedsiębiorcy, praktycy, z którymi utrzymujemy stały kontakt.

- Dziękuję za rozmowę.
Głos Wybrzeża

Opinie (15)

  • Pozdrawiam Gazetę Wyborczą

    nawet nie chciało mi sie tego g.. czytać

    • 0 0

  • ej kolos

    głupiś jest okrutnie. Po kij tu wchodziłeś jeśli kochasz tak bardzo wyborczą ?

    • 0 0

  • kolos na Kolosa

    zapomniales/as pozdrowic jeszcze mame, tate, rodzenstwo, dziadkow (swieto w koncu) no i wszystkich wojkow i ciotek!:)

    • 0 0

  • WPWPZOZzPPPO

    Mnóstwo literek i jeszcze więcej obiboków na stołkach :-)

    • 0 0

  • "Pod tym pojęciem kryje się m.in. przeszkalanie pracowników - np. z montera na spawacza. W tej chwili na cele te przeznacza się 5 proc. Funduszu Pracy"

    chciałoby sie rzec : i tu monter ze spawaczem pogrzebani:(((

    • 0 0

  • dlaczego w lutym?
    planują już jakieś zwolnienia?
    o co w tym wszystkim chodzi?

    • 0 0

  • Termin zwolnień jest bez znaczenia , jeśli stocznie padnie to pracy nie znajdzie i monter i spawacz . Takie przeszkalanie ( co za słowo!)pracowników w obrębie jednej branży jest tylko marnowaniem pieniedzy !

    • 0 0

  • ble, ble, ble,

    fundusze (ciągle zbyt małe), programy, strategie....do obrzydzenia powtarzane banały. A jednocześnie działania uderzające w tych, którzy mogą tworzyć miejsca pracy : małych i średnich przedsiębiorców zakładów produkcyjnych i usługowych. Wszyscy mądrzy wołają, że TRZEBA OBNIŻYĆ PODATKI (w Stanach znów obniżyli), bo powyżej pewnej granicy przychody z podatków MALEJĄ, ale władze robią odwrotnie. Liczy się krótkotrwały interes : ściągnąć już teraz ile się da, zatkać głodne gęby socjalem, zdobyć głosy licznej masy tych, którym się ciągle tylko należy, a co będzie potem ? choćby potop. Stare, wyświechtane slogany : patrzcie biedacy, ile tamten ma - trzeba mu zabrać, niech się podzieli z wami, bezrobotnymi i biednymi, w imię "sprawiedliwości społecznej"...Obciążenia fiskalne firm są tak duże, że właściciel choćby tyrał 14-16 godz/dobę, ledwo "wyrabia" i to są fakty. Nie trzeba armii urzędników do udzielania porad bezrobotnym, może lepiej wrócić do koncepcji Balcerowicza (obniżenia podatków, sprawiedliwy podatek liniowy), ale przecież modne hasło brzmi "Balcerowicz musi odejść", nawet gdy mowa o brzydkiej pogodzie.

    • 0 0

  • baja przeczytaj ostatni akapit

    • 0 0

  • anonimie,

    pewnie, że przeczytałam, ale to tylko potwierdza moją (i nie tylko) opinię na temat bezrobocia.

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane