Beznadzieja rodem z PRL
Brak zasięgu telefonicznego, słabe Wi-Fi. Po przyjechaniu na miejsce wchodzisz do miejsca, w którym wystrój jego najbardziej reprezentacyjnej części zatrzymał się w okolicach PRL'owskiego sklepu z rybami. Niestety, razem z wystrojem w parze nie idą ceny produktów. Za rybę z frytkami dla 4-ech osób na wynos zapłaciliśmy ponad 150 zł - za tą samą cenę można dwa razy zjeść całą rodziną obiad w lokalu z prawdziwego zdarzenia !!! Zachowanie obsługi chaotyczne, niezorganizowane. Pomimo nazwy "Restauracja" oraz cen - brak kelnerów którzy posiłek przyniosą Ci do stolika - wszystko musisz nosić sam! Dodatkowego "smaku" dodaje fakt, że zamówione zupy na wynos z powodu, jak się później dowiedzieliśmy - braku opakowań na wynos - dostaliśmy w... SŁOIKU po ogórkach! Pani z obsługi była oczywiście zdziwiona, że zupy w takiej postaci nie chcemy zabrać ze sobą do domu.
Co się dzieje, gdy brakuje opakowań już wiemy. Ale co się tam dzieje, gdy zabraknie zupy dla klientów?
Co się dzieje, gdy brakuje opakowań już wiemy. Ale co się tam dzieje, gdy zabraknie zupy dla klientów?