Po długiej, męczącej podróży i długim oczekiwaniu przed lotniskiem dostajemy brudny, nie przygotowany do jazdy samochód i zamiast wyjechać jedziemy z pracownikiem na tzw. opłukanie (co niewiele daje, auto dalej brudne). Po czym okazuje się że auto ma przejechane (ponad 100k mil/160k km?) i świeca się w nim wszystkie możliwe kontrolki bezpieczeństwa. Dostajemy od pracownika historyjkę o oktanowosci paliwa (która jest wyższa w Polsce więc nie powinno to mieć żadnego znaczenia) i braku czujnika ciśnienia w oponie (co jest jednym z najważniejszych elementów bezpieczeństwa). Nie rozumiem jak można pozwolić na wynajmowanie takiego auta które nie spełnia podstawowych wymogów bezpieczeństwa? Trudno, późna pora, wszystko pozamykane więc jedziemy. Po blisko 2 godzinach jazdy dostajemy telefon aby wrócić bo auto może się zapalić ?!? Problem z lampą... Po pierwsze jeśli jest takie ryzyko to jak można kazać klientowi jechać przez kolejne dwie godziny i dalej ryzykować jego życie ?!? Po drugie jak można wydać takie auto? Po trzecie pracownik obiecuję zamianę auta na następny dzień, po czym zero kontaktu? Nigdy nie spotkaliśmy się z taką obsługa i brakiem poszanowania bezpieczeństwa.