Re: CLOSTILBEGYT a ciąża cz. 12 :)
stokrotka24s
(11 lat temu)
hej hej melduje sie i ja:-)
jestesmy juz PO:-))
juz opisuje Wam jak to wygladalo u mnie.. otoz podjelismy decyzje,ze w pt jedziemy do szpitala skoro mam skierowanie na patologie, dzieci miejsca nie maja..no to do walizki dopakowalam jeszcze 3 fajne ksiazki kotre wypozyczylam na ostatnich jak sie okazalo nogach w czwartek popoludniu z bliblioteki..
jestesmy w szpitalu,czekamy na swoja kolej na izbie przyjec ginekologicznej..bylo gdzies 9.40 jak mnie poproszono.. zbadano cisnienie i podlaczyli do ktg.. maz mogl siedziec przy mnie i pytam go jak tetna dzieci (bo nie widzialam obrazu ktg) a maz hm..tu jest napisane 145, 153 i 120..a ja ze co? no i przyszla polozna i patrzy na mnie i mowi - a od kiedy pani ma te skurcze? a ja yyyy skurcze? a mam? a ona zdziwiona mowi a co nie czuje ich pani..no czuje ze boli co jakis czas,ale myslalam,ze to normalne pod koniec ciazy bo mnie tak boli od srody a w czw dosc mocno juz na miescie jak bylam..no i ona chwile patrzy na to ktg, maz mowi,ze bedzie skurcz..no i byl.. mowilam zeby mi nie moiwl,wole nie wiedziec.. no i doszly ponad 130.. a ona dzwoni po gin z gory zeby szybko zszedl bo ja za chwile tu im urodze.. i zawiezli mnie do gabinetu na usg i badanie szyjki.. tam musialam poczekac chwilke,ale ta polozna krzyczy,ze ja za chwile urodze (a ja zdziwiona bo przeciez nie boli mocno ..bynajmniej nie tak jak sie spodziewalam..) na usg wyszlo,ze chlopcy (nie powiedzial mi wtedy jakiej plci sa) nie maja kompletnie miejsca juz i ze waza okolo 2700 i 2800.. ale szyjka sie nie skorcila sie i male rozwarcie no i bedzie pani dzisiaj rodzila cc bo dziecko zle ulozone - ryzykwoac nie bedziemy, no chyba,ze na cc sie nie zgadza pani.. co mialam sie nie zgodzic..
ale bylam w takim szoku..przeciez ja przyjechalam na patologie a nie rodzic.. o 10.55 bylam na porodowce, maz ze mna na sali, podlaczona do ktg i mnostwo ludzi wokol nas..a jak sie pani czuje a czy czuje pani skurcze..prosze liczyc co ile.. najpierw co 10-8 minut, potem nagle co 5..jak byly co 3 minuty dosc mocne juz,ale nadal nie takie jakie myslalam..decyzja i papiery do podpisana na cc.. a mi lzy leca po twarzy bo za chwilke ujrze dzieci..
dali mi tlen do nosa i jakis zastrzyk z kroplowka.. mowie,ze musze siku..a polozna,ze cwenik mi zalaza.. no i ten cewnik to chyba bolal najgorzej z tego wszystkiego bo mialam nabrac duzo powietrza w pluca a powiedziano mi to jak krzyknelam..
no i po tym chcialo mi sie siku, chyba robilam ale juz nie czulam..maz mial mnie rozebrac i przelozyc na lozko,ktore nas zawiozlo na sale opaeracyjna..tam normalnie jak w "Lekarzach" sztab ludzi, 2 polozne, anestezjolog, 2 chirurgow- jeden mega przystojny:P, pielegniarki.. i tak,dali mi cos w reke.. kazali usiasc, jedna kobieta mnie przytrzymala a druga miedzy kregami cos sprawdzala i to tyle..poczulam cieplo w prawej..w lewej nodze i juz lezalam..meza wyprosili, zaslonili mi widok brzucha kotarkaa ja zaczynam wymiotowac..co niby jest normalne po znieczuleniu.. i tyle.. za chwile slysze placz Huberta..pokazali mi go na sekunde,zawineli i poszli wazyc,mierzyc..a ja zaryczana..za chwilke przychodzi inna kobieta i daje mi do wycalowania glowke Norberta..i ja znowu w ryk.. a oni mowia do kogos niech tata wejdzie..i maz wszedl, nagral filmik z pierwszych minut zycia chlopcow..porobil fotki, a potem kazali mi chwycic go za szyje (on stal nade mna) i wspolnie z lekarzami przeniesieli mnie na lozko..i jedziemy na sale pooperacyjna.mi kreci sie w glowie..rycze..maz zaryczany..a dzieci za nami..
na sali pooperacyjnej przelozyli mnie, maz dal mi buziaka i go wyprosili..a mnie zostawili z blizniakami..bylam naga jednego mi przylozyli pod jedna pache a drugiego pod druga..bylo mi zimno..okryli nas kocami..i potem ze musialam dostac kroplowki to jednego synka zabrali do wozeczka-lozeczka i wlaczyli mu lampy zeby nie bylo mu zimno a drugi lezal przy piersi cala noc,leciala mi siara a on probowal cos cmokac..
urodzili sie o 13.40 Hubert z waga 2760 i 51cm a Norbert o 13.42 z waga 2510 i 49cm:-)
i mialam je caly czas od pt popoludnia.. przystawiam chlopcow do piersi,ale mam jeszcze malo pokarmu i dokarmiamy ich sztucznym mlekiem, ponadto pobudzam laktacje,sciagajac pokarm i potem ich tym jeszcze karmie..
jestem mega szczesliwa..
no i w pn dzieciaczki mialy zrobione usg glowke, brzuszka, pobrana krew na badanka, waga poszla im w gore po sb i nd spadku..i dostalismy wypis..wiec jestesmy w domku:-))
a jakie sa slodkie;-))
0
0