Bezdzietna=trędowata
Mam 29 lat i nie mam najmniejszej potrzeby posiadania dziecka. Im jestem starsza, tym bardziej widzę jak mocno odstaję od większości kobiet. Zupełnie inny świat, inne spojrzenie.
Patrząc na młode matki widzę kobiety, którym nagle zawęziło się spojrzenie na świat. Nagle prawie znikają zainteresowania, hobby, wszystko schodzi na dalszy plan - nawet mężczyzna i miłość, o seksie nie mówię. Nie chcę być taka.
Często zastanawiam się jak inni widzą sytuacje, które dla mnie są delikatnie mówiąc drażniące. Autobus. Tłum. Wsiada kobieta z dzieckiem. Dziecko zaczyna się drzeć jak syrena okrętowa. Próbuję czytać książkę, zatykam uszy ale niewiele to daje. W takich momentach dziękuję Bogu, że nie muszę znosić czegoś takiego w domu.
Być może jestem egoistką. Być może, bo zawsze moim priorytetem była dla mnie pomoc innym. Temu podporządkowałam moją pracę, cele. Nie umiem jednak wyobrazić sobie rezygnacji z moich przyzwyczajeń, mojego świata. Wychowanie małego człowieka traktuję jako ogromne wyzwanie i odpowiedzialność. Nie wiem, czy byłabym dobrą matką. Sądzę że nie. Nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko, nie rozwiązawszy własnych problemów ze sobą, nie mając stabilnej sytuacji finansowej... Dziecko nie jest zabawką... W świetle tego wszystkiego na prawdę nie rozumiem skąd aż tak wiele odwagi w ludziach, którzy decydują się na dzieci... Odwagi czy nieodpowiedzialności?
Świat kręci się wokół dzieci. Ja czuję się jak kosmitka. Za żadne skarby świata nie zdecydowałabym się na malucha. Coraz częściej mam wrażenie, że powiedzieć publicznie, że nie lubię małych dzieci, to narazić się na lincz...
Ot, musiałam się wypisać:)
Patrząc na młode matki widzę kobiety, którym nagle zawęziło się spojrzenie na świat. Nagle prawie znikają zainteresowania, hobby, wszystko schodzi na dalszy plan - nawet mężczyzna i miłość, o seksie nie mówię. Nie chcę być taka.
Często zastanawiam się jak inni widzą sytuacje, które dla mnie są delikatnie mówiąc drażniące. Autobus. Tłum. Wsiada kobieta z dzieckiem. Dziecko zaczyna się drzeć jak syrena okrętowa. Próbuję czytać książkę, zatykam uszy ale niewiele to daje. W takich momentach dziękuję Bogu, że nie muszę znosić czegoś takiego w domu.
Być może jestem egoistką. Być może, bo zawsze moim priorytetem była dla mnie pomoc innym. Temu podporządkowałam moją pracę, cele. Nie umiem jednak wyobrazić sobie rezygnacji z moich przyzwyczajeń, mojego świata. Wychowanie małego człowieka traktuję jako ogromne wyzwanie i odpowiedzialność. Nie wiem, czy byłabym dobrą matką. Sądzę że nie. Nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko, nie rozwiązawszy własnych problemów ze sobą, nie mając stabilnej sytuacji finansowej... Dziecko nie jest zabawką... W świetle tego wszystkiego na prawdę nie rozumiem skąd aż tak wiele odwagi w ludziach, którzy decydują się na dzieci... Odwagi czy nieodpowiedzialności?
Świat kręci się wokół dzieci. Ja czuję się jak kosmitka. Za żadne skarby świata nie zdecydowałabym się na malucha. Coraz częściej mam wrażenie, że powiedzieć publicznie, że nie lubię małych dzieci, to narazić się na lincz...
Ot, musiałam się wypisać:)