Ciekawość nie popłaca. Z moim chłopakiem postanowiliśmy wypróbować to miejsce. Wystrój kiepski, ale o wiele gorsza była muza, ktora leciała z radio, a leciało techno!
Zamówiliśmy zupę pikantno-kwaśną (NIGDY NIC GORSZEGO NIE JADŁAM. Konsystencja GLUTA, kisiel bez smaku), makaron jajeczny z warzywami (był w miarę dobry, tylko widać, że bardzo często podgrzewany), wołowinę w sosie ostrygowym (smaczna, ale było jej może z 5 małych kawałków, reszta to bakłażany, które miały udawać wołowine, o czym w menu nie poinformowano) i warzywa duszone (obrzydliwe, znowu konsystencja gluta, były w czymś takim jak grzybki marynowane w occie, tylko że nie miały dobrego smaku, sam śluz)
Na sam koniec podchodzi kelnerka i kładzie nam na stole książeczkę. Pytam się co to jest, a ona odpowiada, że to nasz rachunek. Wszystko ok, tylko że my nie prosilismy o rachunek.... Po tej wpadce stwierdziliśmy że chyba jednak dobrze się stało, że go przyniosła i wyszliśmy, niemalże biegiem. NIGDY WIĘCEJ..