• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jesteśmy już odporni na COVID-19? "W przypadku Delty potrzebujemy 80 proc. zaszczepionych"

Piotr Kallalas
25 sierpnia 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
- Nie wierzę, że wirus uciekł z laboratorium, choć nie mam tu żadnej wiedzy. Argument naukowy mówiący o braku ogniwa łączącego genealogicznie szczepy wirusów występujących wśród nietoperzy z ludzkim SARS-CoV-2 do mnie nie przemawia. To, że jeszcze nie znamy takich wariantów pośrednich koronawirusów, nie oznacza, że one nie istnieją, a takie badania są trudne. W przypadku wirusa HIV znalezienie takiego ogniwa pośredniego zajęło ponad 15 lat - wskazuje prof. Smiatacz. - Nie wierzę, że wirus uciekł z laboratorium, choć nie mam tu żadnej wiedzy. Argument naukowy mówiący o braku ogniwa łączącego genealogicznie szczepy wirusów występujących wśród nietoperzy z ludzkim SARS-CoV-2 do mnie nie przemawia. To, że jeszcze nie znamy takich wariantów pośrednich koronawirusów, nie oznacza, że one nie istnieją, a takie badania są trudne. W przypadku wirusa HIV znalezienie takiego ogniwa pośredniego zajęło ponad 15 lat - wskazuje prof. Smiatacz.

- Szczepień potrzebujemy dziś, nie za kilka lat. Tylko w tym roku na COVID-19 w Polsce zmarło już ponad 46 tysięcy osób. Trochę wkraczamy tu w dyskusję o wartościach: co jest ważniejsze - zdrowie (bezpieczeństwo) czy wolność wyboru? Na ile potrafimy zaufać i pozwolić, aby decyzje o naszym bezpieczeństwie zapadały poza nami? - mówi prof. Tomasz Smiatacz, wojewódzki konsultant chorób zakaźnych, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Rozmawialiśmy m.in. o tym, czy w czwartej fali pandemii umierać będą tylko niezaszczepieni, czy wirus uciekł z laboratorium, czy szczepienia powinny być obowiązkowe i dla kogo trzecia dawka.



Czy szczepienia przeciw COVID-19 powinny być obowiązkowe?

Dlaczego obecnie powtarza się sytuacja z początku epidemii? W przypadku czwartej fali kraje zachodnie rozpoznają kilkadziesiąt tys. zakażeń dziennie, a u nas cały czas - względna - cisza.

Prof. Tomasz Smiatacz: Na tym etapie nie jesteśmy jeszcze w stanie precyzyjnie wyjaśnić tych różnic ani wszystkich zmian dynamiki rozwoju epidemii. Rzeczywiście, patrząc na sytuację w Polsce, mamy do czynienia z regularnym wzrostem sięgającym ok. 20 proc. co tydzień. Nie jest to szybki wzrost i na pewno fala przyrasta zdecydowanie wolniej niż ta wiosenna. Nowe zachorowania mają charakter ognisk lokalnych w rozsianych miejscach w Polsce i chyba bardziej wiązałbym to z ruchem turystycznym. Chciałbym widzieć tu ochronny wpływ szczepień, ponieważ ponad 18 mln osób otrzymało już pełną profilaktykę, jednak przecież w innych krajach szczepienia również są prowadzone i często znacznie intensywniej.

Przykład państw zachodnich pokazuje, że aby móc liczyć na ochronny efekt populacyjny szczepień w przypadku wariantu Delta SARS-CoV-2 potrzebujemy poziomu uodpornienia rzędu co najmniej 80 proc. Najpewniej przyrastanie liczby zachorowań silnie zależy od naszych zachowań, co też jest uwarunkowane kulturowo.

W ostatnim czasie, pod względem zakaźności, wariant Delta jest porównywany do wirusa ospy prawdziwej, czy słusznie?

Oba te patogeny wyraźnie różnią się objawami chorobowymi i rokowaniem. Jeśli chodzi o rokowanie, to w przypadku ospy mówimy o śmiertelności na poziomie 30 proc. Ryzyko transmisji być może jest podobne, jednak trudno o bezpośrednie porównanie tych chorób. Przypomnę, że najwyższą zakaźnością cechuje się odra - tu jedna osoba może zakażać nawet 15-16 kolejnych. W przypadku wariantu Delta mówimy o łatwiejszej transmisji niż w pierwotnej odmianie SARS-CoV-2, być może tzw. dawka zakażająca jest niższa, jednak do zakażenia na pewno potrzebny jest bliski kontakt i co ważne - odległość powyżej 1,5 m nadal chroni nas przed infekcją.

Byłbym daleki od wchodzenia w teoretyczne rozważania np. o tym, jak długo aerozol wydzielany z naszych dróg oddechowych w czasie oddychania utrzymuje się w powietrzu lub jakie jest ryzyko zakażenia w wyniku dotknięcia np. skażonej klamki, na której osiadły patogeny. Uczciwie mówiąc - być może takich dróg zakażenia nie da się do końca wykluczyć, są one jednak w przypadku COVID-19 raczej rzadkim wyjątkiem niż regułą i np. obawy przed wchodzeniem do pustej windy, którą ktoś jechał przed nami, a który to lęk towarzyszył nam na początku epidemii, dziś wydaje się nieuzasadniony, jeśli jesteśmy zaszczepieni i/lub mamy założoną maseczkę.

Czytaj też: Gdzie w Trójmieście można zaszczepić się przeciw COVID? "Spada zainteresowanie"

- Wyniki badań pokazują, że połączenie pierwszej dawki szczepienia preparatem firmy AstraZeneca i drugiej dawki szczepionki mRNA jest skuteczne i nie wywołuje dodatkowego ryzyka wynikającego z użycia dwóch typów szczepionek - powiedział prof. Smiatacz. - Wyniki badań pokazują, że połączenie pierwszej dawki szczepienia preparatem firmy AstraZeneca i drugiej dawki szczepionki mRNA jest skuteczne i nie wywołuje dodatkowego ryzyka wynikającego z użycia dwóch typów szczepionek - powiedział prof. Smiatacz.
Co nas czeka w związku z czwartą falą?

Fala zachorowań startuje ze znacznie niższego poziomu, a tempo jej narastania jest również wolniejsze. Spodziewamy się, że szczyt dziennej liczby zachorowań będzie niższy niż poprzednio - w końcu ponad połowa populacji jest już uodporniona. W nadchodzącej fali na pewno będzie mniej zachorowań i będą one łagodniejsze, co przełoży się na mniejsze obciążenie systemu ochrony zdrowia, więc zapewne będzie to nieco inne jakościowo wyzwanie. Natomiast należy pamiętać, że sam wirus również podlega ciągłym zmianom, być może nie tak efektywnym jak w przypadku HIV, ale również ma on potencjał tworzenia nowych wariantów i nie wiemy jeszcze, jak dalece sięga ten potencjał.

Otwarte szkoły zwiększą dynamikę rozwoju fali zakażeń?

Jest to jeden z możliwych scenariuszy. Ostatnie prace pokazują, że dzieci tak samo jak dorośli mogą się zakazić i stać się źródłem zakażenia dla innych, choć chorują nieco odmiennie. Ten mechanizm nie był zbyt widoczny w poprzednich falach, ponieważ dość szybko zamknęliśmy szkoły i przedszkola. Natomiast tym razem jesienią będzie inaczej niż przed rokiem - mam pewne obawy związane ze szkołami.

Czy umierać będą tylko osoby niezaszczepione?

W dużej mierze tego właśnie się obawiamy, chociaż ujmując to samo w sposób optymistyczny - bardzo liczmy na to, że osoby zaszczepione nie znajdą się w stanie zagrożenia życia.

Ostatnie badania są krzepiące dla osób zaszczepionych.

Z punktu widzenia osób zaszczepionych jest to dobra informacja, mówiąca o ich skutecznej ochronie, a z drugiej strony o globalnej ochronie społeczeństwa pod względem zdrowotnym i np. ekonomicznym. Nawet jeśli odporność populacyjna nie zostanie osiągnięta, to straty gospodarcze na pewno będą mniejsze w porównaniu z sytuacją, w której nie dysponowaliśmy szczepionkami. Nie zagwarantujemy osobom zaszczepionym, że w ogóle nie zachorują, jednak mamy już narzędzie, które wyraźnie wpływa na redukcję ryzyka niekorzystnych zdarzeń związanych z zakażeniem. To, czy będziemy chcieli skorzystać z ochrony w postaci szczepień - jest bezpośrednim następstwem osobistych decyzji każdego z nas.

Czytaj też: Szczepienie przeciw COVID-19 w ciąży. "Korzystne dla matki i dziecka"

Czy w tym roku możemy spodziewać się zielonego światła dla szczepienia dzieci poniżej 12. roku życia?

Prace badawcze w tym zakresie postępują dość szybko. Badania zapewne zostaną sfinalizowane do końca roku. Wydaje się, że próg wiekowy będzie obniżany stopniowo, być może u najmniejszych dzieci trzeba będzie zastosować inną dawkę, tego jeszcze nie wiemy na tym etapie. Ważny jest próg wieku 6 miesięcy - w ostatnim czasie dowiedzieliśmy, że jeśli mama była szczepiona w ciąży lub tuż po rozwiązaniu i karmi piersią, to przeciwciała przechodzą przez łożysko oraz do mleka matki i chronią również dziecko. Trudno jeszcze powiedzieć, jaka jest skuteczność tej osłony, w innych chorobach zakaźnych utrzymuje się ona nawet do 18 miesiąca życia, mamy nadzieję, że podobnie będzie w przypadku COVID-19.

Islandia właśnie wprowadza szczepienia krzyżowe różnymi preparatami. Czy to dobry pomysł, aby takie rozwiązania wprowadzić również w Polsce?

Wyniki badań pokazują, że połączenie pierwszej dawki szczepienia preparatem firmy AstraZeneca i drugiej dawki szczepionki mRNA jest skuteczne i nie wywołuje dodatkowego ryzyka wynikającego z użycia dwóch typów szczepionek. Teoretycznie w zakresie łączenia szczepionek różnego typu nigdy nie było przeciwwskazań, ale obecnie nabywamy realnej wiedzy, że jest to skuteczne i bezpieczne. Co ciekawe, jest i inny, bardzo administracyjny punkt widzenia na to zagadnienie. Różne kraje akceptują odmienne typy szczepionek i znam osoby, które szczepiły się zarówno chińskimi, jak i europejskimi preparatami, aby móc swobodnie przekraczać granice wielu państw.

Czytaj też: Sopot nie zatrudni niezaszczepionych. Jak wygląda profilaktyka COVID-19 w trójmiejskich magistratach?

- W perspektywie kilku lat pewne jest tylko, że pandemia w końcu wygaśnie, szczepień potrzebujemy dziś, nie za kilka lat. Tylko w tym roku na COVID-19 w Polsce zmarło już ponad 46 tysięcy osób - zaznacza prof. Smiatacz. - W perspektywie kilku lat pewne jest tylko, że pandemia w końcu wygaśnie, szczepień potrzebujemy dziś, nie za kilka lat. Tylko w tym roku na COVID-19 w Polsce zmarło już ponad 46 tysięcy osób - zaznacza prof. Smiatacz.
Co z trzecią dawką szczepienia?

Obecnie czekamy na decyzje administracyjne. Natomiast trzeciej dawki na pewno najbardziej będą potrzebowali pacjenci z niedoborami odporności - np. leczeni terapiami immunosupresyjnymi. W takich wypadkach typowym działaniem było podanie kolejnej iniekcji bądź zwiększenie dawki szczepionki, w tę stronę zmierzają też szczepienia przeciwko COVID-19. Nieco innym zagadnieniem jest naturalne zanikanie odporności wraz z upływem czasu i widać, że u seniorów proces ten jest nieco szybszy. Dawki przypominające powinny być stosowane u seniorów raczej wcześniej niż później.

Wyższy poziom przeciwciał oznacza również większą odporność przed nowymi wariantami, w tym przed Deltą. Wszystko wskazuje na to, że w dłuższej perspektywie, za kilka lat większość szczepionych będzie potrzebowała trzeciej dawki. Odmiennym aspektem (ale kluczowym) jest powszechne podanie choćby pierwszej dawki, ponieważ tylko to przyczyni się do uruchomienia ochrony populacyjnej. Odporność populacyjna będzie chroniła także te osoby, u których poziom przeciwciał, ze względu na ich stan zdrowia czy stosowanie terapii, pozostaje niski pomimo podania kolejnych dawek szczepionki.

To trudny temat także z powodu różnic w dostępności do szczepień.

Są miejsca na ziemi, gdzie dostęp do szczepionki jest dużo trudniejszy niż w Polsce czy na Pomorzu. Zwróćmy uwagę, że Polska odsprzedała ostatnio partie szczepionek do Australii, która wcale nie jest ubogim krajem, a być może z jakichś powodów miała problem z ich pozyskaniem. To także ważny aspekt ochrony globalnej przed nawrotami pandemii. Warianty wirusa generują się w regionach geograficznych, gdzie nie udaje się skutecznie ograniczać liczby zakażeń i wirus może swobodnie replikować i mutować.

Nie bez powodu mówimy o wariancie południowoafrykańskim czy brazylijskim. Oby szczepionka była jak najszybciej dostępna globalnie. W kontekście nowych wariantów nie zapominajmy jednak o naszych wrażliwych pacjentach, którzy mają problemy z odpornością, gdyż w ich organizmach SARS-CoV-2 również może znacznie dłużej replikować i mutować. Takie osoby powinny podlegać szczególnej ochronie i choćby dla ich bezpieczeństwa warto, abyśmy się zaszczepili, tę kwestię należy rozwiązywać równolegle, globalnie i lokalnie.

Czy szczepienia przeciw COVID-19 powinny być obowiązkowe?

Obecnie szczepienia są całkowicie dobrowolne. Decyzja o wprowadzeniu obowiązku jest decyzją na poziomie ministerialnym i to państwo musi ją podjąć dla dobra i bezpieczeństwa obywateli. Taka decyzja musi być oparta na twardych danych naukowych - medycznych, epidemiologicznych, finansowych - ale także musi brać pod uwagę uwarunkowania polityczne. Na ostatni temat nie chcę się wypowiadać, nie jest to zakres mojej ekspertyzy, natomiast moim pytaniem podstawowym na dziś jest, czy dostępny nam zasób informacji na temat szczepionki i jej bezpieczeństwa jest wystarczający do podjęcia takiej decyzji.

Czytaj też: Rak a zakażenie COVID-19. Pacjenci narażeni na ciężki przebieg. Co ze szczepieniami?

- Obecnie szczepienia są całkowicie dobrowolne. Decyzja o wprowadzeniu obowiązku jest decyzją na poziomie ministerialnym i to państwo musi ją podjąć dla dobra i bezpieczeństwa obywateli. Taka decyzja musi być oparta na twardych danych naukowych - medycznych, epidemiologicznych, finansowych - ale także musi brać pod uwagę uwarunkowania polityczne - mówi prof. Smiatacz. - Obecnie szczepienia są całkowicie dobrowolne. Decyzja o wprowadzeniu obowiązku jest decyzją na poziomie ministerialnym i to państwo musi ją podjąć dla dobra i bezpieczeństwa obywateli. Taka decyzja musi być oparta na twardych danych naukowych - medycznych, epidemiologicznych, finansowych - ale także musi brać pod uwagę uwarunkowania polityczne - mówi prof. Smiatacz.
Jakie jest Pana zdanie?

Z mojego punktu widzenia ten zasób wiedzy jest już całkowicie wystarczający. Wiemy, że szczepionki są bardzo skuteczne i co najmniej tak samo bezpieczne, jak te, które już obecnie są obowiązkowe. Niepokój zapewne budzi fakt, iż wiedzę tę posiedliśmy stosunkowo szybko. Tak, szybko, ale nie oznacza to wcale, że wiemy za mało lub że jakość tych informacji jest niska. Paradoksalnie, sam fakt, iż prace były prowadzone w trakcie pandemii, pozwolił znacznie szybciej i dokładniej ocenić skuteczność i bezpieczeństwo ocenianych preparatów. Dodatkowo bardzo szybko nabywamy informacje z codziennego, rutynowego prowadzenia szczepień, a nie tylko z badań klinicznych - w sumie podano już ponad cztery miliardy dawek różnych szczepionek przeciwko COVID-19. W krótkim czasie nabraliśmy tu olbrzymiego doświadczenia, a nie tylko wiedzy.

Należy wyraźnie powiedzieć, że ilość i jakość dostępnych nam już dzisiaj informacji na temat szczepień przeciwko COVID-19 nierzadko wykracza poza to, co wiemy o innych szczepieniach. Mam wręcz obawę, czy aby osoby, które dziś sprzeciwiają się szczepieniom, za rok nie zapytają: "dlaczego nie wprowadziliście obowiązku szczepienia - my nie wiedzieliśmy, że ono jest tak potrzebne, nie byłoby takich strat...". Dlatego chcę to jasno powiedzieć: wiedza w tym zakresie jest już dziś całkowicie wystarczająca, rozważania o tym, co potencjalnie mogłoby wydarzyć się w perspektywie kolejnych lat po szczepieniu, są ściśle hipotetyczne, natomiast pandemia realnie zagraża nam tu i teraz.

W perspektywie kilku lat pewne jest tylko, że pandemia w końcu wygaśnie, szczepień potrzebujemy dziś, nie za kilka lat. Tylko w tym roku na COVID-19 w Polsce zmarło już ponad 46 tysięcy osób. Trochę wkraczamy tu w dyskusję o wartościach: co jest ważniejsze - zdrowie (bezpieczeństwo) czy wolność wyboru? Na ile potrafimy zaufać i pozwolić, aby decyzje o naszym bezpieczeństwie zapadały poza nami?

Czy uda się nam osiągnąć odporność populacyjną?

Tak, gdyż poziom ponad 80 proc. osób uodpornionych można nabyć na dwa sposoby - szczepiąc albo zakażając się SARS-CoV-2. W końcu dojdziemy do tego poziomu i pandemia wygaśnie, pozostaje tylko pytanie: kiedy to nastąpi i jakim kosztem? Szczepienia są tu wyraźnie tańszą i bezpieczniejszą opcją.

Czytaj też: Dlaczego ludzie już nie noszą maseczek?

Przestaliśmy nosić maseczki, czy to duży problem?

Jesteśmy w okresie, gdzie zachorowań jest stosunkowo niewiele. Być może był to dobry moment, aby trochę poluzować rygory, np. zmieniając nakaz na zalecenie noszenia maseczek. Jest to jednak sfera psychologii, socjologii - co zrobić, aby oficjalne nakazy jednak działały w realnym życiu. Istnieje obawa, że po tym doświadczeniu ludzie nie będą chcieli założyć maseczek jesienią, ale z drugiej strony myślę, że gdy realnie wzrośnie zagrożenie, to dziś już dobrze wiemy, jak się zachować, aby czuć się bezpiecznie. Miałem większe obawy rok temu, w sytuacji gdy maseczek po prostu nie było w sklepach i aptekach. Mając w perspektywie nawrót pandemii, pamiętajmy, że szczepionka idealna nie istnieje, należy łączyć środki chroniące nas przed chorobą.

Pojawia się coraz więcej teorii spiskowych związanych z wywołaniem pandemii.

Jakoś nie wierzę, że wirus uciekł z laboratorium, choć nie mam tu żadnej wiedzy. Argument naukowy mówiący o braku ogniwa łączącego genealogicznie szczepy wirusów występujących wśród nietoperzy z ludzkim SARS-CoV-2 do mnie nie przemawia. To, że jeszcze nie znamy takich wariantów pośrednich koronawirusów, nie oznacza, że one nie istnieją, a takie badania są trudne. W przypadku wirusa HIV znalezienie takiego ogniwa pośredniego zajęło ponad 15 lat. Brak dowodów jeszcze nie dowodzi spisku.

Czy przełomem będzie wynalezienie skutecznych leków?

Z pewnością, ale to jeszcze jakiś czas potrwa. Nie udało się jak dotąd dostosować dobrze już znanych nam preparatów do leczenia infekcji SARS-CoV-2. Na razie trwają badania nad całkowicie nowymi lekami i to wymaga ostrożności i czasu. Wierzę, że pandemia, tak jak w przypadku szczepionek, przyśpieszy te prace. Jest szansa, że pierwszy nowy lek przeciwwirusowy pojawi się już na początku przyszłego roku. To będzie przełom, gdyż mamy już wprawdzie leki dożylne, jednak są one kosztowne i muszą być stosowane w ramach hospitalizacji, co opóźnia rozpoczęcie leczenia.

Kluczowe będzie opracowanie skutecznego i bezpiecznego leku doustnego, który będzie można zastosować szybko, w domu. Taki preparat jest nam bardzo potrzebny w walce z COVID-19, jednak na razie żaden lek doustny nie wykazał się skutecznością w leczeniu domowym, dlatego bardzo przestrzegam przed próbami leczenia się na własną rękę w domu. Na razie - rozsądnie skorzystajmy z tych narzędzi ochrony przed COVID-19, którymi już dziś dysponujemy.

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (209)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Prowadzenie cukrzycy u kobiet z cukrzycą ciążową lub cukrzycą typu I

konsultacje

III Konferencja. Autyzm. Od diagnozy do samodzielności

konferencja

IV Gdańskie Dni Zdrowia

spotkanie, konferencja

Najczęściej czytane