Dnia 29 czerwca 2001 realizowałem receptę w aptece Vitalis. Przede mną była jedna osoba reklamująca zasadność opłaty za leki. Urocza, wyjątkowo powolna sprzedająca przez 16 minut robiła wykład z przepisów dystrybucji leków i zasad ich finansowania. W wyniku tego osoba i tak odeszła z niczym, natomiast pani sprzedająca zamiast obsługiwać kolejke klientów zaczęła robienie porządków na półce z lekami oraz układanie i segregowanie recept. Na moje zdecydowane zapytanie, czy robi to na złość, z zaplecza wyskoczyła rozjuszona osoba wygladająca na co najmniej właścicielkę apteki, krzycząc: w Sopocie jest 26 aptek, może pan kupować gdzie indziej. Zamurowało mnie, bo podobne odzywki słuszałem w sklepie mięsnym 20 lat temu, ale jak widać, pani z zaplecza ma to w d...W końcu ludzie zawsze bedą chorowac i kupowac leki. Pozdrawiam i nie polecam.