Ciągle to samo
Owczy pęd do centrów handlowych to coś, czego nie rozumiem. GB (lub Moloch, jak ją nazywam niekiedy) jest duszna, przeraźliwie głośna i rozwrzeszczana. Robienie tam zakupów, a nawet przejście przez budynek by skrócić drogę do dworca, to z reguły gehenna i narażanie zdrowych zmysłów na atak komercji i 'modnej' dzieciarni. Chodzę kiedy naprawdę muszę, niestety mieszkam blisko.