Ktoś kiedyś powiedział mi, że mamy jakiś kryzys czy coś. I wszystkie drinki podskoczyło o 100% cenowo? Najdotkliwiej odczułem wzrost ceny Wściekłego byka - bo ten jest bardzo dobry - z 7 na chyba 15 złotych. To duża różnica. Rozumiem wszystko poszło w górę. Kelnerka, choć sympatyczna, gdy poprosiłem o grzane wino i kilimandżaro, zapytała by potwierdzić zamówienie: "grzane piwo i wino?". Każdy ma czasem gorszy dzień. Na koniec dopiero, gdy dostałem paragon byłem jakoś zaskoczony, bo widniała na nim suma 23 PLN, a zapłaciłem 27. Napiwki zostawiałem zawsze, ale dobrowolnie, a tu Pani zapytała mnie czy mam 7 złotych aby łatwiej było wydać resztę. Odpowiedziałem, że mam te 3 złote końcówki, ale powiedziałem chyba do siebie. Nie chciałem się już upominać o kilka złotych, jednakże wolę zostawiać napiwki dobrowolnie. Mam teraz dobry temat do żartów o niczym za 4 złote:)