• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szlakiem gdyńskich barów i spelunek. Kultowe miejsca i osiedlowe centra dowodzenia

Patryk Gochniewski, Jakub Jakubowski
11 maja 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Gdyńskie Kandelabry w 1973 r. Dziś lokal o tej samej nazwie znajduje się nieopodal bulwaru Nadmorskiego. To tylko jeden z wielu przykładów miejsc, które zniknęły lub zmieniły swoją lokalizację, ale mają już niewiele wspólnego z pierwotną wersją. Gdyńskie Kandelabry w 1973 r. Dziś lokal o tej samej nazwie znajduje się nieopodal bulwaru Nadmorskiego. To tylko jeden z wielu przykładów miejsc, które zniknęły lub zmieniły swoją lokalizację, ale mają już niewiele wspólnego z pierwotną wersją.

Były, ale już ich nie ma. Puby i bary, w których przez wiele lat spotykali się mieszkańcy miasta z morza i marzeń. Gdyńskie ulice niegdyś tętniły życiem - zwłaszcza tym nocnym - znacznie bardziej niż dzisiaj. Co się stało z lubianymi przez odwiedzających miejscami? Sprawdzamy wraz z Michałem Miegoniem z Muzeum Miasta Gdyni.



Browary i piwiarnie w Trójmieście



Czy dawne puby i bary mają wartość historyczną?

Michał Miegoń jest nie tylko głównodowodzącym zespołem Kiev Office. To także człowiek, który chłonie historię swojego miasta oraz jego okolic. Lokalny patriota - bez dwóch zdań. O Gdyni wie tyle, że zabrakłoby dni w roku, aby wszystkie ciekawostki opowiedział. Wie także wiele o barach, pubach i spelunkach nadmorskiego miasta.

Każde miasto ma takie miejsca. Znane z opowieści i historii, ale dawno już pozostawione w przeszłości. Często lokalizacji, w których były, nawet już nie ma. Bo zburzono, bo postawiono coś nowego. Albo na ich miejscu powstały sklepy, apteki czy banki. Żyją tylko w pamięci tych, którzy w nich bywali, albo tych, którzy dalej przekazują tę wiedzę.

Warto przypomnieć, jak wyglądało w ogóle prowadzenie lokali gastronomicznych po drugiej wojnie światowej. Jak mówi mi Michał Miegoń, w Gdyni w tamtym okresie przetrwało zaledwie kilka miejsc w niemalże niezmienionej przedwojennej formie. Szybko je jednak upaństwowiono bądź zmieniono profil ich działalności.

- Przełomem w kwestii funkcjonowania barów i restauracji było zarządzenie z lipca 1963 r., wydane przez ministra handlu wewnętrznego Mieczysława Lesza - opowiada Miegoń. - Wprowadzono charakterystyczną trójstopniową klasyfikację. Oprócz klasy pierwszej, drugiej i trzeciej istniał jeden symbol literowy. Lokal oznaczony znakiem "S", od słowa specjalny, obejmował restauracje wysokiej klasy oraz wagony restauracyjne - kontynuuje.

Rynek we Wrzeszczu jak pudełko czekoladek



Dawny bar Wrzos, dziś pod szyldem restauracji Jedynej. Dawny bar Wrzos, dziś pod szyldem restauracji Jedynej.
Lokalami pierwszej klasy określano restauracje, herbaciarnie, kawiarnie i cukiernie spełniające wysokie standardy w obsłudze i formie podania dań i napojów. Lokale drugiej i trzeciej klasy obejmowały zaś restauracje, kawiarnie, gospody, bary, bufety czy winiarnie. Czym różniła się druga i trzecia klasyfikacja, skoro obejmowała ona teoretycznie te same podmioty?

- Trzecia klasa charakteryzowała się małym wyborem w menu, standardowym umeblowaniem, choć zdarzały się lokale, gdzie konsumowało się na stojąco, a także mniejszymi wymogami związanymi z BHP, w tym z metrażem danego pomieszczenia, w którym podejmowano klientów - wyjaśnia Miegoń, który jest odpowiedzialny za inicjatywę Inne Szlaki. To właśnie podczas takich spacerów pokazuje nieznane lub zapomniane oblicze Gdyni. - Mniejsze były również wymogi dotyczące obsługi kelnerskiej. Klasyfikacje lokali co roku weryfikowano i degradowano te, w przypadku których dopatrzono się nieprzestrzegania przepisów.
Dokonywała tego komisja składająca się z przedstawiciela handlu, członka miejskiej stacji sanitarno-epidemiologicznej, dyrekcji lustrowanego zakładu oraz gospodarza placówki, który nie posiadał jednak prawa głosu. W ten sposób żywienie zbiorowe otwarte, do których zaliczano bary i restauracje, i zamknięte -stołówki, zostało uporządkowane i podporządkowane jasnym zasadom na następne lata.

Saturator, oranżada i wata cukrowa. O smakach dzieciństwa



Sala pamiątkowa w barze Orlik. Sala pamiątkowa w barze Orlik.
Skoro już znamy rys historyczny dotyczący tego, jak wyglądało funkcjonowanie lokali gastronomicznych, sprawdźmy, co działo się w Gdyni. A działo się sporo. Powojenne gdyńskie lokale drugiej i trzeciej klasy - można je podzielić na nieliczne, które posiadały przedwojenne tradycje, i te, które powstały z oddolnej inicjatywy lub z inspiracji Ministerstwa Handlu Wewnętrznego na skutek zapotrzebowania społecznego.

- Te drugie, spod znaku słynnej "sety i galarety", bardzo szybko stały się miejscami, w których za pomocą wysokoprocentowych trunków rozluźniano atmosferę po pracy - zauważa Miegoń. - W pewnym momencie lansowano nawet trendy, iż "piwo krzepi", stawiając coraz to więcej niewielkich lokali najgorszej kategorii w okolicy miejsc pracy. Do tych lokali należała kultowa Baryłka w Gdyni-Grabówku, gdzie oprócz regularnej konsumpcji alkoholu dochodził element magiczny - kultowy artysta Jerzy Stachura, grabówszczanin, grał tu koncerty, zapraszał m.in. Marka Gałązkę i innych krajowej sławy twórców poezji śpiewanej - kontynuuje opowieść.

Najlepsze w Trójmieście
Ranking: Puby


Z drugiej strony, oprócz robotniczego Grabówka, prym wiodły bary peryferyjne, Orlik oraz Mrówka na terenach Małego i Wielkiego Kacka oraz Karwin. Orlik, który nie był zwykłą pijalnią piwa, a kulturotwórczą przestrzenią, zrzeszającą również fanów Arki Gdynia, do niedawna wciąż przyciągał rzesze klienteli. Jak wspominał jeden z klientów: "W Orliku nie pije się po prostu piwa. Tu celebruje się chwilę z całą jej dostojnością". Czyż to nie jest tożsame z Hygge lub slow life? Kibice spotykali się także w kultowych Kandelabrach przy al. Czołgistów, dziś al. Piłsudskiego.

Należy także pamiętać, że tego typu miejsca stawały się nierzadko kolebką życia kulturalno-rozrywkowego, gdzie rodziły się ważne nie tylko dla Gdyni, ale także dla Trójmiasta nurty.

- W Mrówce na Karwinach, otwartą jako restauracja Turysta, po spadku kategorii organizowano imprezy, na których lokalni muzycy punkrockowi, jak zasłużona dla polskiej sceny DIY formacja 105 lux, spotykali się i wymieniali nowinkami, ryzykując konfrontację z bardziej krewko nastawionymi lokalnymi mieszkańcami - słyszę od Miegonia.
Istniały także bary ostatniej kategorii, dość nietypowe. Vis a vis budynku dworca Gdynia Chylonia znajdowały się dwa zespawane ze sobą autobusy San H-01 o samonośnych nadwoziach, w których serwowano piwo oraz serki pokrojone w trójkąty.

Front baru Orlik w 2017 r. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych gdyńskich barów, które dziś są jedynie wspomnieniem. Front baru Orlik w 2017 r. To jeden z najbardziej rozpoznawalnych gdyńskich barów, które dziś są jedynie wspomnieniem.
- Ów osobliwy bar posiadał wnętrze typowego autobusu, z tym że pomiędzy siedzeniami ustawiono niewielkie stoliki, a w miejscu kabiny kierowcy znajdował się bar wraz z dystrybutorem piwa - wyjaśnia mój rozmówca.
Nieopodal autobusów, u zbiegu ulic Chylońskiej i Puckiej, znajdowała się piwiarnia Beczułka, prowadzona przez pana Władysława, znanego pod pseudonimem Głuchy Władziu. Miał on w swoim mieszkaniu zamontowany dzwon strażacki ze zlikwidowanej remizy. Jak mówi Miegoń, lokalna anegdota opowiada o tym, że przez pewien czas barman dosypywał do piwa niewielką dozę proszku do prania marki Ixi, by poprawić wygląd piany piwnej. Prowadzono tam również wypożyczalnię kuflów - nierzadko mieszkańcy brali kilka piw na wynos, po czym zawsze sumiennie zwracali opróżnione szklanice.

Czytaj także: Kultowe trójmiejskie kluby



Dziś gdyńskie bary ostatniej kategorii znikają. W ciągu ostatnich kilku tygodni gdyńskich miłośników klasycznych barów piwnych zasmuciła informacja o zamknięciu baru Orlik oraz baru Podmiejskiego przy ul. Morskiej, miejsc odwiedzanych, kultowych, odkrywanych też przez nowe pokolenia, które nie znają czasów epoki socjalizmu. Były to miejsca, które z trendem retromody na pewno przyciągałyby nowych odbiorców.

- Do dziś istnieją radykalne w swojej prostocie bary, z których wyróżnia się proekologiczny Bar pod kleszczem w leśnych ostępach Pustek Cisowskich, Bar Orzech położony w katakumbach pod pewnym sklepem monopolowym oraz Merkury, czyli pomieszczenie przy jednym ze sklepów - wymienia Michał Miegoń.

Życiem tętni także bar piwny na Grabówku, na rogu ul. Morskiej i Kalksztajnów. Konia z rzędem temu, kto zna jego nazwę. Całkiem niedawno nowe, ładniejsze oblicze zyskał kultowy bar Pod Wiatą na tyłach Hali Targowej w Gdyni - to popularne miejsce szczególnie wśród stoczniowców, podobnie jak bar U Filipa przy przystanku SKM Gdynia Stocznia - to największa pijalnia piwa w Gdyni, w której biesiadować może nawet kilkaset osób. Niewiele dalej, bo przy SKM Gdynia Leszczynki, funkcjonuje Bar Myśliwski. Wchodzi się do niego przez ogródek piwny, można tu zagrać w bilard, darta, obejrzeć mecz.

Od lat 80. w Chyloni przy ul. Kartuskiej, przed wjazdem na Demptowo i Pustki Cisowskie, działa bar Pianka.

- W środku krzesła są poustawiane pod ścianami, także wszyscy siedzą w kółku i widzą siebie nawzajem. Na środku lokalu, w samym centrum uwagi, stoi stół bilardowy. W lokalu jest też telewizor, na którym wyświetlane są wydarzenia sportowe. Ekipa różnorodna - zarówno stara gwardia (charakterystyczne postaci), jak i młode pokolenie - czytamy na blogu Gdyński Folklor.
Z kolei na Wzgórzu św. Maksymiliana przy Alei Zwycięstwa mieści się równie kultowy Krzyżak

- Jest to bardzo specyficzne miejsce, gdzie piwo kupuje się w warzywniaku, wnosząc dodatkową opłatę kapslowego, a prowizoryczna sala konsumpcyjna z niewielkim ogródkiem mieści się obok, poniżej poziomu ulicy. Goszczą tu głównie starsi miejscowi panowie. Wystrój jest bardzo surowy, ale należy też pamiętać, że jest to najtańszy lokal w Gdyni - czytamy na blogu Gdyński Folklor.
W osiedlowe bary i pijalnie, w których niejeden niejedną pensję zostawił, obfituje rejon Obłuża, Oksywia i Pogórza. Przy ul. Kwiatkowskiego na Obłużu mieści się Seven Pub. Z kolei mieszkańcy Pogórza od 1981 r. chętnie odwiedzają Golden Street Pub - w tej osiedlowej pijalni spotykają się najczęściej miejscowi kibice Arki Gdynia, a bar słynie z tego, że do piwa podaje się wędzoną na miejscu rybę. Na Oksywiu w Pubie 69 spotykają się zarówno żołnierze z Portu Wojennego, studenci pobliskiej Akademii Marynarki Wojennej, jak i pracownicy stoczni i portu. Kiedyś odbywały się tutaj huczne imprezy, teraz można obejrzeć mecze i pograć w piłkarzyki.

Niektóre z barów-dyskotek były tworzone bezpośrednio przy osiedlach mieszkaniowych, nowych blokowiskach. Szybko zorientowano się, że hałas jednak niekoniecznie służy wypoczynkowi klasy robotniczej. Wiele z lokali zlikwidowano, do dziś przetrwała restauracja Jedyna na Witominie, dawny Wrzos. Inne osiedlowe lokale pozostają jedynie wspomnieniem na położonych w dzielnicy tablicach informacyjnych.

  • Nieistniejące już wejście do dawnej restauracji Turystycznej.
  • O niektórych miejscach dziś przypominają jedynie szyldy porozstawiane na osiedlach. Dziś to często ostatni pomnik historii wielu pubów, barów i spelunek.
Starsi mieszkańcy Karwin i Wielkiego Kacka z rozrzewnieniem wspominają Kozaka, pijalnię działającą w latach 60. przy skrzyżowaniu ul. Wielkopolskiej ze Źródłem Marii. Dużo młodszy był bar Czarna Bila, który na przełomie lat 80. i 90. był nieformalną siedzibą kibiców gdańskiej Lechii z Karwin. W Orłowie przy ul. Inżynierskiej działał Bar Inżynierski, który wraz z Orlikiem i Mrówką należał do tzw. Kackiego Szlaku Piwnego. Sympatyczna spelunka o nazwie Antyczna znajdowała się także przy placu Górnośląskim. W połowie lat 90., po ponad 20 latach pojenia lokalnej społeczności, zamknął się bar Pod Żaglami zlokalizowany przy skrzyżowaniu ul. Orłowskiej i al. Zwycięstwa.

Swoje miejscówki znaczone chmielem miało też Witomino. I trzeba przyznać, że nie cieszyły się one dobrą sławą, bo oprócz piwa można tam było dość łatwo dostać w zęby. Mowa o Maxie, który do 2014 r. działał przy ul. Widnej, oraz Violetce na rogu ul. Stawnej i Wielkokackiej.

Jednak najwięcej tego typu przybytków zawsze było w centrum Gdyni, a największą popularnością cieszyły się kufloteki na tyłach hali targowej przy ul. Jana z Kolna. Szczególnie dwie z nich. W barze Pod Okorkiem, działającym do 2013 r., atrakcją był striptiz, a bar Atut słynął z rzadkich gatunków piwa, piwnych biesiad, drzewa rosnącego w środku oraz pani w toalecie zbierającej pieniądze na mleko dla kota.

Prawdziwą legendą był jednak bar U Wikarego na rogu ul. Św. Piotra i ul. Żeromskiego. To najstarszy bar piwny w Gdyni. Bywali tu stoczniowcy z Nauty, rybacy z Dalmoru, kibice i policjanci.

- Był to najstarszy bar w mieście - swą działalność rozpoczął w 1937 r., a zakończył dopiero w 2013 r. Wychował wiele pokoleń stoczniowców, rybaków i piwoszy. Przetrwał wojenne zawieruchy, socjalizm i transformację. Wnętrze baru było dość krzykliwe, a zamiast krzeseł były tylko taborety. Udając się do łazienki, należało podejść do barmanki i poprosić o przydział papieru toaletowego - czytamy na blogu Gdyński Folklor.
Jak widać historia nawet tak błahych z pozoru miejsc, jak bary piwne czy okoliczne spelunki, potrafi być niezwykle barwna i bogata. To, co dla wielu jest jedynie miejscem przesiadywania okolicznych pijaczków, dla innych jest jednym z ważniejszych aspektów życia miasta. To pewien tygiel, rodzaj komórki społecznej. Jak się okazuje - niezwykle istotnej dla każdego miasta.

A wy, jakie pamiętacie kultowe bary i puby, które zniknęły z mapy Gdyni albo innych części Trójmiasta? Dajcie nam znać w komentarzach.

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (323)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Młodzieżowa Grupa Wsparcia

100 zł
warsztaty

Bezpłatne badania dla kierowców zawodowych

badania

Certyfikowany kurs pierwszej pomocy

warsztaty, spotkanie

Najczęściej czytane