• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pokonał 1 tys. km Wisłą. Szymon Machnowski dopłynął do Gdańska

Joanna Skutkiewicz
26 marca 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 

Gdynianin Szymon Machnowski, na co dzień żołnierz i kontroler ruchu lotniczego, przepłynął 1000 km kajakiem, by pomóc w zbiórce pieniędzy na rehabilitację ciężko chorego kolegi. Stał się tym samym drugą po podróżniku Marku Kamińskim osobą, której udało się przepłynąć Wisłę zimą. Przywitaliśmy Szymona przy Żurawiu.



Wspierasz akcje charytatywne?

Bosmanmat Szymon Machnowski pochodzi z Włocławka, ale już ponad 10 lat mieszka w Trójmieście. Jest absolwentem Szkoły Podoficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Na co dzień pełni służbę w 43. Bazie Lotnictwa Morskiego w Gdyni-Babich Dołach jako kontroler lotów. Postanowił wykorzystać swój urlop wypoczynkowy na to, by pomóc koledze wrócić do zdrowia.

W ostatni dzień lutego Szymon odebrał w Pszczynie kajak, z którym ruszył na miejsce startu, tj. do Goczałkowic-Zdroju. Stamtąd wyruszył w samotny, zimowy spływ kajakowy. Trasa liczyła aż 1 tys. km.

Szymon dopłynął do mety przy gdańskim Żurawiu kilka minut po godzinie 13. Tam przywitali go Aleksandra i Sławomir Szumiccy, którzy specjalnie na tę okazję przyjechali ze Słupska. To właśnie dla nich zorganizowano całą akcję. Żadna ze stron nie kryła wzruszenia - pierwsze, co zrobił Machnowski po wyjściu z kajaku, to rzucił się w ramiona swojego przyjaciela Sławka.

Tysiąc kilometrów Wisłą... zimą



Inicjatywa zapowiadana pod koniec lutego pomyślnie dobiegła właśnie końca. To nie pierwszy samotny spływ Machnowskiego i nie pierwsza jego akcja charytatywna. W zeszłym roku przepłynął on 300 km z Włocławka do Gdańska, by pomóc zebrać pieniądze na rehabilitację 3-letniego Emila, cierpiącego na wodogłowie i epilepsję. Tegoroczne wyzwanie było jednak znacznie bardziej ekstremalne. Dystans był bowiem ponad trzy razy dłuższy, co więcej, spływ odbył się zimą.

- Nie dziwię się, że jedynym człowiekiem, który spłynął Wisłę zimą poza mną był wielki podróżnik Marek Kamiński - mówił Szymon Machnowski. - Rzeka ta w zimie nie jest spływalna. Siarczysty mróz, ulewne deszcze, zamiecie śnieżne, samotne noce, wszechobecna wilgoć i silny północny wiatr. Nie jesteście w stanie wyobrazić sobie, jak wiele wysiłku kosztuje pokonanie każdego kilometra w takich warunkach. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że nie powtórzę takiego wyzwania w przyszłości. Gdy płynie się przez cały kraj, siada kondycja, zarówno fizyczna, jak i psychiczna.

Przepłynął 300 km kajakiem dla chorego Emila




Na pomoc dla Sławka



Na trasie Szymon musiał mierzyć się z zimną, gdzieniegdzie oblodzoną wodą, trudnymi warunkami atmosferycznymi i samotnością. Nie mógł jednak się poddać, bo przyświecał mu kolejny szczytny cel: zebranie funduszy na długotrwałą, kosztowną rehabilitację kolegi, którego poznał podczas pierwszych lat swojej służby wojskowej. Sławek Szumicki, bo o nim mowa, był żołnierzem Marynarki Wojennej, jednak latem 2018 roku doznał rozległego udaru i wylewu krwi do mózgu. Od tamtej pory jest osobą niezdolną zarówno do służby, jak i do samodzielnej egzystencji. Ma uszkodzoną lewą półkulę mózgu, nie może swobodnie komunikować się z otoczeniem, cierpi też na połowiczny niedowład ciała.

Lekarze dają Sławomirowi szanse na powrót do sprawności - warunkiem jest jednak przebycie wielu turnusów rehabilitacyjnych w ośrodku w Koszalinie, z których każdy to koszt niemal 13 tys. zł. Jak mówi pani Aleksandra Szumicka, po powrocie z Trójmiasta chciałaby zapisać męża na pierwszy z nich.

Wciąż można wziąć udział w zrzutce na rehabilitację Sławka - do zebrania jest 280 tys. zł. Powstała również grupa na Facebooku, w której odbywają się licytacje na ten sam cel.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (83)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane