Dziś rano zainstalowane zostało radio w Autoradzie. Kilka godzin potem okazało się, że idzie dym ze stacyjki. Po nerwowym telefonie popołudniu, panowie z Autoradu podjechali w 3 samochody pod dom, żeby zobaczyć co się stało. Po wyjęciu radia dymienie ustało. Potem okazuje się wg pracowników Autorad-a, że winne było przecięcie przewodów na płaskowniku pod stacyjką. Zostaję poinformowany, że nie jest to wina Autoradu, a instalacja radia nie miała na to żadnego wpływu (mimo wszystko nie jestem przekonany - czy to rzeczywiście przypadek?). Umawiam się na jutro na wymianę kostek przy stacyjce oraz dwóch przewodów, które są kompletnie sfajczone. Ciekawe co się okażę jutro? Wtedy też obiektywna ocena jak Autorad się w tym przypadku zachował ...