Tragedia
WIzyta w tej restauracji była jedną wielką katastrofą. Pierwszy zgrzyt: obsługa. Na wodę mineralną i soki musieliśmy czekać dobre 15 minut, nie mówiąc już o karcie win - praktycznie zdążyliśmy się najeść, zanim pani kelnerka raczyła nam ją przynieść. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że zdecydowaliśmy się wybrać opcję bufetu, przy stoliku obok rodzina brała dania z karty i jakoś nie mieli problemu z czekaniem na obsługę. Co do samego jedzenia - niby dużo, niby wybór, ale dodatków mięsa praktycznie żadnych. Nie znaleźliśmy ani ziemniaków, ani ryżu, nie mówiąc już w ogóle o sałatkach. Deserów mieli sporo, ale jak się przychodzi na obiad to nie zajada się ciastem :( Był też stół z naleśnikami i makaronami, przy którym powinien stać kucharz. Powinien, ale więcej go nie było niż był, a później w ogóle przyszedł jakiś młody który chyba po raz pierwszy miał styczność z kuchenką elektryczną i naleśnikami. Jak zobaczyłam, że mojego naleśnika dotykał gołymi palcami, to odechciało mi się go jeść.... Możnaby długo jescze opowiadać, ale ostatecznym gwoździem do trumny okazała się cena: 550 zł za mierny obiad z jedną butelką jednego z najtańszych win dla 6 osób...