Bardzo dobry film - ale nie dla każdego
civil war to bardzo dobry film, ale nie dla kazdego. To nie jest film akcji. To nie jest film wojenny. To film... o koncu. Koncu swiata do jakiego sie jest przyzwyczajonym. To film o gniewie, ktory gdy dochodzi do wladzy, staje sie szalenstwem - wojna dla samej wojny, a jego druga strona jest strach - a wiec walka wszystkich przeciwko wszystkim... juz nawet nie wiadomo do konca dlaczego, ani po co. Ale najwazniejsze to walczyc, walczyc i jeszcze raz walczyc.... To wreszcie film o bezsensie... bezsensie owej wojny, bezsensie pracy, ktora czesto tak bardzo traktujemy na serio, ze zapominamy zyc... bo musimy pracowa. Nie musimy. Wydaje sie czesto, ze ta praca ma bardzo wazne znaczenie...a zwykle nie ma zadnego znaczenia, albo prawie zadnego. Głowna bohaterka (a moze antybohaterka?) w filmie praktycznie sie w ogole nie usmiecha, jest zmeczona, smutna, bez celu... To nie jest film z happy endem. W pewnym sensie i sam ten film jest hmmm bez znaczenia, ale wlasnie to, ze mozna do takiego wniosku dojsc, powoduje, ze jednak znaczenie ma. Wreszcie to tez klasyczny amerykanski film drogi - gdzie bohaterowie podrozujac przechodza przemiane. Nie zawsze ta przemiana dobrze sie konczy. W filmie jest swietna sciezka dzwiekowa - nie tylko muzyka, ale moze przede wszystkim głośne wystrzaly broni, ktore poteguja wrazenie nieprzyjaznego otoczenia i podskornej obawy, ze to nie skonczy sie dobrze. Ale jak ma sie skonczyc dobrze, skoro wszyscy walczacy w sumie... dobrzy wcale nie sa? Warto pojsc i obejrzec. 8 na 10 w moim rankingu.
10
3
