Biblia i prawo do posiadania broni
Dziś w nocy zakończyła się w Gdańsku żałoba po śmierci ś.p. Prezydenta Adamowicza, który został publicznie zamordowany w obecności bezradnych, rozbrojonych służb na scenie i obok niej.
Na tę okoliczność refleksja na temat *wyrównywania szans*: uczciwych obywateli na przeżycie w starciu z bandytami. Oczywiście znoszenie obecnej *nierówności* nie interesuje postępowych, obłudnych, impotentnych polityków.
"Biblia i prawo do posiadania broni"
Pastor Paweł Bartosik
Ewangeliczny Kościół Reformowany w Gdańsku
Brak broni nie jest grzechem
W Biblii posiadanie broni (np. miecza, łuku) nie było ani grzechem, ani przestępstwem. Było czymś normalnym i właściwym podobnie jak czymś normalnym i właściwym jest posiadanie pracy. Posiadanie pracy nie jest cnotą na równi ze sprawiedliwością lub miłosierdziem. Nie jest grzechem jeśli ktoś jej nie ma (chyba, że ktoś zdecydował, że będzie leniem na etacie opłacanym przez innych), ale lepiej pracę mieć niż nie mieć.
Na podobnej zasadzie: dobrze jest mieć narzędzie obrony. Jego posiadanie nie jest obowiązkiem, jego brak nie jest grzechem, ale lepiej je mieć. A powodem jest to, że jedną z odpowiedzialności, którą Bóg nałożył na ojców i mężów jest zapewnienie bezpieczeństwa własnej rodzinie. Brak broni nie przekreśla nas w tym powołaniu, ale posiadanie broni zwiększa możliwość jego wypełnienia.
Czym jest broń?
Język polski bardzo celnie oddaje tu istotę dyskusji. Mówimy o prawie do broni, a więc prawie do bronienia się. Pistolet to broń. Oczywiście bronią ktoś może nazwać np. kij baseballowy, siekierę lub wałek do ciasta. Problem w tym, że nimi… nie są. Nie po to zostały sporządzone. Bronią nazywamy przedmiot, który został skonstruowany w celu skutecznego unieszkodliwienia agresora, włącznie z możliwością uśmiercenia go jeśli zajdzie taka konieczność. Kiedy więc mówimy o broni, to mówimy o prawie do skutecznego bronienia się. Jeśli rząd odmawia obywatelowi posiadania takiego narzędzia, to tym samym odmawia prawa do skutecznej obrony przed bandytą, co jest wnioskiem przerażającym, choć całkiem logicznym.
Wbrew obawom przeciwników prawa do samoobrony dostępność do broni nie spowoduje, że trafi ona do rąk bandytów. Ci nie potrzebują zezwolenia państwa, by ją posiadać. Dostępność do broni spowoduje wyrównanie szans agresora i potencjalnej ofiary. Chwila, naprawdę napisałem: "wyrównywanie szans"?! Czyż nie o to, czyż nie o równość walczą środowiska postępowe? Wyrównajmy więc szansę potencjalnych ofiar i uczciwych obywateli, by mogli skutecznie bronić siebie oraz innych przed napaścią i zagrożeniem życia.
Argumenty za prawem do posiadania broni podzieliłem (za Douglasem Wilsonem) na trzy grupy:
1. Argument teologiczny. Polega m.in. na wskazaniu niebiblijnych i fałszywych teologicznie założeń w poglądzie, który chce trzymać broń z dala od obywateli. 2. Błąd egzegetyczny, który lekceważy fakt, że Biblia daje człowiekowi wyraźną przestrzeń do samoobrony.
3. Prawo naturalne – sama natura poucza nas, że samoobrona jest prawem każdego stworzenia.
Krótko o każdym z nich.
Fałszywa teologia
Człowiek już od upadku w grzech w Ogrodzie Eden ma tendencję do zrzucania odpowiedzialności za swoje decyzje na obiekty nieożywione. Przykładowo obwiniamy alkohol za pijaństwo, komputery za pornografię, pieniądze za chciwość i pistolety za przestępstwa. O dziwo, jeszcze nie oskarżamy samochody za wypadki na drogach, a zapałki za pożary.
Jednak to nie dana rzecz popełnia grzech. Siedliskiem zła nie jest kufel z piwem lub szybkie łącze internetowe, ale ludzkie serce. To nie rzecz produkuje w nas grzech. To raczej grzech w człowieku szuka danej rzeczy, by się uzewnętrznić. I kiedy tylko zechce zawsze ją znajdzie. Gdy Kain zabił swego brata, nie miał z tym problemu, mimo braku dostępu do wszystkich możliwych rodzajów broni. Narzędzie zawsze się znajdzie. Materiały do grzeszenia zawsze będą dostępne kiedy tylko grzesznik będzie chciał zgrzeszyć. Problem siedzi w sercu człowieka, nie w danej rzeczy. To człowiek klika touchpadem, to człowiek wypija za dużo alkoholu, to człowiek pociąga za spust.
Egzegeza tekstów
W Starym Testamencie mamy opisaną sytuację, w której jeśli jakiś wspinacz zechciał sobie w nocy wejść do czyjegoś domu przez okno, to Izraelita miał prawo przerwać jego wędrówkę i zesłać go z powrotem w dół lub wciągnąć do domu i sprawić, że będzie to jego ostatnia wędrówka po gzymsie.
„Jeżeli przy włamaniu złodziej zostanie złapany i pobity tak, że umrze, to nie ponosi się winy za przelanie jego krwi”. (Księga Wyjścia 22.2)
Pamiętajmy, że nie mówimy tu prawie barbarzyńskiego, dzikiego Teksasu. Mówimy o Bożej sprawiedliwości i Jego Prawie. Według Biblii to nie właściciel posesji powinien się bać z obawy, że ktoś wejdzie w nocy do salonu, a gospodarz w niewystarczającym stopniu opanował karate. To złodziej powinien się bać, wiedząc, że jeśli włamie się w nocy do cudzego salonu , to może być to ostatnie miejsce, które zobaczy w życiu. Problemem w Biblii nie jest posiadanie miecza, lecz bezprawne użycie go. Problemem nie jest posiadanie broni, lecz bezprawne użycie jej. Biblia nakazuje karać rzeczywistych, nie zaś potencjalnych przestępców. Dlatego Boże Prawo nigdy nie zakazywało posiadania broni. Bóg czyni nas istotami wolnymi i odpowiedzialnymi.
Obrona własna przed bezprawną przemocą nie jest żadnym problemem w Biblii. Salomon w Księdze Przysłów naucza:
„Źródłem zmąconym i studnią zniszczoną jest prawy, co przed występnym się chwieje”. (Księga Przysłów 25.26)
Nieustępowanie przed bezbożnym będzie dużo prostsze, jeśli mamy czym się przed nim bronić.
Co z Nowym Testamentem?
„On zaś rzekł do nich: Lecz teraz, kto ma trzos, niech go weźmie, podobnie i torbę, a kto nie ma miecza, niech sprzeda suknię swoją i kupi. Albowiem mówię wam, iż musi się wypełnić na mnie to, co napisano: Do przestępców był zaliczony; to bowiem, co o mnie napisano, spełnia się. Oni zaś rzekli: Panie, oto tutaj dwa miecze. A On na to: Wystarczy”. (Ew. Łukasza 22.36-38)
Pan Jezus nie mówi swoim uczniom, że Wielkie Posłannictwo będzie się odbywać za pomocą miecza. Ta wypowiedź pojawia się w kontekście ekwipunku na drogę, na podróż misyjną. Uczniowie mieli wziąć torbę, pieniądze i miecz. W jakim celu? Aby móc bronić się przed bandytami. Jezus nie naucza: mieczem zaprowadzajcie wiarę. Daje natomiast do zrozumienia, aby uczniowie mieli miecz, by mogli się obronić w podróży misyjnej. Dowodem na to, że słowa Jezusa nie były figurą retoryczną była reakcja uczniów, którzy w odpowiedzi pokazali Chrystusowi dwa miecze, a także Jego reakcja: „Wystarczy”, nie zaś: „Wyrzućcie to! Nie o dosłowne miecze mi chodziło!”. Dobry misjonarz to misjonarz wyposażony w Biblię, lekarstwa i broń (ewentualnie gitarę :). Zły misjonarz to pacyfista z samą gitarą.
Prawo do broni to również kwestia wspólnotowej obrony.
„A w całej ziemi izraelskiej nie można było znaleźć kowala, gdyż Filistyńczycy uważali, że Hebrajczycy mogliby sobie sporządzić miecze lub oszczepy. Więc cały Izrael chodził do Filistyńczyków, jeśli chcieli sobie naostrzyć swój lemiesz czy motykę, czy siekierę, czy oścień. Gdyż naprawa wyszczerbionych ostrzy lemieszów, i motyk, trójzębnych wideł, i siekier i nasadzanie ościeni na drągi u nich tylko było możliwe”. (1 Księga Samuela 13.19-21)
Filistyńczycy rozumieli, że uzbrojony Izrael to Izrael, który będzie się lepiej bronił przed napaścią. Naród rozbrojony to naród, który łatwiej podbić i kontrolować.
Naturalne prawo do samoobrony
Kiedy obecnie słyszymy o bezprawnym użyciu broni to przypadki tragedii z jej użyciem nie dotyczą kłótni na ulicy lub w tramwaju, w wyniku której ktoś pod wpływem gniewu strzela do człowieka, który wepchnął się do kolejki. Zabójcami nie są ludzie, którzy legalnie posiadają broń, mają na nią zezwolenie i przeszli odpowiednie szkolenie. Zabójcami są ludzie, którzy posiadają broń nielegalnie i zwykle planują swoje mordercze działania.
Politycy dobrze to wiedzą, dlatego ich myślenie jest następujące: bandyta wejdzie do sklepu i zastrzeli kilka osób? Cóż, zdarza się. Ludzie czasami giną. Powiemy parę słów rodzinom ofiar, ogłosimy żałobę narodową, wyrazimy oburzenie wobec zła jakie niesie broń palna i będziemy dalej żyli nadzieją, że bandyci będą jak najmniej z niej korzystali.
Dyskusja o prawie do broni to nie jest dyskusja o tym, na co powinien zezwalać rząd. Moje prawo do obrony rodziny, włącznie z możliwością uśmiercenia bandyty nie jest czymś co daje mi polityk. To daje mi Bóg, Jego Prawo i naturalny instynkt do obrony życia, bliskich i własności. Powołaniem polityka jest strzec tych praw. Jeśli politycy uważają, że mamy prawo do obrony własnej, ale nie pozwalają nam używać narzędzi, aby była ona skuteczna – jest to hipokryzja. Masz prawo do swoich środków z banku, ale nie wolno ci ich wypłacać. Masz prawo mieć żonę, ale nie wolno ci chodzić z nią na randki.
Kiedy ktoś twierdzi: „nie masz prawa do posiadania broni”, to tym samym wyraża przekonanie: „nie masz prawa bronić się przed intruzem w twoim domu, gdyż każdy bandyta jest pod ochroną. Możesz co najwyżej zapytać go czy przyszedł cię zabić czy tylko okraść. I módl się, by powód był ten drugi, a resztą zajmie się policja”.
Problem w tym, że zadaniem policji nie jest bronić nas przed każdą losową sytuacją, która nas spotyka. Jeśli uważamy, że policja ma chronić każdy dom, każdą ulicę w mieście, każdą wracającą z dyskoteki kobietę i być na czas gdy grozi nam niebezpieczeństwo – to domagamy się państwa policyjnego. To oznaczałoby, że obecność policji będzie stała i despotyczna. Oczywiście policja ma obowiązek interweniować, gdy dociera do niej wiadomość o napadzie, porwaniu, rozbojach, usiłowaniach gwałtu. Jednak w sytuacji, gdy stajemy oko w oko z napastnikiem, liczy się każda sekunda, podczas gdy obecność policji to zwykle kwestia kilkudziesięciu, co najwyżej kilkunastu minut, o ile bandyta pozwoli nam wybrać numer 997 i zgłosić napad.
Na tę okoliczność refleksja na temat *wyrównywania szans*: uczciwych obywateli na przeżycie w starciu z bandytami. Oczywiście znoszenie obecnej *nierówności* nie interesuje postępowych, obłudnych, impotentnych polityków.
"Biblia i prawo do posiadania broni"
Pastor Paweł Bartosik
Ewangeliczny Kościół Reformowany w Gdańsku
Brak broni nie jest grzechem
W Biblii posiadanie broni (np. miecza, łuku) nie było ani grzechem, ani przestępstwem. Było czymś normalnym i właściwym podobnie jak czymś normalnym i właściwym jest posiadanie pracy. Posiadanie pracy nie jest cnotą na równi ze sprawiedliwością lub miłosierdziem. Nie jest grzechem jeśli ktoś jej nie ma (chyba, że ktoś zdecydował, że będzie leniem na etacie opłacanym przez innych), ale lepiej pracę mieć niż nie mieć.
Na podobnej zasadzie: dobrze jest mieć narzędzie obrony. Jego posiadanie nie jest obowiązkiem, jego brak nie jest grzechem, ale lepiej je mieć. A powodem jest to, że jedną z odpowiedzialności, którą Bóg nałożył na ojców i mężów jest zapewnienie bezpieczeństwa własnej rodzinie. Brak broni nie przekreśla nas w tym powołaniu, ale posiadanie broni zwiększa możliwość jego wypełnienia.
Czym jest broń?
Język polski bardzo celnie oddaje tu istotę dyskusji. Mówimy o prawie do broni, a więc prawie do bronienia się. Pistolet to broń. Oczywiście bronią ktoś może nazwać np. kij baseballowy, siekierę lub wałek do ciasta. Problem w tym, że nimi… nie są. Nie po to zostały sporządzone. Bronią nazywamy przedmiot, który został skonstruowany w celu skutecznego unieszkodliwienia agresora, włącznie z możliwością uśmiercenia go jeśli zajdzie taka konieczność. Kiedy więc mówimy o broni, to mówimy o prawie do skutecznego bronienia się. Jeśli rząd odmawia obywatelowi posiadania takiego narzędzia, to tym samym odmawia prawa do skutecznej obrony przed bandytą, co jest wnioskiem przerażającym, choć całkiem logicznym.
Wbrew obawom przeciwników prawa do samoobrony dostępność do broni nie spowoduje, że trafi ona do rąk bandytów. Ci nie potrzebują zezwolenia państwa, by ją posiadać. Dostępność do broni spowoduje wyrównanie szans agresora i potencjalnej ofiary. Chwila, naprawdę napisałem: "wyrównywanie szans"?! Czyż nie o to, czyż nie o równość walczą środowiska postępowe? Wyrównajmy więc szansę potencjalnych ofiar i uczciwych obywateli, by mogli skutecznie bronić siebie oraz innych przed napaścią i zagrożeniem życia.
Argumenty za prawem do posiadania broni podzieliłem (za Douglasem Wilsonem) na trzy grupy:
1. Argument teologiczny. Polega m.in. na wskazaniu niebiblijnych i fałszywych teologicznie założeń w poglądzie, który chce trzymać broń z dala od obywateli. 2. Błąd egzegetyczny, który lekceważy fakt, że Biblia daje człowiekowi wyraźną przestrzeń do samoobrony.
3. Prawo naturalne – sama natura poucza nas, że samoobrona jest prawem każdego stworzenia.
Krótko o każdym z nich.
Fałszywa teologia
Człowiek już od upadku w grzech w Ogrodzie Eden ma tendencję do zrzucania odpowiedzialności za swoje decyzje na obiekty nieożywione. Przykładowo obwiniamy alkohol za pijaństwo, komputery za pornografię, pieniądze za chciwość i pistolety za przestępstwa. O dziwo, jeszcze nie oskarżamy samochody za wypadki na drogach, a zapałki za pożary.
Jednak to nie dana rzecz popełnia grzech. Siedliskiem zła nie jest kufel z piwem lub szybkie łącze internetowe, ale ludzkie serce. To nie rzecz produkuje w nas grzech. To raczej grzech w człowieku szuka danej rzeczy, by się uzewnętrznić. I kiedy tylko zechce zawsze ją znajdzie. Gdy Kain zabił swego brata, nie miał z tym problemu, mimo braku dostępu do wszystkich możliwych rodzajów broni. Narzędzie zawsze się znajdzie. Materiały do grzeszenia zawsze będą dostępne kiedy tylko grzesznik będzie chciał zgrzeszyć. Problem siedzi w sercu człowieka, nie w danej rzeczy. To człowiek klika touchpadem, to człowiek wypija za dużo alkoholu, to człowiek pociąga za spust.
Egzegeza tekstów
W Starym Testamencie mamy opisaną sytuację, w której jeśli jakiś wspinacz zechciał sobie w nocy wejść do czyjegoś domu przez okno, to Izraelita miał prawo przerwać jego wędrówkę i zesłać go z powrotem w dół lub wciągnąć do domu i sprawić, że będzie to jego ostatnia wędrówka po gzymsie.
„Jeżeli przy włamaniu złodziej zostanie złapany i pobity tak, że umrze, to nie ponosi się winy za przelanie jego krwi”. (Księga Wyjścia 22.2)
Pamiętajmy, że nie mówimy tu prawie barbarzyńskiego, dzikiego Teksasu. Mówimy o Bożej sprawiedliwości i Jego Prawie. Według Biblii to nie właściciel posesji powinien się bać z obawy, że ktoś wejdzie w nocy do salonu, a gospodarz w niewystarczającym stopniu opanował karate. To złodziej powinien się bać, wiedząc, że jeśli włamie się w nocy do cudzego salonu , to może być to ostatnie miejsce, które zobaczy w życiu. Problemem w Biblii nie jest posiadanie miecza, lecz bezprawne użycie go. Problemem nie jest posiadanie broni, lecz bezprawne użycie jej. Biblia nakazuje karać rzeczywistych, nie zaś potencjalnych przestępców. Dlatego Boże Prawo nigdy nie zakazywało posiadania broni. Bóg czyni nas istotami wolnymi i odpowiedzialnymi.
Obrona własna przed bezprawną przemocą nie jest żadnym problemem w Biblii. Salomon w Księdze Przysłów naucza:
„Źródłem zmąconym i studnią zniszczoną jest prawy, co przed występnym się chwieje”. (Księga Przysłów 25.26)
Nieustępowanie przed bezbożnym będzie dużo prostsze, jeśli mamy czym się przed nim bronić.
Co z Nowym Testamentem?
„On zaś rzekł do nich: Lecz teraz, kto ma trzos, niech go weźmie, podobnie i torbę, a kto nie ma miecza, niech sprzeda suknię swoją i kupi. Albowiem mówię wam, iż musi się wypełnić na mnie to, co napisano: Do przestępców był zaliczony; to bowiem, co o mnie napisano, spełnia się. Oni zaś rzekli: Panie, oto tutaj dwa miecze. A On na to: Wystarczy”. (Ew. Łukasza 22.36-38)
Pan Jezus nie mówi swoim uczniom, że Wielkie Posłannictwo będzie się odbywać za pomocą miecza. Ta wypowiedź pojawia się w kontekście ekwipunku na drogę, na podróż misyjną. Uczniowie mieli wziąć torbę, pieniądze i miecz. W jakim celu? Aby móc bronić się przed bandytami. Jezus nie naucza: mieczem zaprowadzajcie wiarę. Daje natomiast do zrozumienia, aby uczniowie mieli miecz, by mogli się obronić w podróży misyjnej. Dowodem na to, że słowa Jezusa nie były figurą retoryczną była reakcja uczniów, którzy w odpowiedzi pokazali Chrystusowi dwa miecze, a także Jego reakcja: „Wystarczy”, nie zaś: „Wyrzućcie to! Nie o dosłowne miecze mi chodziło!”. Dobry misjonarz to misjonarz wyposażony w Biblię, lekarstwa i broń (ewentualnie gitarę :). Zły misjonarz to pacyfista z samą gitarą.
Prawo do broni to również kwestia wspólnotowej obrony.
„A w całej ziemi izraelskiej nie można było znaleźć kowala, gdyż Filistyńczycy uważali, że Hebrajczycy mogliby sobie sporządzić miecze lub oszczepy. Więc cały Izrael chodził do Filistyńczyków, jeśli chcieli sobie naostrzyć swój lemiesz czy motykę, czy siekierę, czy oścień. Gdyż naprawa wyszczerbionych ostrzy lemieszów, i motyk, trójzębnych wideł, i siekier i nasadzanie ościeni na drągi u nich tylko było możliwe”. (1 Księga Samuela 13.19-21)
Filistyńczycy rozumieli, że uzbrojony Izrael to Izrael, który będzie się lepiej bronił przed napaścią. Naród rozbrojony to naród, który łatwiej podbić i kontrolować.
Naturalne prawo do samoobrony
Kiedy obecnie słyszymy o bezprawnym użyciu broni to przypadki tragedii z jej użyciem nie dotyczą kłótni na ulicy lub w tramwaju, w wyniku której ktoś pod wpływem gniewu strzela do człowieka, który wepchnął się do kolejki. Zabójcami nie są ludzie, którzy legalnie posiadają broń, mają na nią zezwolenie i przeszli odpowiednie szkolenie. Zabójcami są ludzie, którzy posiadają broń nielegalnie i zwykle planują swoje mordercze działania.
Politycy dobrze to wiedzą, dlatego ich myślenie jest następujące: bandyta wejdzie do sklepu i zastrzeli kilka osób? Cóż, zdarza się. Ludzie czasami giną. Powiemy parę słów rodzinom ofiar, ogłosimy żałobę narodową, wyrazimy oburzenie wobec zła jakie niesie broń palna i będziemy dalej żyli nadzieją, że bandyci będą jak najmniej z niej korzystali.
Dyskusja o prawie do broni to nie jest dyskusja o tym, na co powinien zezwalać rząd. Moje prawo do obrony rodziny, włącznie z możliwością uśmiercenia bandyty nie jest czymś co daje mi polityk. To daje mi Bóg, Jego Prawo i naturalny instynkt do obrony życia, bliskich i własności. Powołaniem polityka jest strzec tych praw. Jeśli politycy uważają, że mamy prawo do obrony własnej, ale nie pozwalają nam używać narzędzi, aby była ona skuteczna – jest to hipokryzja. Masz prawo do swoich środków z banku, ale nie wolno ci ich wypłacać. Masz prawo mieć żonę, ale nie wolno ci chodzić z nią na randki.
Kiedy ktoś twierdzi: „nie masz prawa do posiadania broni”, to tym samym wyraża przekonanie: „nie masz prawa bronić się przed intruzem w twoim domu, gdyż każdy bandyta jest pod ochroną. Możesz co najwyżej zapytać go czy przyszedł cię zabić czy tylko okraść. I módl się, by powód był ten drugi, a resztą zajmie się policja”.
Problem w tym, że zadaniem policji nie jest bronić nas przed każdą losową sytuacją, która nas spotyka. Jeśli uważamy, że policja ma chronić każdy dom, każdą ulicę w mieście, każdą wracającą z dyskoteki kobietę i być na czas gdy grozi nam niebezpieczeństwo – to domagamy się państwa policyjnego. To oznaczałoby, że obecność policji będzie stała i despotyczna. Oczywiście policja ma obowiązek interweniować, gdy dociera do niej wiadomość o napadzie, porwaniu, rozbojach, usiłowaniach gwałtu. Jednak w sytuacji, gdy stajemy oko w oko z napastnikiem, liczy się każda sekunda, podczas gdy obecność policji to zwykle kwestia kilkudziesięciu, co najwyżej kilkunastu minut, o ile bandyta pozwoli nam wybrać numer 997 i zgłosić napad.