Marsz z perspektywy manifestanta
Najcelniejsze sprawozdanie z Marszu przedstawił na portalu "wpolityce" Piotr Zaremba, który stał przy Rondzie de Gaulle'a, obserwował i liczył.
http://wpolityce.pl/dzienniki/jeden-taki/37346-policzylem-pod-haslem-obudz-sie-polsko-bylo-145-180-tysiecy-moze-wie
cej-maja-prawo-do-poczucia-sukcesu-to-spoleczenstwo-obywatelskie-analiza-zaremby
I wyszło mu, że mogło być między 145 - 180 tys. manifestantów. Myślę, że to było bliskie rzeczywistości, bo nasza gdańska grupa była w samym centrum Placu Trzech Krzyży i ze środka tłumu trudno było szacować liczbę biorących udział we mszy. Ci, którzy byli na poprzediej manifestacji, byli zdania, że tłok na Placu był wczoraj znacznie większy niż poprzednio. A przecież oprócz ludzi zgromadzonych na samym placu, były tłumy we wszystkich bocznych uliczkach.
Gdy Marsz wyruszył po mszy, po 15-tej musieliśmy długo czekać aż wyruszy nasza grupa, która znalazła się w drugiej połówce pochodu. Ruszyliśmy dopiero ok.16.30 w gęstym zbitym tłumie i posuwaliśmy się powoli stopa za stopą aż do Nowego Światu. Tam dopiero w pewnym momencie zrobiło się na tyle luźniej, że można było normalnie iść.
W połowie drogi włączyłem radyjko i ku memu zdziwieniu okazało się, że Kaczyński już przemawia. Z przemówień dowiedziałem się też, że końcówka pochodu znajdowała się dopiero przy Rondzie de Gaulle'a. Gdy dotarliśmy na Plac Zamkowy było już po 18.00,a przemówienia właśnie się zakończyły, więc nie pozostaliśmy na koncercie i podreptaliśmy ledwie żywi do autobusu w alei Solidarności.
W naszej grupie był pełny przekrój wiekowy, z wyjątkiem maluchów. Najbardziej podziwiałem fantastyczne seniorki, które to wszystko dzielnie wytrzymywały. Pogoda dopisała, więc słońce przygrzewało i w efekcie, choć bywałem na wielu manifestacjach, to po raz pierwszy w życiu byłem tak skonany, pewnie ze względu na nieodpowiednie buty. Do tego głośnie hasła, trąbienie na wuwuzelach, petardy w wąskiej, ograniczonej przestrzeni sprawiły, że niemal ogłuchłem.
Ale warto było, bo wrażenie było ogromne. Przebieg manifestacji był pod wieloma względami bardzo interesujący ze względu na pomysłowość manifestantów i to nawet z perspektywy człowieka maszerującego w środku tłumu, a przecież działo się wiele podobnych rzeczy na całej długości wielokilometrowego pochodu.
Wracając do przemówień - były znakomite, zapewne pod wpływem tego co mówcy mogli zaobserwować i co im się udzieliło.
A Radio Gdańsk podaje dziasiaj, że manifestantów było kilkadziesiąt tysięcy. Dziennikarska precyzja."Zawodowa".
http://wpolityce.pl/dzienniki/jeden-taki/37346-policzylem-pod-haslem-obudz-sie-polsko-bylo-145-180-tysiecy-moze-wie
cej-maja-prawo-do-poczucia-sukcesu-to-spoleczenstwo-obywatelskie-analiza-zaremby
I wyszło mu, że mogło być między 145 - 180 tys. manifestantów. Myślę, że to było bliskie rzeczywistości, bo nasza gdańska grupa była w samym centrum Placu Trzech Krzyży i ze środka tłumu trudno było szacować liczbę biorących udział we mszy. Ci, którzy byli na poprzediej manifestacji, byli zdania, że tłok na Placu był wczoraj znacznie większy niż poprzednio. A przecież oprócz ludzi zgromadzonych na samym placu, były tłumy we wszystkich bocznych uliczkach.
Gdy Marsz wyruszył po mszy, po 15-tej musieliśmy długo czekać aż wyruszy nasza grupa, która znalazła się w drugiej połówce pochodu. Ruszyliśmy dopiero ok.16.30 w gęstym zbitym tłumie i posuwaliśmy się powoli stopa za stopą aż do Nowego Światu. Tam dopiero w pewnym momencie zrobiło się na tyle luźniej, że można było normalnie iść.
W połowie drogi włączyłem radyjko i ku memu zdziwieniu okazało się, że Kaczyński już przemawia. Z przemówień dowiedziałem się też, że końcówka pochodu znajdowała się dopiero przy Rondzie de Gaulle'a. Gdy dotarliśmy na Plac Zamkowy było już po 18.00,a przemówienia właśnie się zakończyły, więc nie pozostaliśmy na koncercie i podreptaliśmy ledwie żywi do autobusu w alei Solidarności.
W naszej grupie był pełny przekrój wiekowy, z wyjątkiem maluchów. Najbardziej podziwiałem fantastyczne seniorki, które to wszystko dzielnie wytrzymywały. Pogoda dopisała, więc słońce przygrzewało i w efekcie, choć bywałem na wielu manifestacjach, to po raz pierwszy w życiu byłem tak skonany, pewnie ze względu na nieodpowiednie buty. Do tego głośnie hasła, trąbienie na wuwuzelach, petardy w wąskiej, ograniczonej przestrzeni sprawiły, że niemal ogłuchłem.
Ale warto było, bo wrażenie było ogromne. Przebieg manifestacji był pod wieloma względami bardzo interesujący ze względu na pomysłowość manifestantów i to nawet z perspektywy człowieka maszerującego w środku tłumu, a przecież działo się wiele podobnych rzeczy na całej długości wielokilometrowego pochodu.
Wracając do przemówień - były znakomite, zapewne pod wpływem tego co mówcy mogli zaobserwować i co im się udzieliło.
A Radio Gdańsk podaje dziasiaj, że manifestantów było kilkadziesiąt tysięcy. Dziennikarska precyzja."Zawodowa".